Najbardziej utalentowani...

Opublikowano: poniedziałek, 10, maj 2021 06:39
Pietras Sławomir

Tego rodzaju rankingów dokonujemy bardziej lub mniej świadomie patrząc w ekran telewizora, albo siedząc na widowni patrząc na scenę lub estradę, czy w sali kinowej podczas seansu filmowego. Łatwo dostrzegając u kogoś umiejętności, urok osobisty, sposób bycia, urodę i opanowanie artystycznego rzemiosła, od czasu do czasu mimo woli wykrzykujemy: Ależ to talent!

 

Często czynię tak obserwując pracę w serialu „Rodzinka” trójki telewizyjnych braci Macieja Musiała (zadatek na wielką aktorską karierę), Adama Zdrójkowskiego (niepospolity talent komediowy) i kilkuletniego zaledwie Mateusza Pawłowskiego (w jego wieku podobnie byłem pyskaty, ale nie tak ładnym chłopcem). A poza tym nie było jeszcze telewizji.

 

Podobnie cudownym dzieckiem jest Antoni Tyszkiewicz, syn inspektora Możejki z „Ojca Mateusza”. Oby nie podzielił losu Sergiusza Żymełki, który przez 10 lat urzekał nas w „Rodzinie zastępczej”, a gdy wydoroślał, niemal zniknął z ekranu. A szkoda, bo utalentowany.

 

To samo można powiedzieć o 14 - letnim obecnie Olku Klembarskim, finaliście The Voice Kids (jakby tego nie można nazwać po polsku!), piosenkarzowi pod skrzydłami starszego kolegi Dawida Kwiatkowskiego, którego niewymuszony wdzięk i swoboda na wizji „warte są więcej, niż pieniądze”. Takimi samymi przymiotami odznaczała się w dzieciństwie Julia Wróblewska, urocza Zosia z serialu „M – jak miłość”. Ale teraz ma już 22 lata i bardzo się postarzała.

 

Przesuwając się ku dorosłości wspomnę o charyzmatycznym aktorze łódzkim Piotrze Gawinie-Jedlikowskim i Annie Karczmarczyk, za których kariery trzymam kciuki pod warunkiem częstszego oglądania ich w repertuarze teatralnym, a nie w coraz głupszych serialach. A jak przedstawia się sprawa młodych talentów scenicznych w teatrach operowych? Tenorzy Dionizy Płaczkowski, Łukasz Ratajczak, baryton Arkadiusz Anyszka i bas Artur Janda, a przede wszystkim Gabriela Gołaszewska, to wcale jeszcze nie skończony szereg talentów, ciągle czekających na swoje szczytowe „pięć minut”, co w dużej mierze zależy od dyrektorów teatrów, którym kładę to na sercu. Jedynie dyr. Łukasz Goik w Bytomiu należycie dba o rozwój swojej urodziwej i utalentowanej primadonny.


 

Natomiast na ekranach telewizorów przeżywają szczytowe momenty swych karier Radomir Wit (sprawozdawca sejmowy o kompetencji, zwięzłości, elokwencji i prezencji non plus ultra) oraz Małgorzata Świtała ze swą przebojowością w informowaniu o tym w co wierzy mimo, że nie zawsze to prawda. Skoro już jesteśmy przy tym nazwisku, to proszę dać zwrócić sobie uwagę na Oskara Świtałę, (tylko zbieżność nazwisk!), który kiedyś zostanie zapewne dyrektorem Opery za czym przebiera nogami, ale pod warunkiem uprzedniego wypicia trochę święconej wody, wzięcia się do solidnej pracy, przejścia niezbędnych etapów edukacji i doświadczenia oraz przestania wypisywania dyrdymałów na portalu „Sympatycy sztuki”, między innymi sugerując dymisję nielubianego przez siebie, a świetnego w swym działaniu dyrektora teatru.

 

W świecie polityki pojęcie młodości jest znacząco prolongowane. Obecnie najjaśniej świecące talenty w tej dziedzinie to Barbara Nowacka, Krzysztof Bosak i Szymon Hołownia. Nie biorąc zupełnie pod uwagę wyznawanych poglądów, a tylko walory osobowościowe, pierwszą z nich stawiam niezwykle wysoko. Czy zajdzie daleko, zależne będzie od zastosowania rozwagi, którą nie popisały się jej poprzedniczki płci żeńskiej, Ewa Kopacz i Beata Szydło. Krzysztof Bosak swą przenikliwością, elokwencją, refleksem i rozległą wiedzą mógłby obdzielić kilku konkurentów. Jednak z takimi poglądami wyznawanymi w naszej Ojczyźnie nie może zajść za daleko. Wreszcie Szymon Hołownia, największa zagadka politycznego futuryzmu warta jest odrębnego felietonu. Piszę go przecież pod hasłem „Wejście dla artystów”.

 

Artystami są również Radek Kotarski (dziennikarz, wydawca, przedsiębiorca, osobowość telewizyjna), Karol Wójcicki (popularyzator astronomii z którym poleciałbym na Księżyc lub Marsa) i ksiądz Patryk Kucharski z Katedry Sosnowieckiej, który jeśli nie zostanie biskupem, to na pewno będzie moim spowiednikiem, co zajmie mu czas do później starości. 

 

Na koniec wreszcie wspomnę o soliście baletu Beniaminie Citkowskim, który ciągle dokonuje niewłaściwych wyborów, a czas w tej profesji biegnie szybciej niż rakiety międzyplanetarne. Nie zapominam również o zaledwie dwudziestokilkuletnim reżyserze Jakubie Skrzywanku, który po wyreżyserowaniu Mein Kampf powinien zabrać się za Manifest komunistyczny, a potem Czerwoną książeczkę Mao, mając wiele jeszcze czasu, aby nie zmarnować danego mu od Boga talentu.

 

Czy to wszystkie osobowości spośród najbardziej utalentowanych Polaków w najmłodszych pokoleniach wychowanków naszej Ojczyzny? Ależ skąd ! To tylko niektórzy, jakich mogłem pomieścić w kończącym się właśnie felietonie.

                                                                   Sławomir Pietras