Zbiory z Rapperswilu w dobre ręce

Opublikowano: poniedziałek, 06, grudzień 2021 06:51
Pietras Sławomir

Najbliższa perspektywa wyprowadzenia Muzeum Polskiego z Rapperswilu wzburzyła umysły i serca wielu moich czytelników. Świadczą o tym listy, telefony i niekończące się bezpośrednie rozmowy. Wiele w nich oburzenia na bezskuteczność a nawet bezczynność władz polskich wobec symboli naszej narodowej historii. Dominuje rozczarowanie postawą lokalnych władz szwajcarskich, nie mających zamiaru przejawiania respektu dla Polski, polskości i naszych wzajemnych związków. Wreszcie wiadomość o likwidacji Muzeum Polskiego w Rapperswilu dla dużej części szwajcarskich mieszkańców nad Jeziorem Zurychskim stała się egoistyczną satysfakcją, że siedlisko polskości w starożytnym zamku zostanie zamienione na helwecką restaurację, tancbudę, miejsce wesel i styp.

 

Dominuje przekonanie, że nasza duma narodowa nie pozwala na przedłużanie tej żenującej sytuacji. Bezcenne dla każdego Polaka zbiory rapperswilskie powinny być jak najszybciej wyniesione znad Jeziora Zurychskiego i opuścić Szwajcarię. Tak – opuścić, bo stosowanie tu jakichkolwiek kompromisów postawi nas w dwuznacznej sytuacji, narazi na kolejny afront i znów wystawi na próbę nasz umęczony polski patriotyzm.

Nie powinniśmy – broń Boże – rozglądać się za umieszczeniem rapperswilskiego skarbca gdziekolwiek indziej na świecie, gdzie istnieją większe lub mniejsze skupiska Rodaków głodnych polskich relikwii i narodowych symboli: w Europie, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, Ameryce Południowej a nawet Australii. Zbiory muzealne ratujące na obczyźnie w ciężkich czasach dobra naszej kultury narodowej powinny w całości wrócić do Ojczyzny. 

 

Należy wykluczyć jakiekolwiek inicjatywy pozostawienia czegokolwiek, co zostanie wywiezione z Rapperswilu poza terytorium Polski. Skoro tak spolegliwa i nieagresywna nacja jak Szwajcarzy, potrafiła odnieść się do naszych skarbów z bezdusznością, obojętnością, a nawet niechęcią, nie należy spodziewać się, że inaczej postąpią Anglicy oblegani przez polską emigrację zarobkową, Francuzi ze swymi licznymi problemami wewnętrznymi, Włosi mający przysłowiową superatę, czyli nadmiar zabytków, oraz Amerykanie i Australijczycy, do których – poza wszystkim – bardzo daleko.

 

Udział cudzoziemców w rozwiązywaniu delikatnych przecież problemów polskich narodowych sentymentów nie ułatwiają zachowania aktualnie rządzących, mało aktywnych i rozumnych, popełniających błędy w polityce zagranicznej, konfliktujących nas ze światem i coraz bardziej izolujących Polskę na międzynarodowej arenie.


Gdzież tam w tej sytuacji myśleć i mówić o losie zbiorów muzealnych niewielkiego i nie najważniejszego w sumie państwa w rozchwianym, rozdygotanym i skonfliktowanym świecie.

 

Tak więc po niewybaczalnym końcu Muzeum Polskiego w Rapperswilu całość jego zbiorów powinna znaleźć się w Polsce. W całości, ponieważ przedwojennym błędem było ich rozdawanie różnym instytucjom w których tonęły pośród innych zabytków, a nawet ulegały zagładzie. Zachowaniu ich integralności sprzyjać będzie pamięć o tym, czym były w przeszło stuletniej polskiej historii, jak wielką zasługą dla nas wszystkich była praca ich twórców, opiekunów, mecenasów i wolontariuszy.

 

Pozostaje wybór miejsca przechowywania i eksponowania tych wszystkich bezcennych dzieł sztuki, dokumentów i pamiątek, po powrocie z emigracji. W centralnie położonym na południu Polski moim rodzinnym Zagłębiu Dąbrowskim, też na wzgórzu, ale nad wodami nie jeziora, a Czarnej Przemszy stoi trzynastowieczne zamczysko, a więc mniej więcej rówieśnik tego w Rapperswilu. W jego osiemsetletniej historii nie przyszło nikomu do głowy urządzać w nim restauracji, tancbudy, wesela, czy stypy. To samo dotyczy trzechsetletniego Pałacu Mieroszewskich na przeciwległym brzegu Przemszy, położonego w starym zadbanym parku, pośród rzeźb, klombów, zabudowań gospodarczych, magazynów i pomieszczeń biurowych. W obu obiektach mieści się Muzeum Zagłębia, wprawdzie z ponad sześćdziesięcioletnią historią, ale gdzież tu porównywać jego skromne eksponaty z potęgą zbiorów rapperswilskich.

 

Wszystko to znajduje się na terenie średniowiecznego grodu piastowskiego, niegdyś królewskiego miasta Będzina. Tylko 10 km od Katowic drogą szybkiego ruchu w kierunku Częstochowy, a patrząc szerzej na trasie między Italią i Wiedniem, a Łodzią, Warszawą i Gdańskiem, jadąc dalej na północ. Będące tam w doskonałym stanie zabudowania muzealne z obszernymi powierzchniami ekspozycyjnymi i stosownym zapleczem, oraz oddane niedawno do użytku i jeszcze niezagospodarowane przepastne podziemia pod Górą Zamkową, są wprost idealną pied á terre dla wszystkiego, co przywiezione zostanie z Rapperswilu.

 

Jeśli dodać do tego ekipy działających w Będzinie aktywistów kultury, muzealnych fachowców, bibliotekarzy i wrażliwych na sprawy kultury władz miejskich, to lokalizacja tak cennych zbiorów znalazłaby się w dobrych rękach. 

                                                          Sławomir Pietras