PTT na nowej drodze życia

Opublikowano: poniedziałek, 26, kwiecień 2021 06:51
Pietras Sławomir

Przyszło zaproszenie na inaugurację siedziby Polskiego Teatru Tańca przy ul. Stanisława Taczaka w Poznaniu 29 kwietnia 2021 roku o godz. 18-tej. W jego programie zaplanowano zwiedzanie nowej przestrzeni, akcję Narodowe Tańczenie, wystąpienie zaproszonych gości, spektakl Kurka wodna albo urojenie i spotkanie okolicznościowe.

 

Przez ostatnie 48 lat Polski Teatr Tańca – Balet Poznański (dlaczego ostatnio zrezygnowano z drugiego członu historycznej jego nazwy?) mieścił się w tylnej części siedziby Szkoły Baletowej przy ul. Koziej nr 5. Przez jego wejście przez pierwsze 15 lat wchodził jego twórca Conrad Drzewiecki, następnie przez 27 lat jego następczyni Ewa Wycichowska, a my z Emilem Wesołowskim, Piotrem Voelkelem i Pawłem Chynowskim tylko przez pierwszych 6 sezonów, bo skonfliktowani z Drzewieckim rozeszliśmy się, aby – jak mawiał Conrad – zrobić własne kariery.

 

Przez te drzwi przechodziły największe ówczesne gwiazdy tego Teatru: Roma Juszkat, Lubomira Wojtkowiak, Anna Staszak, Ewa Pawlak, Jolanta Dybuś, Ewa Owczarek, Bożena Lasota, a z tancerzy Przemysław Śliwa, Wiesław Kościelak, tenże Wesołowski, Juliusz Stańda, Jacek Solecki, Zbigniew Misiuda, Krzysztof Brygider, Ryszard Węgrzynek, Krzysztof Pastor, Arkadiusz Duch, Franciszek Knapik, Teresa Kujawa (jako choreograf), Teresa Memches i Mirosław Różalski (pedagodzy baletu), a potem następne pokolenia artystów baletu, kiedy nas już zabrakło, a Wycichowska wprowadziła nowe porządki.

 

Myśmy w latach siedemdziesiątych nie myśleli o nowej siedzibie. Symbioza kwaterunkowa ze Szkołą Baletową miała szereg zalet. Większość naszych tancerzy to jej absolwenci, Conrad Drzewiecki był ciągle jej dyrektorem artystycznym, a niektórzy soliści wchodzili w skład kadry profesorskiej.

 

Ponieważ PTT – Balet Poznański w swym założeniu był teatrem objazdowym, sala prób, kilka przylegających do niej garderób, mój gabinet oraz sekretariat, magazyny i portiernia na parterze zupełnie nam wystarczały. Myśmy nie tęsknili do nowej siedziby. W tej starej powstało szereg arcydzieł choreograficznych Conrada: Epitafium dla Don Juana, Przypowieść sarmacka, Odwieczne pieśni, Stabat Mater, Cztery Nokturny… Na tej sali prób trwały niekończące się repetycje Cudownego Mandaryna, Divertimenta, Sonaty na dwa fortepiany perkusjęLes Biches, Pawany na śmierć infantki i Wariacji 4 : 4.


Nasze baletowe wnuki po wielu latach tęsknot obejmują nową siedzibę, przenosząc się ze Starego Miasta na Jeżyce. Jestem bardzo ciekawy tych nowych przestrzeni. W akcji Narodowego Tańczenia w rytmie poloneza nie wezmę udziału, bo to śmieszne i noga mnie boli. Przed wystąpieniem – jako zaproszony gość – już teraz mam stosowną tremę. A jeszcze większą przed obejrzeniem spektaklu Kurka wodna albo urojenie, jako że za czasów Wycichowskiej trzeba było przeżyć wiele repertuarowych dziwolągów, a teraz ponoć jest tego o wiele więcej.

 

Najbardziej cieszę się na spotkanie okolicznościowe, w ramach którego całe pokolenie artystów zakładających Polski Teatr Tańca – Balet Poznański (niemal wszyscy żyją i są zdrowi) pomagając w przenosinach do nowej siedziby wychylą kilka toastów poprzedzonych stosownymi oracjami, co zawsze – obok wyżyn sztuki baletowej – było jednoczącym nas koleżeńskim obyczajem.

 

Wszystko to odbywać się będzie w ramach Międzynarodowego Dnia Tańca. Jakby było mało baletowych obchodów, o godz.11 na Osiedlu Rusa pod numerem 98 zostanie odsłonięta tablica pamiątkowa na bloku, gdzie przez najlepsze lata swej kariery mieszkała poznańska primabalerina assoluta, jedna z najwybitniejszych tancerek w polskich dziejach tej sztuki – Olga Sawicka. Stanie się tak z inicjatywy okolicznych mieszkańców dumnych, że byli sąsiadami tej niezwykłej artystki i dobrej lokatorki, bo jako balerina nie zakłócała spokoju jak – nie przymierzając – hałaśliwe śpiewaczki, ćwiczące głos w ciasnych mieszkaniach, co u nas w Poznaniu było i jest sporym utrapieniem.

 

Z okazji Dnia Tańca, mając za sobą stosowne poparcie społeczne, wzywam komitety blokowe innych miast, aby podobne tablice umieściły na domach niegdysiejszych gwiazd baletu: Alicji Boniuszko (Gdańsk), Klary Kmitto (Wrocław), Marii Łapińskiej-Parnellowej (Łódź), Niny Modzelewskiej (Bydgoszcz), Danuty Wąsowicz (Bytom) i Marii Krzyszkowskiej (Warszawa).

 

P.S. Przed tygodniem w ferworze wyliczania niegdysiejszego gwiazdozbioru, pominąłem nazwiska tak niezapomnianych śpiewaczek, jak Urszula Trawińska i Bożena Kinasz-Mikołajczak (Warszawa), Zofia Wojciechowska i Anna Kościelniak (Bytom), Halina Romanowska i Krystyna Rorbach (Łódź), a zwłaszcza Ewa Karaśkiewicz (Halka, Norma, Salome, Dama pikowa w Bytomiu i Żydówka, Mefistofeles, Odprawa posłów greckich, Madama Butterfly w Łodzi). Za te i jeszcze inne kreacje powinna otrzymać co najmniej obywatelstwo honorowe obu tych miast! 

                                                                           Sławomir Pietras