Sprostowanie i wnioski kluczowe

Opublikowano: poniedziałek, 13, marzec 2017 06:18
Pietras Sławomir

W donosie do redaktora naczelnego „Angory” podpisanym przez Ewę Kuszewską – koordynatora pracy artystycznej Filharmonii Lubelskiej i Ewelinę Kowalską – głównego specjalistę do spraw wniosków kluczowych (sic !) tej instytucji jest prośba o „sprostowanie i uzupełnienie” mojego tekstu o Antoninie Campi.

Nie ma takiej potrzeby, skoro dyr. Jan Sęk „od dawna zajmuje się przypominaniem dorobku słynnej Antoniny z Lublina”, a Filharmonia Lubelska zorganizowała nawet festiwal. W jego programie, prócz notki biograficznej nie ma niczego, co wiązałoby się  z czcigodną  Nieboszczką. No, może z wyjątkiem repertuaru z epoki w recitalu Dominiki Zamory i wieczorze zatytułowanym „Antonina – perła z Lublina” w wykonaniu Joanny Woś, która na szczęście nie ma jeszcze dwustu lat i Antoniną Campi nie jest. Reszta festiwalowego programu to bożonarodzeniowa muzyka i kolędy, chałturnicze gale sylwestrowo-straussowskie oraz opasłe i pretensjonalne biografie dyrektorów Filharmonii.

Pod moim adresem autorki donosu pozwoliły sobie na uszczypliwości w stylu „znany koryfeusz wiedzy o tajnikach opery… Campi powraca w glorii i chwale dopiero z chwilą, kiedy dowiedziała się o jej istnieniu E. Vesin… i napisał parę ciepłych zdań S. Pietras”, czy „…włączył się nagle i zarazem tak energicznie w promocję …”. Na końcu donosu jest informacja „że orkiestra i śpiewacy prezentują w naszej instytucji artystycznej swój kunszt bez konieczności wspomagania się środkami technicznymi”.

Niezależnie od tego, co by to miało znaczyć Filharmonii Lubelskiej „stoi w gardle” konkurs zainicjowany przez wybitną śpiewaczkę Ewę Vesin (też lubliniankę). Zaczynam rozumieć, dlaczego podczas konkursowego koncertu finałowego Filharmonia za ścianą dawała II symfonię Mahlera Zmartwychwstanie. Nietakt podwójny, ponieważ działo się to jeszcze w karnawale, a z tym tematem lepiej byłoby poczekać do Wielkanocy. Jak się jednak okazuje w niedzielę palmową Wojciech Rodek będzie dyrygował tym utworem w Teatrze Wielkim w Łodzi. Tak więc karnawałowe wykonanie za ścianą było dla dyrygenta zaledwie próba generalną.


Jaki jest z tego wszystkiego „wniosek kluczowy”? W Lublinie zagrały niezdrowe emocje i ambicje wokół idei, która powinna łączyć, a nie dzielić. Między wierszami dostało się bogu ducha winnej Ewie Vesin, a przy okazji i mnie.

Apeluję, aby zadbać o nie wylewanie dziecka razem z kąpielą, a zamiast tego rozpocząć rzetelne studia nad życiorysem i karierą Antoniny Campi. Słowa te kieruje do jedynych możliwych rozjemców, jakimi mogą być w tej sprawie lubelskie władze. Zaś panie Kuszewska i Kowalska niechże zajmą się swoją pracą i obowiązkami, co jest „kluczowym problemem”, jeśli chodzi o hierarchię służbową i porządek rzeczy.

Tymczasem trzymam w ręku wydany przez Teatr Wielki – Operę Narodową album poświęcony Krzysztofowi Pastorowi z okazji jego 60-tych urodzin. To piękne wydawnictwo, uwzględniające zarówno karierę solistyczną jak i choreograficzną twórcy i dyrektora Polskiego Baletu Narodowego. Jakość edytorska najwyższa, rozmiary godne tej wspaniałej kariery, obszerny materiał fotograficzny dobrany na poziomie światowym. Czuje się tu rękę Pawła Chynowskiego, również autora tekstu o pracach choreograficznych Pastora. Ale również artykuł o samym Jubilacie (Maggie Foyer) i wywiad z nim (Anna Kaplińska-Struss) napisane zostały na wysokim, profesjonalnym poziomie.

Żaden z poprzedników Pastora w sztuce choreograficznej nie doczekał się tak wspaniałej publikacji. Ani Drzewiecki, ani Gruca, Jarzynówna, Borkowski, Parnell, Miszczyk, Kapliński, Papliński, czy Wesołowski. Inna sprawa, że 60. letni Pastor rozmiarami i jakością dokonań prześcignął swoich choreograficznych ojców. Inna sprawa, że na swej drodze dawniejsi twórcy baletowi nie spotkali takich postaci, jak Waldemar Dąbrowski (podjął decyzję o powstaniu Polskiego Baletu Narodowego), czy Paweł Chynowski (gwarancja  należytej organizacji, profesjonalnej promocji, dobrego obyczaju teatralnego, umiejętności literackich i kultury osobistej). Wszystko to nie zaistniałoby, gdyby nie talent, pasja, wiedza i rozmach artystycznych przedsięwzięć Krzysztofa Pastora.

I to byłoby na tyle w dziedzinie „wniosków  kluczowych”, jako że w sztuce jakikolwiek specjalista od tych rzeczy – zwłaszcza na etacie – jest doprawdy niepotrzebny.

                                                                           Sławomir Pietras