Galeria
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Trudna droga Teresy Żylis-Gary
Strona 1 z 2
Żyją wśród nas postacie, o których nigdy nie myślimy, że może ich kiedyś zabraknąć. Bywają ludzie, których legenda zaczyna funkcjonować natychmiast po ich śmierci. Trafiają się osoby nieprzydające niczego do swej wielkości, a mimo to ich charyzma, znaczenie dokonań i życiowy dorobek zapierają dech w piersiach, gdy się tylko o tym pomyśli.
Do takich ludzkich zjawisk należała Teresa Żylis-Gara. Jej wielka operowa kariera od swego początku była pełna przeszkód, trudności i problemów. Urodziła się pod Wilnem, okupację przeżyła będąc kilkunastoletnią dziewczyną, a potem jako repatriantka znalazła się w Łodzi w ciężkich warunkach powojennego czasu. Dzięki Bogu wpadła w ręce wybitnej profesorki śpiewu prof. Olgi Olginy, która w latach trzydziestych – wielka dama o arystokratycznych manierach – śpiewała na scenach Wilna, Petersburga i Poznania.
Wspominając te czasy Teresa powiedziała mi kiedyś: – Skądinąd trafne uwagi mojej profesorki dotyczące nie tylko wokalistyki, ale ubierania się, zachowania, mówienia i reagowania na różne bodźce, bardzo często mnie przerażały. Ona po prostu bez trudu to wszystko diagnozowała, ale nie zawsze raczyła wyjaśniać, jak być powinno nie tylko w śpiewie, ale w towarzystwie, podczas dyskusji, kontaktów z otoczeniem, a nawet dobierania strojów i kosmetyków, nie mówiąc o posługiwaniu się nożem i widelcem przy stole. A przecież ja przyjechałam z litewskiej prowincji i wszystko czego doznawałam pod Jej skrzydłami, było po raz pierwszy.
Po dyplomie okazało się, że też nie będzie lekko. Mimo pięknego materiału głosowego, audycje w polskich teatrach operowych nie przynosiły engagement. Złośliwi twierdzili, że stanowiska operowych primadonn były wszędzie ściśle obsadzone. W Warszawie królowała Maria Fołtyn, w Poznaniu Antonina Kawecka, we Wrocławiu Halina Halska, na Śląsku Natalia Stokowacka, w Łodzi Weronika Kuźmińska, a w Bydgoszczy Lidia Skowron. Tylko w Krakowie – mimo mocno świecącej gwiazdy Jadwigi Romańskiej – udało się otrzymać stały kontrakt i zaśpiewać Halkę, Juliettę w Opowieściach Hoffmanna i tytułową Madama Butterfly. Jakoś tak w końcu lat pięćdziesiątych widziałem to przedstawienie w czarno-białej transmisji telewizyjnej. Byłem nią zachwycony. Głównie z powodu piękna dźwięku, prowadzenia frazy, wzruszającej muzycznej interpretacji japońskiej bohaterki Pucciniego i uroku bijącego z tego młodzieńczego wokalnego zjawiska. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |