Nie ma Polski bez Chopina

Opublikowano: poniedziałek, 18, październik 2021 06:21
Pietras Sławomir

Trudno sobie wyobrazić Francję bez Napoleona, Rosję bez Kozaka, Anglię bez Byrona, Włochy bez Verdiego, Hiszpanię bez Cervantesa, a Węgry bez czardasza. Na całym świecie utożsamia się Polskę z muzyką Fryderyka Chopina. Mimo, że na zawsze pozostał na paryskim Pére Lachaise, jego relikwie nabożnie przechowujemy w kościele Św. Krzyża (serce) i na Powązkach (grób Rodziców). Jego imię noszą ulice, place, szkoły i uczelnie, a także lotnisko na Okęciu, ekspress do Wiednia, liczne pomniki, a nawet – co mało chwalebne – flaszka czystej wódki.

 

Na szczęście znamiona powagi, czci i dostojeństwa cechuje Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina odbywający się od roku 1927 co pięć lat w Filharmonii Narodowej w Warszawie. To unikalne wydarzenie powoduje, że w oczach świata wprost nie ma Polski bez Chopina, bardziej od lotnisk, pociągów, pomników i – za przeproszeniem – flaszki z wódką.

 

W jego historii zwyciężyło tylko 4 Polaków: Halina Czerny-Stefańska (1949), Adam Harasiewicz (1955), Krystian Zimerman (1975) i Rafał Blechacz (2005). Przez jego kolejne edycje przewinęła się niemal cała polska i światowa pianistyczna czołówka XX i XXI wieku, stając się z czasem dostojnymi jurorami. Obecnie zasiadają w tym 18 – osobowym gronie między innymi Dang Thai Son, Kevin Kerner, Arturo Moreira – Lima, Dina Yoffe, Philippe Giusiano oraz aż siedmioro polskich pianistów – pedagogów: Katarzyna Popowa-Zydroń (przewodnicząca), Adam Harasiewicz, Janusz Olejniczak, Piotr Paleczny, Krzysztof Jabłoński, Ewa Pobłocka i Wojciech Świtała. 

 

Ich sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. Do konkursu zakwalifikowano aż 87 kandydatów z czego 22 Chińczyków, 14 Japończyków, 16 Polaków, 7 Koreańczyków południowych, 6 Włochów, a także reprezentanci Armenii, Taiwanu, Kanady, Kuby, Łotwy, Tajlandii, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Wietnamu. Już przesłuchania I etapu wykazały niezwykły poziom uczestników. Pianistyczni sędziowie będą musieli zakwalifikować do dalszych przesłuchań tylko 40 pianistów co oznacza, że niemal drugie tyle odpadnie, mimo reprezentowania sztuki najwyższej klasy. Tego samego zdania są komentatorzy telewizyjni, omawiający grę młodych pianistów tuż po zakończeniu każdego występu. Z różnych stron dochodzą mnie opinie, że konkursowicze grają wspaniale, a stare polskie wygi fortepianowe wciąż krytykują i wybrzydzają.


Nic bardziej bałamutnego. Grono to, złożone z pierwszorzędnych fachowców na żywo dyskutuje pod kierownictwem doświadczonych krytyków, jakimi są Agata Kwiecińska i Adam Rozlach. Zaś wśród ekspertów wypowiada się kompetentnie i z rozwagą pianista Karol Radziwonowicz, prof. Elżbieta Tarnawska (trochę przynudza), prof. Alicja Paleta-Bugaj (swą dociekliwość i zgłębianie problematyki przypłaciła chrypką), a Kamila Stępień-Kutera, Joanna Ławrynowicz-Just, Marek Bracha, prof. Marcin Gmyz, Paweł Mikołajczak i Andrzej Sułek prezentują uwagi przemyślane i wyważone, aczkolwiek zbyt specjalistyczne, jak na percepcję przeciętnego melomana. 

 

Proszę wybaczyć, że powstrzymam się od oceny gry poszczególnych indywidualności, jakże wybitnych choć młodych pianistów w konkursowym przedziale 16-30 letnim. We wczesnej młodości byłem kształcony w grze fortepianowej przez kolejno trzech zagłębiowskich pedagogów prof. prof. Halinę Fusiecką-Trzmielową (Będzin), Andrzeja Śmieszniaka (Sosnowiec) i Józefa Lenarcika (Ząbkowice Będzińskie). Z ich nauk pozostała mi miłość do sztuki fortepianowej i respekt do wirtuozerii uprawianej na tym instrumencie. Natomiast ocenę gry – w moich oczach na nie doścignionym poziomie – pozostawiam komentatorom, a przede wszystkim jurorom, którzy stanęli przed tak karkołomnym zadaniem. Nie to, co my – entuzjaści – zachwycający się każdym wystudiowanym uderzeniem w klawisz, biegłością pasaży, odmiennością interpretacji często powtarzanych w I etapie etiud, nokturnów, ballad, fantazji i barkarol oraz jakże odmiennego palcowania, jakiego uczono w latach 50-tych w Zagłębiu, a teraz tak dobrze pokazywanego w telewizyjnych zbliżeniach dłoni. Osobnym zagadnieniem są stroje występujących konkursowiczów. Zdarza się, że panny grające do południa, odziewają się w obfite suknie wieczorowe z dekoltami, falbanami i obcasami. Panowie pojawiają się począwszy od fraków i smokingów, poprzez garnitury i wdzianka, aż po zwykłe białe koszule, co mi odpowiada najbardziej. Tuż przed wyjściem na estradę rozciągają sobie dłonie i wyginają palce, podskakują i gimnastykują się na przemian z uśmiechem i trwogą.

 

Licznej grupie Azjatów podczas gry towarzyszy wyrazista mimika twarzy, którą po raz pierwszy zaprezentował rewelacyjny Fu Tsong na Konkursie w 1955 roku. Przedtem bowiem nie było uczestników z tej części świata, a teraz jest ich aż tylu, że – gdyby nie wysoki poziom pianistyki – można by z nich stworzyć zespół pantomimy z muzyką Chopina w tle.

                                                                        Sławomir Pietras