Trwanie w oka mgnieniu

Opublikowano: poniedziałek, 23, marzec 2015 08:59
Pietras Sławomir

Nikt nie wynalazł sposobu aby nasze dokonania na tej ziemi nie zostały nigdy zapomniane i trwały wiecznie. Napisała do mnie z Torunia smutny list pani prof. dr Joanna Mianowska, matka utalentowanego doktora muzykologii Jarosława, mojego współpracownika w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Przed laty umożliwiłem mu redagowanie interesującego periodyku Operomaniaaby przestał w prasie codziennej nieustanie czepiać się moich spektakli, artystów, mnie samego i mojego Teatru. Robił to zresztą profesjonalnie i od czasu do czasu trafnie, ale wolałem dla dobra sprawy trzymać go blisko siebie.

Często wyjeżdżał w dalekie podróże. Z ostatniej przywlókł jakąś paskudną chorobę tropikalną, której przed 6 laty nie zdołał pokonać. Pozostawił kilka rozpraw muzykologicznych, wśród których książkowe wydanie Afektu w operach Mozarta i Rossiniego i Krzywego lustra opery przetrwają w dorobku polskiej muzykologii. Pozostawił zrozpaczoną Matkę, zasmuconych przyjaciół i wychowanków, którzy póki żyją o nim nie zapomną. Przemknął wśród nad jak meteor.

Do meteorów, ale na szczęście niegasnących należy sztuka wokalna Małgorzaty Walewskiej. Dopiero co jej profesorka, śp. Halina Słonicka przyszła do mnie w sprawie zaangażowania swej najlepszej wychowanki do Opery Narodowej, a już od niedawna gwiazda nakładając okulary na swe piękne oczy zasiada z powagą w telewizyjnych jury, dyrektoruje nowosądeckiemu konkursowi Ady Sari, prowadzi kursy mistrzowskie i tylko od czasu do czasu śpiewa w polskich teatrach operowych. Jak na meteora, nie powinna gasnąć za wcześnie a przeciwnie – świecić coraz mocniej.

Na początku marca w telewizji rozdawano Polskie Oskary, czy Orły 2015.Wieczór prowadziła Grażyna Torbicka, która ma prawo to robić, bo zapewne chodzi do kina i w dziedzinie filmu ma swoje kompetencje. Niestety mało trafne komentarze, nieśmieszne dowcipy i rozwlekły scenariusz uniemożliwił jej sukces, mimo pięknej sukni i wyglądu akurat na swój wiek.


Wśród dam polskiego teatru wręczających statuetki wyróżniała się odziana w firanki Grażyna Szapołowska i anonsowana jako „hmm!” Hajduczek Magdalena Zawadzka. Wśród odbierających statuetki Tomasz Kot za filmowe wykreowanie postaci Zbigniewa Religi, Kinga Preis - nieukarana za przyjęcie fatalnej roli gospodyni proboszcza w serialu Ojciec Mateusz, ale za to najsympatyczniej dziękująca za Orła 2015, oraz Maja Ostaszewska, uznana za najlepszą aktorkę ubiegłego roku. W atmosferze gali czuło się brak Macieja Stuhra, który poprzednie wieczory prowadził perfekcyjnie i z fantazją.

W aktorskiej stajni Warlikowskiego obok Ostaszewskiej, Cieleckiej, Dałkowskiej, Celińskiej, Hyry, Stuhra i Poniedziałka, gra mniej znany aktor Wojciech Kalarus. Niedawno powierzono mu rolę Profesora w Lekcji Ionesco, wystawianej w Mazowieckim Instytucie Kultury. W oka mgnieniu wykorzystał tę szansę, porywająco wykonał najeżoną trudnościami, niebezpieczną dla wykonawcy rolę i po raz kolejny zdobył cenny paszport grania wśród najlepszych.

Uznanie, wzruszenie i wdzięczność budzą pojawiający się na szklanym ekranie nestorzy polskiej sceny Danuta Szaflarska, Franciszek Pieczka i Barbara Kraftówna. Ich kariery wywołują uczucia przemijania, bezradności i pokory wobec upływającego czasu. Daje to szansę o wiele dłuższego trwania, a może nawet nieśmiertelności gigantom z innych dziedzin: Mikołajowi Kopernikowi z Torunia, Karolowi Wojtyle z Wadowic, Fryderykowi Chopinowi z Żelazowej Woli, Marii Curie–Skłodowskiej z Warszawy, czy Lechowi Wałęsie z Popowa. Ale oni wszyscy wobec wieczności, to też tylko mgnienie oka.

Dlatego z całą stanowczością namawiam do dystansu i umiaru w myśleniu o muzykologu Jarosławie Mianowskim, sztuce wokalnej Małgorzaty Walewskiej, konferansjerce Grażyny Torbickiej, ubiorach Szapołowskiej i Zawadzkiej, sukcesach Tomasza Kota, Mai Ostaszewskiej i Wojciecha Kalarusa, kiepskiej roli serialowej Kingi Preis i nieobecności Macieja Stuhra tam, gdzie być powinien.

Ale niczym jest przemijanie artystów i narodowych gigantów wobec tego, co nam grozi, kiedy patrzymy na to co się dzieje niedaleko od nas na Wschodzie. 

                                                              Sławomir Pietras