Ten zadziwiający Sławomir Woźniak...

Opublikowano: poniedziałek, 08, czerwiec 2015 11:09
Pietras Sławomir

Gdyby w naszym kraju emocje towarzyszące uprawianiu sztuki baletowej były porównywalne ze sportowymi, przyjazd Sławomira Woźniaka z własnym amerykańskim zespołem baletowym na XXIII Łódzkie Spotkania Baletowe byłby nie lada sensacją.

Woźniak debiutował jako solista baletu w rodzinnym Wrocławiu, po czym związał się z łódzkim Teatrem Wielkim, gdzie szybko stał się gwiazdą w takich spektaklach, jak Kopciuszek, Grek Zorba, Szecherezada i Amerykanin w Paryżu. Następnym etapem jego kariery była Warszawa. Jako I tancerz ugruntował swą pozycję czołowej postaci polskiego baletu (Jezioro łabędzie, Święto wiosny, Romeo i Julia, Legenda o Józefie, Cudowny Mandaryn, Powracające fale, Gry, Trzech Muszkieterów, Spartakus, Bajadera).

Tutaj ukończył wyższe studia baletmistrzowskie i zadebiutował jako choreograf stał się laureatem kilku międzynarodowych konkursów w warszawskiej Szkole Baletowej wykształcił dwóch utalentowanych synów, a w Poznaniu stworzył wspaniałe spektakle Coppelii i Dziadka do orzechów.

Wreszcie przed 10 laty odkupił od Iriny Fokiny Szkołę Baletową w Phoenix, stolicy stanu Arizona. Rozwinął tę uczelnię otwierając na najnowsze trendy sztuki baletowej, kształcącą obecnie ponad 500 uczennic i uczniów, z których wielu wygrywa konkursy, otrzymuje kontrakty i robi kariery. Na bazie Master Ballet Academy – bo tak się oficjalnie nazywa – corocznie wystawia cykl spektakli Dziadka do orzechów, cieszący się w Arizonie olbrzymim powodzeniem.

Woźniak nie uczynił tego sam. Starannie skompletował międzynarodowe grono pedagogów, wśród których znalazła się jego żona Irena, niegdyś świetnie zapowiadająca się w Polsce balerina, która z czasem porzuciła karierę sceniczną, zajmując się wszystkim trzema tańczącymi członkami rodziny. Wśród współpracowników Woźniaka znalazło się kilku młodych, wybitnych utalentowanych choreografów: często nagradzany Filipińczyk Francisco Gella, gwiazda Cirque du Soleil Albert Blaise Cattafi, oraz Włoch Ricky Marcelino Palomino, hollywoodzki artysta zajmujący się jednocześnie tańcem, choreografią, pedagogiką, komponowaniem muzyki i projektowaniem kostiumów.


Przed rokiem ich twórczość zainaugurowała działalność stworzonego przez Woźniaka zespołu Phoenix Ballet. W jego składzie znaleźli się najlepsi absolwenci Master Ballet Academy, oraz Sławomir junior i Michał - synowie założyciela - którzy opuścili stanowiska solistów konkurencyjnego Arizona Ballet. Po pierwszych sukcesach na scenach amerykańskich, oraz tournée po Chinach i Brazylii Phoenix Ballet po raz pierwszy pojawia się w Europie i to w Łodzi, miejscu młodzieńczych sukcesów jego kreatora.

Chciałoby się mu gratulować wszystkiego: wysokiego i wszechstronnego wyszkolenia tancerzy, wielkiej dyscypliny pracy na scenie, urody długonogich i długowłosych ośmiu świetnie dobranych tancerek i siedmiu szarmanckich w ruchu kawalerów, oraz kunsztu i dobrego smaku w zestawieniu repertuaru Wieczoru Baletowego, zatytułowanego Rising. Zmienność nastrojów, różnorodność technik tańca ewoluowanie od czystej formy do baletu narracyjnego, finezyjne dobranie muzyki do poszczególnych choreografii, oraz profesjonalne operowanie dobrze przemyślaną koncepcją świateł – oto głownie zalety Woźniakowskiej prezentacji. Doceniła to łódzka publiczność rzęsistymi brawami i owacją na stojąco.

Ten zadziwiający Woźniak… Człowiek pełen zadziorności, przebojowy, uparty, często ryzykujący zbyt wiele… jednocześnie artysta ,,całą gębą”, przez lata kariery z wdziękiem eksponujący  swój kunszt tańca, aktorstwo, radość tańczenia, a obecnie wyobraźnię choreograficzną, umiejętność kompozycji sytuacji scenicznych, do tego talent pedagogiczny, rozeznanie w baletowych trendach, zdolności organizacyjne i nie wymuszoną, naturalną pracowitość.

Jest mi znany aż nadto dobrze. Angażowałem go na wiele lat do Łodzi i Warszawy, odbył wiele organizowanych przeze mnie tournée, w Poznaniu działał ze mną w charakterze choreografa i gościnnego solisty. Nie raz byłem w trudnych dla niego momentach. Należy do tzw. postaci kontrowersyjnych, ale jest dzieckiem szczęścia, facetem zadziwiającym, wybitnym. Może kiedyś napiszę o nim książkę…

Niech działa dalej, na razie wystarczy ten felieton!

                                                                              Sławomir Pietras