Wakacyjne niepokoje przedwojenne

Opublikowano: poniedziałek, 06, lipiec 2020 06:43
Pietras Sławomir

Anna Lisiecka postanowiła oddać klimat, ekspresję i nastroje znanych, wybitnych i popularnych Polaków podczas wakacji bezpośrednio poprzedzających wybuch II wojny światowej. Wraz z nimi wybrała się do polskich kurortów, z których kilku nie ma już w naszych granicach: Truskawca, Kosowa Huculskiego, Kołomyi, Jaremcza, Zaleszczyk, Połągi, okolic Grodna…

 

Pisząc wydobyła z zapomnienia ich urok, ale jednocześnie przepięknie nakreśliła historię i dawną panoramę do dziś odwiedzanych: Sopotu, Gdyni, Orłowa, Helu, Zakopanego, Krynicy, Lanckorony, Ciechocinka, Kazimierza Dolnego, Wisły, Spały, Jaworza. Zajmując się ostatnimi przedwojennymi wakacjami Polaków udało się Lisieckiej uchwycić te liczne niepokoje, atmosferę niepewności i różnice poglądów na przyszłe losy Rzeczypospolitej, w atmosferze ciągłej jeszcze rozrywki, rekreacji, romansów i przygód towarzyskich.

 

O czymże nie dowiadujemy się z opowiadania dociekliwej, jak zawsze dobrze poinformowanej i dowcipnej autorki: że siatkę szpiegów Jerzego Sosnowskiego skazano w Niemczech 1935 roku na ścięcie toporem (!) i Hitler nie skorzystał z prawa łaski. Nad morzem tuż przed wojną wybierano „Miss plaży”. Dobrze że Jastarni, Juraty, Jastrzębiej Góry, ale „Miss Chałup?!” – zauważyła zgryźliwie Magdalena Samozwaniec. Na Mierzei Helskiej w dniu 8 sierpnia 1939 roku temperatura przekraczała 53ᵒ C, a w wodzie Bałtyku 27ᵒ C. W Jastarni martwiono się dochodzącymi z zagranicy opiniami, że „nie warto umierać za Gdańsk”, a – jak pisał Karol Irzykowski – „Bujać to my, ale nie nas” – powiedzenie, które pojawiło się właśnie wtedy. 

 

Kogóż nie było wśród stale już mieszkających, lub tylko przemieszkujących w Zakopanem: Kornel Makuszyński, Stanisław Ignacy Witkiewicz, Rafał Malczewski (felietonista, syn Jacka), Józef Fedorowicz (meteorolog), Feliks Parnell z żoną Zizi Halamą, Jerzy Czaplicki, Czesław Konarski, Zygmunt Wiehler (kompozytor Ada to nie wypada), Fryderyk Jarosy, Zofia Terné, Jerzy Jurandot, Stefania Grodzieńska, a w ekskluzywnym klubie karcianym grywał Antoni Słonimski i ponoć nawet rotmistrz Henryk Dobrzański (Hubal). 

 

Plotkowano, że w najnowszym filmie Uwaga, szpieg rolę tytułową grać będzie Nina Andrycz, a wśród „haremu metafizycznego” Witkacego wymieniano Stachurską, Turowską i Oknińską (której narzeczony, z zawodu fryzjer, biegał ponoć za nim ze świeżo zaostrzoną brzytwą). Renoma Witkacego znacznie wzrosła po jego śmierci. Pod koniec życia „geniusz z Zakopanego” brał ponoć tylko 50 zł za portret, których na zamówienie potrafił dziennie namalować nawet trzy.


 

Mało kto wie, że Jan Kiepura zanim wybudował w Krynicy piękny hotel Patria, kupił parcelę w Truskawcu. Tam ostatnie przedwojenne wakacje spędzała Zofia Nałkowska. „Kiedy wieczorem 13 czerwca opuszczała Warszawę, odprowadzał ją na dworzec Główny Bogusław Kuczyński” – odnotowuje wścibska Anna Lisiecka. Szkoda, że nie ostrzega, aby nie mylić nazwiska tego ówczesnego adoratora pisarki z naszym Bogusławem Kaczyńskim, który gdyby już wówczas żył, na pewno podjąłby się takiego zajęcia, nie zważając na różnicę wieku.

 

Mieszkający w moim rodzinnym Będzinie doktorostwo Kosibowiczowie każde wakacje spędzali w swej willi w Jaworzu u stóp Beskidu Zachodniego. Mieli tam nawet rodzinny grobowiec, w którym po latach spoczęli. Ich córka doktorowa Zofia Rydlowa, wdowa po bratanku Lucjana Rydla (Pana Młodego z Wesela Wyspiańskiego) często zapraszała mnie do odwiedzenia Jaworza, nieodległego przecież od Zagłębia. Dopiero od Anny Lisieckiej dowiaduję się, że w tym starym uzdrowisku słynącym z leczenia żętycą bywali Kazimierz Wierzyński, Zofia Kossak-Szczucka, Gustaw Morcinek, Jan Parandowski, Mira Zimińska, Stanisław Stempowski i Maria Dąbrowska. Wprawdzie o tej ostatniej Czesław Miłosz pisał, że „jej uroda była nieoczywista”, ale z Jaworzem wiąże się plotka o uczuciowym trójkącie Dąbrowskiej ze Stempowskim i właścicielem Uzdrowiska Jerzym Czopem, o którym po jego przedwczesnej śmierci napisała złośliwie: „Ponieważ musiał się udzielać bez ustanku wszystkim, gdyż jego czarowna (aż do znudzenia czarowna) obecność była głównym zabiegiem leczniczym zakładu, właściwie nie udzielał się nikomu…”. I jeszcze dodała „… był młodym człowiekiem tak wyjątkowej od stóp do głów urody, że nikogo podobnie pięknego nigdy w życiu ani przedtem ani potem, ani wśród mężczyzn, ani wśród kobiet nie spotkałam”.

 

To by było na tyle. Czytając opasły tom Wakacje 1939 i jednocześnie patrząc co się dzieje u nas i na świecie, toniemy w powodzi faktów, zdarzeń, wspomnień, anegdot i plotek, niepokojąc się, modląc i lękając, aby taki sam tytuł opatrzony datą 2020, nie został napisany już nigdy.

                                                                                   Sławomir Pietras