90-lecie Ignacego Gogolewskiego

Opublikowano: poniedziałek, 21, czerwiec 2021 07:31
Pietras Sławomir

W pięknym ogrodzie wokół rezydencji niegdysiejszego wspaniałego tenora sprzed wojny, którym opiekuje się wielka polska aktorka (nazwiska nie wymieniam, bo nie wiadomo co jeszcze może jej zaszkodzić wprost proporcjonalnie do sukcesów artystycznych i działalności publicznej) odbyło się niezwykłe zgromadzenie. 

 

Po procesji Bożego Ciała (jeśli ktoś pobożny), ale głównie z okazji rozkwitu wiosny i dnia wolnego od zajęć teatralnych gromadzi się tu co roku od południa aż po wieczór kwiat polskiego aktorstwa (ale nie tylko), aby się spotkać, nacieszyć sobą i porozmawiać. W tym gronie znalazłem się po raz pierwszy mimo, że te wiosenne reuniony odbywają już od kilkunastu lat, co świadczy jak ekskluzywne to grono. Od razu uprzedzam; nie rozmawiano o polityce. A szkoda, bo w tym gronie można by usłyszeć wiele ciekawych konstatacji, od ultra lewicowych ekstremizmów do bogobojnych uniesień z różańcem w ręku.

 

Polskie aktorstwo najwyższego szczebla zajmowało się na tegorocznym spotkaniu aktualnością najbliższą sercu swego środowiska. Jest nią dziewięćdziesięciolecie urodzin wielkiego polskiego aktora Ignacego Gogolewskiego. Wśród zgromadzonych znajdowało się co najmniej czterech wybitnych spadkobierców sławy i dokonań tego nestora polskiego teatru: Janusz Gajos, Daniel Olbrychski, Jerzy Radziwiłowicz i Bogusław Linda. Byłem zdumiony i wzruszony atencją, z jaką najwięksi obecnie polscy aktorzy odnosili się do postaci i dokonań swego wybitnego poprzednika. Próbowano wspominać jego największe kreacje. Było ich kilkadziesiąt, począwszy od Gustawa w Dziadach (1954), poprzez Mazepę (1958), Kordiana (1965), Świętoszka (1973), Fantazego (1983), Krzesła (1995), Juliusza Cezara (1996) aż po Grube ryby (2008) i trzy role w Trzydziestu dwóch omdleniach w ostatnich latach w Teatrze Polonia. Ale to wyliczenie jest dalece niekompletne. Dochodzą do tego znakomite role w trzydziestu kilku filmach i serialach z Antkiem Boryną z Chłopów i Dymitrem w Braciach Karamazow na czele.

 

Ignacy Gogolewski obok sztuki aktorskiej zajmował się w poważnym stopniu reżyserią. Śnieg Przybyszewskiego, Cyd Corneilla, Maskarada Iwaszkiewicza (w Warszawie), Ruy Blas Hugo, Barany na stawie Buchwalda, Kroniki królewskie Wyspiańskiego, Sytuacja Rozowa, Achilles i panny Swinarskiego (w Katowicach), oraz Cyd, IwanowMaskarada, Pierwszy dzień wolności i Fantazy (w Lublinie). W tych dwóch ostatnich miastach był dyrektorem teatrów, dobrze wspominanym przez aktorów, współpracowników, a przede wszystkim przez publiczność. 


Wielkość jego sztuki aktorskiej bywała czasem wciągana w różne przedsięwzięcia polityczne, towarzyszące losom Polski Ludowej. Jako pierwszoplanowy amant był wszakże na ustach wszystkich, gdy po rozwodzie z Katarzyną Łaniewską wdał się w romans z Ireną Dziedzic potem Joanną Rawik, następnie przeżył tragiczną śmierć w katastrofie samolotowej swej drugiej żony Mariny Niecikowskiej i wreszcie zaznał wielu lat zasłużonego spokoju u boku ostatniej partnerki Ewy Kwiecień. 

 

Ignacy Gogolweski znalazł również czas, siły i otwartość w kontaktach ze środowiskiem, aby przyjąć wybór na jedną tylko kadencję bycia prezesem Związku Artystów Scen Polskich. Jako jeden z największych autorytetów w tym środowisku nie osiągnął wprawdzie tylu lat prezesowania co jego młodsi nieco koledzy, tacy jak Gustaw Holoubek (11), Olgierd Łukaszewicz (9), czy Andrzej Łapicki (7), ale zapadł w naszą pamięć jako teatralny prominent kompetentnie reprezentujący polskie aktorstwo, jego rangę, profesjonalne interesy i prestiż społeczny, co jakże przydałoby się zwłaszcza teraz, w dobie jego braku i wobec nękających ZASP przekształceń. 

 

Zbigniew Raszewski napisał kiedyś: „Sądzę, że łatwo wskazać człowieka, który sztukę obchodzenia jubileuszów doprowadził do rozkwitu. Był to Ludwik Solski. Kiedy tylko wiek mu pozwolił na ich obchodzenie, zagustował w nich do tego stopnia, że już w latach trzydziestych świętował ich co roku po kilka, w różnych miastach. Są ludzie którzy to lubią. Są i tacy, którzy radzi by tego uniknąć…” 

 

Mistrzu! – Świętuj rozmaite okazje – a jest ich mnóstwo – jak najczęściej. Zauroczony stosunkiem do Ciebie najwybitniejszych twoich następców zgromadzonych w milanowskim ogrodzie w Boże Ciało, przepełniony atencją, podziwem i szacunkiem dla Twojej sztuki, wreszcie przejęty rocznicą Twoich urodzin, która – zapewniam – niczego nie finalizuje ani nie kończy, składam Ci najlepsze życzenia i wyrazy wdzięczności za to, że po prostu Jesteś.

 

A ze mną czyni to – zapewniam! – cała teatralna i nie tylko teatralna Polska. 

                                                                           Sławomir Pietras