Świat opery bez Callas

Opublikowano: środa, 30, wrzesień 2015 11:33
Pietras Sławomir

Nie byłem nigdy przesadnym czcicielem rocznic. Wyjątkiem jest 16 września, kiedy to przed 38. laty w swym paryskim mieszkaniu po kilkuminutowym ataku serca zeszła z tego świata największa diva operowa naszych czasów Maria Callas.

W każdą rocznicę jej śmierci popadam w głęboką zadumę. W tym roku wzbogaciło ją polskie wydanie jej najnowszej biografii pt. „Maria Callas – primadonna stulecia” Anny Edwards. Książka napisana świetnie, pełna wiarygodnych faktów, pozwalająca się czytać z zainteresowaniem, wywołująca często nieoczekiwane napięcie. Po zakończeniu lektury odłożyłem egzemplarz na półkę obok greckich, włoskich, francuskich i angielskich prac poświęconych Callas, takich autorów jak Stelios Galatopoulos, Adrianna Stassinopoulos, Seven Linakis, Carla Verga, Renzo Allegri, Claude Dufresne, Pierre Jean Remy, Jacques Lorcey i John Ardoin.

Trudno sobie wyobrazić, co powiedziałaby Callas, ujrzawszy dzisiejszy obraz sztuki operowej na świecie. Mówiłem o tym do publiczności podczas Festiwalu Krystyny Jandy, który co roku kreuje w Szczawnie Zdroju Paweł Skrzywanek, prezes tamtejszego Uzdrowiska, lepiej niż ktokolwiek rozumiejący życiodajną symbiozę zdrowia ze sztuką. W tym roku starczyło pieniędzy tylko na dwa spektakle z repertuaru teatrów Krystyny Jandy. Najnowsza jej premiera Maria Callas. Master Class musi poczekać do edycji przyszłorocznej. Obecność tego spektaklu na festiwalu aż się prosi w urzekającym wnętrzu Teatru Zdrojowego, co podsuwam pod rozwagę i sumienie hojnych dolnośląskich sponsorów, równie niezbędnych sztuce, jak zdumiewające kreacje Krystyny Jandy.

Jej Maria Callas otrzymała dziesiątki recenzji pełnych uznania, pochwał i zachwytów. Spektakl ten oglądamy po 44 latach, od kiedy Callas po zakończeniu kariery i ośmiu latach milczenia zdecydowała się dać kursy mistrzowskie w nowojorskiej Juliard School of Music. Z zapisów tych zajęć powstał fascynujący spektakl, który jest bezcennym aneksem do ciągle żywych i rozchwytywanych na całym świecie nagrań, konterfektów i biografii tej epokowej śpiewaczki.


Podczas rocznicowej zadumy długo by rozważać, czym jest obecnie świat opery bez Marii Callas. Po dominacji wokalnych gwiazd i hegemonii dyrygentów sztuka, ta przeszła pod władanie reżyserów. Jeśli są utalentowani, lojalni wobec twórców muzyki i śpiewanych tekstów, a zwłaszcza rozumiejący poetykę tego rodzaju teatru, powstają spektakle wybitne, poruszające i twórcze. Jeśli natomiast talent zastępują sprytem, szacunek do muzyki i libretta wymądrzaniem się i nieuctwem, a konwencję operową pseudo wynalazkami i tupetem, powstają potworki, nieporozumienia i głupoty.

Próbkę czegoś takiego dał wprawdzie nie reżyser, a jedynie właściciel blogu o nazwisku Maciej Stroiński, którego przedrukowano w e-teatrze, jako że napisał o Callas po obejrzeniu spektaklu Jandy. Swoją niechęć do naszej operowej świętości okrasił obscenicznymi cytatami z wypowiedzi Onasisa, Witkowskiego, Gombrowicza i … Jezusa Chrystusa (!). Ufundowane przez ofiarnych widzów nowe siedzenia w Och-Teatrze nazwał „fotelami z niedawnej ściepy”. Coś tam jeszcze ciągle bełkocząc określił Warszawę jako „męciarstwo i robienie wiatru”, a Callas „rządzącą się…prukwą…ze skrzekiem z gardła”. Pośród tej ordynarnej gonitwy myśli dostało się też bezbłędnie śpiewającej w spektaklu Jolancie Wagner, ale już nie „słodkiemu” Tadeuszowi Szlenkierowi. Nie mogąc się bezpośrednio dorwać do boskiej nieboszczki, jeszcze na koniec ponatrząsał się nad Krystyną Jandą i opatrzył to wszystko tytułem „Piosenkarka”.

No cóż, świat opery bez Callas przerywa – sądzę, że tylko na pewien czas - dzieje tej sztuki, oparte na teatralnym gwiazdorstwie, wykreowanym przez Rossinich, Bellinich, Donizettich, Verdich, Wagnerów, Czajkowskich i Puccinich, którymi do dziś karmi się każdy teatr operowy. Obecnie nawet najwybitniejsze śpiewaczki z różnych powodów nie tworzą wokół siebie klimatów swej wielkiej poprzedniczki.

Ale to kiedyś wróci, mimo pisaniny pana Stroińskiego, o którym nikt wkrótce nie wspomni, choć chciał obrazić pamięć samej Marii Callas.

                                                                        Sławomir Pietras