Podobieństwa i różnice

Opublikowano: poniedziałek, 14, grudzień 2015 08:02
Pietras Sławomir

Zakochałem się w Zatoce Perskiej. Konkretnie w Omanie, Emiratach Arabskich, a zwłaszcza w Dubaju. Kraje te mają długą i bogatą historię. Mogłoby z tego powstać wiele librett operowych i baletowych. Ich obecny dobrobyt, narodowe bogactwo i luksus jest zaprzeczeniem naszych wyobrażeń o arabskich uchodźcach. Nie zupełnie jest prawdą, że źródłem tych dóbr jest ropa naftowa. Aktualnie daje ona niecałe 20 % dochodu narodowego, a resztę przynoszą różnorakie transakcje finansowe, surowce strategiczne i turystyka.

Jeszcze 30 lat temu w Omanie było tylko 10 km drogi brukowanej. Teraz Oman i Emiraty oplecione są gęstą siecią luksusowych autostrad, posiadają nowoczesne lotniska, zapierające dech wieżowce oraz sztuczne wyspy w Dubaju z infrastrukturą przewyższającą wszystko, co mogłoby się przyśnić w bajkach z tysiąca i jednej nocy.

Oparty na islamie system karny nie pozwala pić wódki, zażywać narkotyków i palić papierosów (chyba, że tak jak u nas, tylko w specjalnych gettach). Nie wolno również gwałcić, spółkować ze zwierzętami, uprawiać seksu w ramach tej samej płci oraz – co u nas zupełnie niezrozumiałe – odbywać pieszczot i stosunków pozamałżeńskich. Ponieważ dotyczy to zarówno tubylców jak i cudzoziemców, cały czas chodziliśmy nieprzyzwoicie trzeźwi, palili tylko ukradkiem, a o uprawianiu seksu nawet nie było mowy, jako że wśród podróżników łódzkiego „Grand Touru” od zawsze panuje cnota, powaga, operowa religijność i baletowa ochota, ale tylko na tańce narodowe i przyśpiewki patriotyczne.

Wdzięki kobiet arabskich przed niewiernymi szczelnie zakrywane są ciemnymi długimi sukniami i zawojami. Kobiety nie są fatygowane udziałem w wyborach. W Omanie panuje sułtan Quaboos bin Said Al Busaidi, którego urząd jest dziedziczny, mimo że jest starym kawalerem. Kobiety mogą za to służyć w policji i tworzyć różnego rodzaju organizacje, czego byłem świadkiem w hotelu Plaza, gdzie obradowała właśnie taka zakwefiona liga kobiet.

Dla Europejczyka nie ma nic bardziej rozczarowującego, jak wielożeństwo. Wolno mieć tylko cztery żony i trzeba im oraz zrodzonemu z nich potomstwu zagwarantować przyzwoity standard życia. Jedynym pocieszeniem jest stosunkowa łatwość uzyskania rozwodu.


Późną nocą wracając z Królewskiej Opery w Maskacie napotykaliśmy na nadmorskiej estakadzie liczne pary młodych, w swych śnieżnobiałych sutannach pięknie wyglądających Arabów. Oni czekają – powiedział ktoś – aż usną wszystkie cztery żony i stado dzieci. Wtedy we własnym gronie odpoczywają, po spełnieniu fatygujących obowiązków małżeńskich.

Dominującym wrażeniem w kontaktach z ludźmi jest uśmiech, szczere patrzenie w oczy i niewymuszona uprzejmość. U nich nie ma partii politycznych. Emiratami rządzi szejk Mohammed bin Rshid Al Maktoum, u boku którego coraz częściej pojawia się jego syn – przyszły następca. Od kilkudziesięciu lat trwa nieprawdopodobny dobrobyt, wielki bum inwestycyjny oraz olbrzymia imigracja głównie z Indii, Filipin, Pakistanu i Afryki. O ile w Omanie trzy czwarte ludności stanowią Arabowie, to w Emiratach jest ich już tylko 40%.

W drodze do Dubaju wsiadła na Okęciu  grupa młodych polskich „biznesmenów”. Jeden z nich – nie zważając na współpasażerów – blisko godzinę wydzierał się przez komórkę, wydając jakieś polecenia. Popisywał się przy tym nieuctwem, prostactwem, brakiem wychowania i rozumu. Potem zamówiwszy dla swego towarzystwa drinki brylował wątpliwymi dowcipami, z których ordynarnie zaśmiewała się czereda jego podwładnych. Po co oni tam jechali nie wiem i wolę nie wiedzieć.

Natomiast my obejrzeliśmy w Królewskiej Operze w Omanie balet Asafiewa Fontanna Bachczysaraju w wykonaniu rosyjskiego zespołu baletowego z Permu oraz orkiestry z Zagrzebia. Spektakl wspaniały. Dzieło to oparte jest na poemacie Puszkina o porwaniu córki hrabiego Potockiego Marii przez Tatarów, których chan Girej zakochał się w pięknej Polce.

W poszukiwaniu cennych poloników w kulturach cudzoziemskich zawędrowaliśmy aż nad Zatokę Perską. Chciałoby się, aby Polski Balet Narodowy zajął się wspaniałymi aspektami naszego dziedzictwa, utrwalonymi w twórczości cudzoziemców.

Ale czy ktoś nas posłucha?

                                                                        Sławomir Pietras