Pożegnanie Franka

Opublikowano: poniedziałek, 10, luty 2020 06:49
Pietras Sławomir

Jak codziennie wyszedł na wrocławskich Krzykach po poranne zakupy. Po powrocie źle się poczuł. Pogotowie, szpital, koronarografia i popołudniu już nie żył. Franciszek Knapik – jeden z najwybitniejszych polskich tancerzy drugiej połowy ubiegłego stulecia.

 

Jego edukacja baletowa związana była z Bytomiem i Poznaniem. Tam otrzymał pierwszy angaż w zespole Conrada Drzewieckiego w Teatrze Wielkim, gdzie wkrótce został solistą, partnerem wybitnej tancerki charakterystycznej Teresy Kujawy, przyjacielem, inspiratorem wielu jej konceptów choreograficznych, a później mężem. Byli wspaniałą, niezwykle barwną, pełną artystycznego uroku parą zarówno w życiu, jak i na scenie. W jej choreografiach Franciszek był niezapomnianym bohaterem baletów Rzeźby mistrza Piotra, Spartakus, Noce w ogrodach Hiszpanii, Coppelia, Kopciuszek, Polonia, Miłość Orfeusza, Ad libitum, Goya, Mity, Harnasie. Tańczył również czołowe partie w pracach innych choreografów: Jezioro łabędzie (Drzewiecki), Giselle (Jerszowa), Gajane (Eifman), Quattro movimenti (Wesołowski).

 

Jego kariera prowadziła przez Teatr Wielki w Poznaniu, Operę Wrocławską, Polski Teatr Tańca, Teatr Wielki w Łodzi i Operę Narodową. Jednak najcenniejsze dokonania baletowe tego artysty kojarzone są z Wrocławiem. Tutaj zamieszkał w roku 1970, a z nadodrzańskim pejzażem związał na stałe zarówno swą sztukę, jak i osobowość, lubianą i cenioną zwłaszcza w środowisku artystycznym. Stąd odbywał częste podróże w rodzinne strony do Jelenia, miejscowości nad Czarną Przemszą, niedaleko jej ujścia do Wisły w okolicach Oświęcimia. Uwielbiał opowiadać, jak jego ojciec zakłopotany dziecięcą ruchliwością muzykalnego syna wyczytał w gazecie anons o naborze 10-letnich kandydatów do szkoły baletowej w Bytomiu. Umieścił tam Franciszka w internacie, ale na kolejnych wywiadówkach domagał się potwierdzenia, że chwalony za postępy w nauce uczeń będzie mógł w przyszłości występować w cyrku.

 

Śmierć Franka jest dla nas dotkliwym ciosem. W życiu artysty baletu wszystko trwa krótko; dzieciństwo, młodość, kariera, często również szczęście osobiste. To ostatnie państwu Knapikom dopisywało niezmiennie przez długie lata tego udanego związku. Ich potomstwem były Jej wspaniałe choreografie i Jego wybitne role. Przez całe życie otaczało ich grono wiernych, kochających przyjaciół.


 

Tak też było w środę 29 stycznia na Cmentarzu Osobowickim nad Odrą. Miejsce w alei zasłużonych wyjednał u prezydenta Wrocławia szanowany przez artystów prezes Paweł Skrzywanek, niegdysiejszy szef wrocławskiej kultury, który od dawna powinien kierować którymś z wrocławskich teatrów, gdyby władza zajmowała się wartościami, a nie tylko polityką!. Szefowa Wrocławskiego Oddziału ZASP-u Urszula Drzewińska wespół z Mirosławem Pachem, niegdyś tancerzem, a od lat biznesmenem, zajęli się organizacją wszystkiego. Z Warszawy przyjechała specjalnie gwiazda opery polskiej Joanna Cortés, aby przy akompaniamencie utalentowanego organisty Michała Fiuka zaśpiewać na pożegnanie swemu zmarłemu koledze.

 

Nad urną pochylali się zapłakali rówieśni koledzy Franciszka: Emil Wesołowski (niegdysiejszy Jazon), Wiesław Kościelak (Spartakus), Henryk Walentynowicz (też Spartakus), Przemysław Śliwa (Albert), Henryk Konwiński (przed laty kolega ze sceny, a obecnie wybitny choreograf i reżyser wielu świetnych spektakli), Zbigniew Krzeszowiak (przybyły aż Kaiserslautern), Ryszard Węgrzynek (kompan z Polskiego Teatru Tańca). A wśród najlepszych tancerek epoki Maria Kijak (wielokrotna partnerka sceniczna), Krystyna Kosarewicz (razem na scenie we wczesnych latach kariery), Anna Szopa (solistka trochę później), Lucyna Sosnowska i Elżbieta Mazurkiewicz – reprezentantki Poznania), Anna Staszak (niezapomniana Medea), Bożena Lasota (po latach powrócona z Los Angeles), Danuta Kisielówna (wybitna postać Teatru Pantomimy Henryka Tomaszewskiego) i Karina Mickiewicz (dowód na szczęśliwe łączenie sztuki baletu z pantomimą).

 

Nie było niestety nikogo z jakichkolwiek władz, czy reprezentantów któregokolwiek z teatrów, na dobro których Franciszek Knapik z tak wielką determinacją, poświęceniem i oddaniem harował przez całą swoją roztańczoną karierę. Oni także przeminą, a my – obiecujemy Ci to Franciszku – również pozostaniemy w domach, aby ich nie żegnać, bo na to nie zasługują. Tymczasem bywaj i do zobaczenia w o wiele lepszym świecie!

                                                      Sławomir Pietras