Ulubiony serial. Uwagi to też promocja

Opublikowano: poniedziałek, 10, styczeń 2022 07:03
Pietras Sławomir

Nie będę ukrywał, że ignorując jakiekolwiek rankingi, za obecnie najlepszą produkcję telewizyjną uważam Ojca Mateusza. Niedawno dowiedziałem się, że jego pierwowzorem jest włoski serial Don Mateo. Ale przecież bez pejzaży Sandomierza (kręcony również w Warszawie, Gliniance, Radości, Płocku, Siedlcach, Drohiczynie, Siemiatyczach, Perlejewie i Mielniku), arcypolskich w klimacie scenariuszy, świetnych dialogów, sprawnej reżyserii, a przede wszystkim mistrzowskiej obsady.

 

Rolę tytułową – jeżdżąc ciągle na rowerze – gra Artur Żmijewski, którego przed dwudziestu kilku laty Krzysztof Kolberger, reżyser Krakowiaków i Górali, kazał mi zaangażować do mówiono-śpiewanej roli Bardosa. Wypadł w niej fantastycznie. Był wówczas najmłodszym aktorem Teatru Współczesnego w Warszawie. Musiałem użyć dobrych kontaktów z dyrektorem Maciejem Englertem, aby obok Maryli Rodowicz i Danuty Rinn mieć taką ozdobę wrocławskich Krakowiaków. 

 

Z admiracją graniczącą z zachwytem obserwuję Aleksandrę Górską w roli babci Lucyny. W młodości często oglądałem ją w Teatrze Wyspiańskiego w Katowicach, gdzie mimo urody ledwo przebijała się przez takie młode konkurentki jak Lassek, Ciepielewska, czy Jolanta Hanisz. Teraz po wielu latach udowodniła, że prawdziwie rasowa aktorka zyskuje z wiekiem, a nie jak większość byłych amantek idzie w odstawkę. Jej wnuczka Michała przez 14 sezonów grał Maciej Musiał, dokonując na naszych oczach ewolucji aktorskiej, mentalnej i fizycznej. Oby to jego „zwierzęce” wyczucie aktorstwa towarzyszyło mu w dalszej karierze, którą rozpocząwszy w dzieciństwie, skończy zapewne w późnej starości, czego mu serdecznie życzę.

 

Skoro rozpisałem się o obsadzie decydującej o jakości mojego ulubionego serialu, to na jego czele stawiam postać Oresta Możejko, którą po mistrzowsku gra Piotr Polk. Szkoda, że w przyszłości, kiedy wystąpi w innych wcieleniach, nieodmiennie będzie się nam kojarzył z telewizyjnym inspektorem. To samo dotyczy Michała Pieli (aspirant Nocul), talentu aktorskiego najwyższej próby, Eryka Lubosa (Pluskwa), Rafała Cieszyńskiego (Gibalski) i Bartłomieja Firleta (Dziubak). Mniejszymi rolami uzupełniają tę doskonałą obsadę takie gwiazdy polskiego aktorstwa jak Edyta Olszówka, Tamara Arciuch, Hanna Śleszyńska, oraz Sławomir Orzechowski, Piotr Kozłowski, Jakub Wesołowski i Artur Pontek. Nawet do zagrania niewielkich epizodów udało się realizatorom zaangażować wykonawców, skądinąd znanych i cenionych. W sumie ich ekipa liczy aż kilkaset nazwisk.


Jest tylko jedno nazwisko w czołowej roli, którego kreacja jest dla mnie problemem, sprawą delikatną i kłopotliwą. Chodzi o gospodynię księdza, którą odtwarza Kinga Preis. Jej związki z teatrem sięgają dzieciństwa. Matka – Krystyna Preis – była wieloletnią kierowniczką sekretariatu i koordynatorem pracy artystycznej Opery Wrocławskiej. Ojciec – to austriacki skrzypek Rinaldo Preis. Babka – Maria Pipkowa, ceniona artystka wrocławskiego baletu. Kolejni dziadkowie – a było ich trzech – to dyrygent, dyrektor teatru i tancerz. Mała Kinga często przychodziła do sekretariatu Opery, więc znałem ją od dziecka. Po maturze ku zaskoczeniu nas wszystkich oświadczyła, że chciałaby zostać aktorką. I została… Obecnie mamy do czynienia z wybitną postacią polskiej sceny, niemałymi jej osiągnięciami również w filmie, telewizji, a nawet repertuarze piosenkarskim. Począwszy od brawurowego debiutu w Kasi z Heilbronn u Jarockiego (1994) w Mewie u Fiodora (1996) w Lalce u Rubina (2008), Sprawie Dantona u Klaty (2008), Jak zostałam wiedźmą u Glińskiej (2014), aż po szereg kreacji telewizyjnych i filmowych wielokrotnie nagradzanych, niefortunnym uwieńczeniem tej interesującej kariery jest postać Natalii Borowik w Ojcu Mateuszu, przynosząca jej zresztą poza wszystkim ogromną rozpoznawalność i popularność. 

 

Będąc fanem tej aktorki ze względu na siłę talentu i powodów poniekąd rodzinnych (ma przecież cały szereg operowych antenatów), nie do końca zachwyciłem się jej Natalią Borowik w ponad 300 odcinkach tego wspaniałego serialu. W tym samym czasie mogła przecież zagrać wiele więcej interesujących ról klasycznych, szereg postaci współczesnych i bardziej zajmować się repertuarem teatralnym, skoro Bóg dał taki talent, takie możliwości i taką teatralną charyzmę.

 

A tu codziennie mam ją w domu w roli zresztą nie najlepiej napisanej, aktorsko przerysowanej, granej środkami wyrazu – że tak powiem – tandetnymi i kreującej postać, którą – gdybym był Ojcem Mateuszem – natychmiast przegnałbym z parafii z wilczym biletem, lub wysłał do klasztoru.

 

Wyobrażam sobie co mnie czeka za taką opinię podczas najbliższego spotkania z jej matką Krystyną Preis, jedną z najwspanialszych moich współpracownic w całej wieloletniej operowej golgocie.

                                                                     Sławomir Pietras