Obywatelem honorowym być

Opublikowano: poniedziałek, 11, styczeń 2016 07:24
Pietras Sławomir

Honorowi obywatele Warszawy tworzą Radę zbierającą się kilka razy w roku w różnych miejscach stolicy w celu wyrażenia opinii w sprawach istotnych dla miasta. Ale nie tylko. Ostatnie spotkanie odbyło się 16 grudnia w Muzeum Warszawskiej Pragi. Poświęcono je planom rewitalizacji tej dzielnicy, w tym także inwestycjom kulturalnym.

Z 27-miu żyjących honorowych obywateli stolicy 6-ciu reprezentuje różne dziedziny kultury: Andrzej Wajda – oscarowy reżyser, Irena Santor – najwspanialsza pieśniarka, Barbara Wachowicz – charyzmatyczna pisarka-patriotka, Norman Davies – wybitny historyk, Marek Kwiatkowski – równie wybitny muzealnik i dyrektor polskich teatrów operowych - czyli ja.

W stuletniej tradycji przyznawania tego tytułu znalazło się 73 postaci. Wśród nich Józef Piłsudski, Ignacy Paderewski, Józef Haller, Maria Skłodowska-Curie, Stefan Starzyński, Aleksander Gieysztor, Jerzy Waldorff, Jan Paweł II, Władysław Bartoszewski, Józef Glemp, Marek Edelman, Jan Nowak Jeziorański, Wiesław Chrzanowski, Lech Wałęsa, Irena Sendlerowa, Erwin Axer, Tadeusz Mazowiecki, Lech Kaczyński, Aleksander Kwaśniewski i Jerzy Buzek.

Trzeba przyznać, że poza iście honorowym traktowaniem, nasze gremium ma realny wpływ na sprawy dotyczące Warszawy, o czym każdorazowo dyskutujemy. Jeśli chodzi o moje interpelacje w sprawie powrotu do warszawskiej tradycji wspaniałej sztuki operetkowej, to na razie nie wzbudzają one należytego posłuchu. Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz argumentuje, że nie ma w Europie drugiej stolicy, w której funkcjonuje aż 19 teatrów na garnuszku municypalnym. Obecnie więc trudno byłoby znaleźć pieniądze na powstanie teatru Operetki Warszawskiej z prawdziwego zdarzenia. Chałturnicze uprawianie tego gatunku, a zwłaszcza pod mazowieckim teatralno-muzycznym szyldem na obrzeżach stolicy nie ma żadnego sensu.

Ale kropla drąży skałę. Ponieważ młodsza siostra opery jest niezniszczalna i odporna wierzę, że Warszawa kiedyś doczeka się operetkowej świątyni, a w niej klasycznych, uwielbianych przez publiczność i artystów spektakli na najwyższym poziomie.


A jak współdziała się obywatelom honorowym z innymi miastami, które ich zaszczyciły? Na własnym przykładzie powiem, że różnie. Ślady, które pozostawiła moja operowa działalność w Łodzi, Wrocławiu i Poznaniu przejawiają się w przyjaznych uśmiechach, pozdrowieniach, serdecznych wspomnieniach i komplementach, szczególnie na spotkaniach i wieczorach autorskich, gdy tylko się tam pojawię.

Natomiast w Lądku-Zdroju, którego też jestem obywatelem honorowym, od 7 lat co miesiąc odbywam wieczory poświęcone wielkim Polakom, gromadzące w kąpielisku „Wojciech” wielu mieszkańców i kuracjuszy. Przedstawiłem już blisko setkę najwybitniejszych postaci. Biorę również czynny udział w organizowaniu Lądeckiego Lata Baletowego, którego byłem niegdyś inicjatorem. Obecnie rozrosło się ono do rozmiarów poważnego, międzynarodowego festiwalu.

Gorzej było w Kudowie-Zdroju. Najpierw zaszczycono mnie obywatelstwem honorowym za kilkunastoletnie kierowanie Festiwalem Moniuszkowskim. Zasadzono nawet na moją cześć dąb w miejscowym parku zdrojowym. Ale zaraz potem wylano mnie podstępnie, niestety z nienajlepszym skutkiem dla pamięci o Moniuszce.

Podobnie było w rodzinnej Czeladzi. Chcąc się odwdzięczyć za urodzenie i chrzest w tamtejszym kościele św. Stanisława Męczennika, najpierw wymyśliłem, potem zaprogramowałem, a następnie przez kilkanaście lat pokierowałem festiwalem Ave Maria, po świecku zachęcając moich krajan do słuchania muzyki. Każdorazowo gromadzili się tłumnie i rzęsiście oklaskiwali wielu występujących śpiewaków, aktorów, chóry i orkiestry, że aż świątynia pękała (i nawet dziedziniec się obsunął).

Uroczyście ogłoszono mnie honorowym obywatelem Czeladzi. Cóż z tego, kiedy bez podania powodu najpierw jakaś piekielna baba w roli burmistrza odebrała mi celebrowanie tego autorskiego dzieła i powierzyła je pewnemu księciu polskiej chałtury, który to wszystko zaprzepaścił, bo subtelnej idei tak unikalnego festiwalu w ogóle nie zrozumiał. Wkrótce na urząd burmistrza nastał jakiś szaleniec i ten ostatecznie mnie przepędził.

I bądź tu obywatelem honorowym!

                                                                    Sławomir Pietras