Śpiewane lata Ewy Iżykowskiej

Opublikowano: poniedziałek, 11, maj 2015 05:22
Pietras Sławomir

To nie bywałe w skali polskiej, ba - nawet światowej, aby Opatrzność jedną osobę obdarowała aż tyloma artystycznymi przymiotami, które odpowiednio ukształtowane legły u podstaw artystycznej kariery. Mowa o Ewie Iżykowskiej, śpiewaczce nie schodzącej ze scen i estrad począwszy od lat osiemdziesiątych, a już w naszym stuleciu pedagogu z coraz bardziej interesującymi rezultatami, obecnie prorektorze Uniwersytetu Muzycznego w Warszawie.  Od czasu do czasu śpiewa jeszcze repertuar pieśniarski, aby młodzieży dać przykład mistrzostwa interpretacji i kunsztu w posługiwaniu się głosem.

Niedawno uczyniła tak na wieczorze jubileuszowym w sali koncertowej swej uczelni obliczywszy, że mija właśnie 35 lat jej pracy artystycznej. Uroczystość cechowała zawstydzająca skromność. Tylko niezawodny ZASP rękami jak zawsze aktywnej i koleżeńskiej Danuty Renzówny wręczył wciąż młodej Nestorce okazałą statuetkę, ciężką i solidną. Nie było sążnistych przemówień laudacji, orderów, medialnego szumu, ani stada celebrytów. Nawet niektórzy wychowankowie Maestry przyszli odziani niestosownie, z czego pani Prorektor powinna wyciągnąć dydaktyczne wnioski. Od dawna gdzie mogę sugeruję, że w uczelniach artystycznych powinny odbywać się zajęcia edukujące młodzież w profesjonalnych sposobach planowania kariery, kreowania własnego wizerunku, rozeznawania się w labiryntach stosunków towarzyskich, powiązań medialnych, a nawet poruszania się w życiu publicznym w odpowiednich ubiorach na różne okazje. W tym wszystkim dzisiejsza Jubilatka była zawsze mistrzynią, o czym wiem dobrze, bo nasza znajomość pochodzi jeszcze z czasów, kiedy Pan Bóg miał długą i nie bardzo siwą brodę. 

Ewa Iżykowska najpierw w kaliskiej szkole muzycznej uzyskała równolegle dyplom z fortepianu i śpiewu, którego nauczyła ją prof. Lidia Małachowicz. Studia wokalne odbyła w Warszawie, pod kierunkiem prof. Kazimiery Goławskiej, potem przez wiele lat konsultując się z prof. Ewą Wdowicką w Poznaniu. Wkrótce wyjechała do Włoch, aby kształcić głos u kilku wybitnych pedagogów, wśród których była Giulietta Simionato i Giorgio Favaretto. W tym czasie zdobywała nagrody i wyróżnienia na konkursach wokalnych, oraz debiutowała jako Fiordiligi w Cosi fan tutte w Alessandrii.


Tę samą rolę zaprezentowała podczas polskiego debiutu w Słupsku pod dyr. Grzegorza Nowaka i w reżyserii Ryszarda Peryta, jako że od zarania kariery dbała o to, aby pracować z najlepszymi. Wrocław poznał ja jako Magdę Wang w prapremierowym przedstawieniu Manekinów Zbigniewa Rudzińskiego.  Poznań podziwiał jej Traviatę, Zemstę Nietoperza (Rozalinda), Uprowadzenie z seraju (Blonda), Carmen (Micaela), Turandot (Liu), Krainę uśmiechu (Liza), Cyganerię (Mimi i Musetta).

W wiedeńskiej Kammeroper zadebiutowała Neddą w Pajacach, wykonała kilka spektakli Wesela Figara (Hrabina) i Traviaty, po czym przez kilka sezonów gościła w Lucernie śpiewając Popeę, Hrabinę Adrianę Lecouvreur, Saffi, Wesołą wdówkę i Dialogi karmelitanek.

Po  powrocie do kraju stała się wybitną odtwórczynią głównych ról w operach Krzysztofa Pendereckiego, śpiewając również Fedorę (Giordano), Marszałkową w Rosenkavalerze, Rachelę w Żydówce, Florę w Chopinie (Orefice), Galinę (Landowski), Toscę i Quo Vadis. Z jej obszernego repertuaru koncertowego należy wymienić II i VIII Symfonię Mahlera, Requiem Verdiego, IX Symfonię i Missa Solemnis Beethovena, XIV Symfonię Szostakowicza, Jutrznię i Siedem bram Jerozolimy Pendereckiego, oraz III Symfonię Góreckiego.

Co poza pięknym głosem i muzykalnością było źródłem sukcesów operowych Iżykowskiej? Aby do głębi wykorzystać na scenie swą urzekającą aparycję,  naturalną urodę i nie wymuszony wdzięk, postanowiła równolegle z kształceniem wokalnym studiować sztukę aktorską i uzyskała dyplom ukończenia warszawskiej Szkoły Teatralnej.

Obecnie prowadzi działalność pedagogiczną wykładając również w Korei, Stanach Zjednoczonych, Austrii i we Włoszech. Mówi płynnie po włosku, rosyjsku, niemiecku, angielsku i francusku. Ciągle jest młoda, energiczna, przedsiębiorcza, pełna inwencji  i odwagi w działaniu.

Dlaczego więc jej jubileusz był tak zawstydzająco skromny i przeszedł niezauważony.

O tempora, o mores!

                                                                        Sławomir Pietras