Wnuczki Janiny Korolewoicz-Waydowej

Opublikowano: poniedziałek, 24, styczeń 2022 06:38
Pietras Sławomir

W ubiegłym stuleciu byliśmy dumni, że nasza wielka śpiewaczka Janina Korolewicz- Waydowa jako pierwsza kobieta na świecie była – i to aż dwukrotnie – dyrektorką Opery Warszawskiej. Po wojnie nie wracano już do eksperymentu z kobietami, z wyjątkiem Danuty Baduszkowej, Barbary Kostrzewskiej, Beaty Artemskiej i Stanisławy Stanisławskiej, które rządziły tylko Operetkami.

 

Do feminizacji stanowiska dyrektora operowo-operetkowego powrócono w naszym stuleciu, zachęcając się zapewne osiągnięciami Ewy Michnik w Krakowie i Wrocławiu. W ostatnich latach ta feminizacja znacznie się rozpowszechniła obejmując niespotykane dotąd rozmiary. Przyczyniły się do tego bezsensowne konkursy na to stanowisko, wyłaniające nieudaczników i beztalencia – zresztą płci obojga – rozwalające polskie teatry muzyczne, jeden po drugim.

 

Pominę nieporozumienia na tym stanowisku w Teatrach Muzycznych (bo tak się teraz nazywają dawne Operetki) w Lublinie i Łodzi. Ale przypomnę krótkotrwałą i spektakularną klęskę w rządzeniu teatrem wybitnej śpiewaczki i pedagoga – Ewy Iżykowskiej. Po pierwszych poczynaniach jej następczyni Wioletty Bieleckiej w Operze Podlaskiej niestety nie wróżę sukcesów mimo, że spełniła białostockie marzenia bycia krajanką i jest doskonałym chórmistrzem (ale to nie to samo!). Od lat udowadnia przydatność do kierowania czymkolwiek Alicja Węgorzewska. Też śpiewaczka, ale nie wybitna, „tańcująca na wszystkich weselach”, podśpiewując, jurorując i uprawiając konferansjerkę, grając własne monodramy i przejawiając zakulisowe apetyty na rozwój swej podejrzanej kariery.

 

Osoba płci żeńskiej od kilku lat kierująca Teatrem Wielkim w Poznaniu wyrządziła już tyle szkody Gmachowi pod Pegazem, że postanowiono oddać budynek do remontu. Szkoda, że nie jego substancję artystyczną, którą po tej bezsensownej postaci będzie trzeba odnawiać całe dziesięciolecia. Zapowiada się, że podobny los spotka Operę Wrocławską, którą licznymi skandalami nie powaliła jeszcze dyrekcja Haliny Ołdakowskiej, naznaczona bezrozumnymi kontraktami jej artystycznych partnerów, złą gospodarką, fatalnymi posunięciami kadrowymi, nagannym stylem pracy, a – co najważniejsze – nihilizmem repertuarowym, mimo komicznych deklaracji, że „…będziemy najlepszą operą na świecie”.


Wprawdzie Polski Teatra Tańca to nie Opera, ale po 27. latach rządów Ewy Wycichowskiej jej miejsce zajęła Iwona Pasińska, dotychczas tancerka, a obecnie spadkobierczyni swojej Mistrzyni z jak najgorszymi rokowaniami, mimo rekomendacji Wycichowskiej od której się odcięła, podążając własną ścieżką prowadzącą donikąd. Zbliża się 50 – lecie Polskiego Teatru Tańca – Baletu Poznańskiego, z którego drugiego członu nazwy Pasińska zrezygnowała, podobnie jak jej koleżanka z Teatru Wielkiego przy ul. Fredry nie zauważyła stulecia Opery polskiej w Poznaniu.

 

Uprzedzam ataki na mój rzekomy seksizm, niechęć do kobiet na stanowiskach kierowniczych, jakiekolwiek urazy osobiste (bo jakie?) lub wątpienie w sens istnienia płci pięknej na stanowiskach dyrektorów teatrów operowych. Nieco inaczej jest w teatrach dramatycznych . Tutaj sukcesy kobiet dorównywały a nawet przewyższały osiągnięcia mężczyzn. Za mojego życia były to Krystyna Skuszanka, Jadwiga Chojnacka, Zuzanna Łozińska, Sabina Nowicka, Izabela Cywińska, Krystyna Janda, Sławomira Łozińska, Anna Augustynowicz i Ewa Pilawska. Ich kompetencje dotyczyły głównie zespołu aktorskiego, który w teatrze dramatycznym jest odpowiednikiem solistów w Operze. Wszakże w teatrze operowym działa jeszcze orkiestra (minimum 60 muzyków), chór (około 60 śpiewaków), balet (ponad 40 tancerzy), zmienny repertuar dochodzący niekiedy do 50-ciu spektakli i o wiele większy niż w dramacie zespół techniczny, administracyjny, obsługi sceny i widowni. Stąd moja supozycja, że kierowanie operą, to jednak zajęcie bardziej męskie i dawniejsza jaskółka Korolewicz-Waydowej, a teraz Ewy Michnik – nie czynią jeszcze wiosny.

 

Aby zrównoważyć kierowniczy babiniec operowy wspomnę tylko, że od prawie 30 lat w Bydgoszczy z sukcesami Operą Nova kieruje Maciej Figas, Operę Krakowską wzorowo prowadzi świetny manager Bogusław Nowak, Operą Śląską zarządza Łukasz Goik, młody, dynamiczny, kompetentny, pracowity i perspektywiczny dyrektor polskich teatrów operowych. A nową siedzibę Teatru Muzycznego w Poznaniu buduje rdzenny poznaniak Przemysław Kieliszewski świetnie wykształcony i utalentowany, swą dynamiką i pomysłowością zaprzeczający kryzysowi kadrowemu w polskich teatrach muzycznych.

 

Laudacje na temat moich następców w Teatrach Wielkich Warszawy i Łodzi odkładam do przyszłych felietonów. Powiem tylko, że po blisko stuleciu Janina Korolewicz-Waydowa ma mnóstwo kiepskich dyrekcyjnych wnuczek, ale za to kilku udanych wnuków.

                                                                            Sławomir Pietras