Niech się święci Dzień Śpiewaka

Opublikowano: poniedziałek, 13, czerwiec 2016 07:27
Pietras Sławomir

Mając prześmiewczy stosunek do dni pocztowców, kulturoznawców, pszczelarzy, teściowej, przytulania, nie mówiąc już o dniu bez prezerwatywy, wolnej sztuki czy pustej klasy z ironią przyjąłem do wiadomości, że przed 18-laty Sekcja Teatrów Muzycznych ZASP-u ogłosiła 20 maja Dniem Artysty Śpiewaka.

Ten ironiczny stosunek towarzyszył mi przez wszystkie lata. Pod koniec tego maja wybrałem się jednak na uroczystość Dnia Artysty Śpiewaka do siedziby ZASP-u przy Alejach Ujazdowskich. Rozrzut pokoleniowy zgromadzonych tam wokalistów nakazał mi rezygnację z jakiejkolwiek ironii. Należy sobie uświadomić, że śpiewacy stanowią w gronie ludzi kultury wcale pokaźną grupę zawodową. Około 300 solistów występuje aktualnie w Operach, Teatrach Muzycznych i Filharmoniach. Co najmniej drugie tyle to studenci i pedagodzy na Wydziałach Wokalnych, Akademii i Uniwersytetów Muzycznych. Kilkudziesięciu polskich śpiewaków przebywa na kontraktach w teatrach zagranicznych. Ponad 2000 artystów chóru działa w zespołach pieśni i tańca, chórach filharmonicznych, zespołach młodzieżowych i dziecięcych, grupach uprawiających muzykę religijną przy kościołach i parafiach oraz licznych zespołach skupiających wolontariuszy śpiewających na poziomie profesjonalnym.

O ile dla artystów śpiewających dla przyjemności obchody Dnia Śpiewaka stanowią atrakcję towarzyską, to dla zawodowców czerpiących z wokalistyki źródło utrzymania, śpiewanie jest problemem egzystencji materialnej, praw pracowniczych i sytuacji socjalnej.

Myślałem o tym siedząc pośród reprezentantów wszystkich pokoleń polskiej wokalistyki na uroczystości w ZASP-ie. Nie muszę opowiadać, jak barwne jest to środowisko. Czym skromniejsza kariera, tym fantazyjniejsze odzienie, przypominające kostiumy sceniczne. Im większe sukcesy artystyczne w czasach minionych, tym częstsze demonstrowanie rzekomo nienagannej formy wokalnej, mimo upływu lat, a nawet dziesięcioleci. Osobne kuriozum dotyczy wieku śpiewających artystów. Odmładzanie się przy wymianach dowodów osobistych sprawiło, że pewien mezzosopran według biografii musiałby debiutować w partii Amneris w wieku lat sześciu, a znana sopranistka liryczna, urodziłaby syna mając dwa lata.


Łatwiej jest kolekcjonować anegdoty o śpiewakach, niż zajmować się trudnymi problemami tego niełatwego zawodu. Możliwość przechodzenia na wcześniejszą emeryturę jest w naszym kraju pieśnią przeszłości. Rynek pracy jest o wiele mniejszy, niż ilość artystów rozpoczynających karierę. Oblicze profesjonalne dojrzewa ostatecznie dopiero poprzez pracę w teatrze. Ale odkąd teatrami zaczęli rządzić reżyserzy, a myślenie o sztuce zdominowały pieniądze, ofiarą padli niezatrudniani na stałe (młodzi) i zwalniani z etatów (starsi) soliści.

SPAM i ZASP to dwa stowarzyszenia, które mogłyby zająć się losem polskich wokalistów. Najtrudniejszym problemem jest przełamywanie obojętności śpiewaków na organizowanie się i walczenie o swoje sprawy. Na terenie ZASP-u zajmuje się tym niestrudzona Danuta Renzówna, Wanda Bargiełowska i Mirosław Kosiński. Robią co mogą, ale ciągle otacza ich zbyt małe grono śpiewającej młodzieży, a za to liczne zastępy nestorów i jubilatów. Dla dobra tradycji, obyczaju i zwykłej ludzkiej przyzwoitości należy pamiętać zwłaszcza o najstarszych i bezradnych. Starość często trwa dłużej, niż młodość i kariera.

Doświadczyła tego zmarła przed kilkoma tygodniami w Krakowie Maria Vardi-Morbitzerowa. Dożyła aż 103. lat. Pojechałem na Cmentarz Rakowicki pożegnać przedwojenną uczennicę samej Heleny Zboińskiej-Ruszkowskiej. Na scenie Opery Śląskiej od roku 1949 była między innymi Rusałką, Lizą, Toscą, Madama Butterfly, Mimi, Małgorzatą, Nealą, i Halką. W dzieciństwie i młodości oglądałem ją wielokrotnie w całym tym repertuarze.

Była również wybitnym pedagogiem. Nad mogiłą wśród jej wychowanków stali Alicja Słowakiewicz i Feliks Widera. Oni wykształcili już następne pokolenie śpiewaków, które uświetniło śpiewem mszę żałobną swej wokalnej babki. Jej długie i piękne życie jest ilustracją  nieco przewrotnego twierdzenia, że jeśli nie ma wojny światowej, a czołg nie wjechał w pochód 1 majowy, to śpiewaczka operowa z prawdziwego zdarzenia powinna żyć wiecznie.

Żegnaj pani Mario na drodze w zaświaty, oby bardziej usłanej różami, niż Twe ziemskie wędrowanie. A u nas, jak co roku, niech się święci Dzień Śpiewaka.

                                                                        Sławomir Pietras