Powielkanocne felietonowe wyznania

Opublikowano: poniedziałek, 24, kwiecień 2023 07:03
Pietras Sławomir

Dwie grupy spraw dominowały w bogatej przedwielkanocnej korespondencji, jaka nadeszła do redakcji w związku z moimi felietonami. Pierwsza dotyczy tego, co działo się i dzieje wokół Opery Wrocławskiej. Na przykład Iwona K.  domaga się „podania konkretnych przykładów, konkretnych informacji na podstawie których zostało użyte określenie cwaniactwo Bassema Akiki”. Jest ich wiele, podam tylko jeden. Ten skądinąd niezły dyrygent widząc co się dzieje, ulotnił się  już kilka miesięcy przed wybuchem skandalu, zamiast murem stać przy swej dyrektorce, której zawdzięczał stanowisko i wcale pokaźne dochody. Czy to nie cwaniactwo?

 

Dużo większe cwaniactwo demonstruje jego była dyrektorka, rozpisując się – wbrew faktom i wynikom kontroli – o krzywdzie, jaka spotkała ją w drodze „po mistrzostwo świata” w prowadzeniu wrocławskiej Opery. Natomiast o wiele mniejszym cwaniactwem posłużył się były wybitny baryton Mariusz Kwiecień, opuszczając swą hojną dyrektorkę kilka tygodni temu, pod pretekstem „nagonki medialnej…”.

 

Natomiast „czekam niecierpliwie na odpowiedź” – pisze Magdalena G. – zarzucając mi brak odpowiedzialności za pisane słowo, bo napisałem, wątpiąc w kontakty międzynarodowe obydwu partnerów Ołdakowskiej, ich niebotyczne zarobki, tragiczny stan operowych finansów i nowych produkcji, niewiele mających wspólnego z szumnymi zapowiedziami, a także nieumiejętności wykorzystania potencjału artystów wrocławskich. Mimo, że czytelniczka nazywa to „stekiem oszczerstw”, nie wycofuje się z niczego, a mógłbym jeszcze dołożyć, ale mam inne jeszcze  problemy na głowie.

 

Na przykład co zrobić, aby pan Bartek z Sosnowca nie rezygnował z czytania moich tekstów w Angorze, pan Michał R. z Poznania zaprzestał doszukiwania się nieprawości w moich felietonach, a pan Zbigniew K. z Cieszyna przestał domagać się: „Panie Pietras, zmień pan czasopismo, ja nie chcę pana artykułów w mojej gazecie !!!”.

 

Stawiane mi zarzuty dotyczą sformułowania „kretyńskiej mody na obrzucanie błotem postaci w sutannach”, nierozumienia zgorszenia pochodzącego od arcybiskupa Paetza, niepojmowania niepodważalnych zasług naszego Papieża (z wyjątkiem zaniechań dotyczących pedofilii), a poza tym odpowiedzi na pytanie „kim Pan jest?”. Tutaj następuje absurdalny indeks moich rzekomych megalomańskich wynaturzeń, zwieńczony postulatem: „Panie Pietras, może więcej pokory”.


Przyznaję, że  z pokorą u mnie nie najlepiej. Jej brakiem niech będzie rezygnacja z tłumaczenia się, dlaczego wyimaginowane i absurdalne uważam wrażenia, że moja osoba aż tak dominuje jakiekolwiek zjawiska w naszym życiu operowym, baletowym, czy teatralnym. Skrzętnie wyławiane i przytaczane cytaty dotyczące moich rozległych powiązań, konceptów, pomysłów kadrowych czy posunięć organizacyjnych nie są przejawem megalomanii, a tylko potwierdzeniem niemałego przecież, wieloletniego dorobku.

 

Z niejakim trudem, siląc się na skromność, spoglądając na ostatnie półwiecze mojego działania konstatuję, usiłując zaprzeczyć lenistwu, że kierowałem wszystkimi trzema polskimi Teatrami Wielkimi, współzakładałem i zarządzałem Polskim Teatrem Tańca, trzykrotnie dyrektorowałem Operą Wrocławską (dlatego tak obchodzi mnie jej los!), a poza tym zarządzałem Estradą Poznańską, Operetką Dolnośląską, a w Operze Bytomskiej zaczynałem jako asystent dyrektora.

 

Nie przerywając pracy w teatrach blisko ćwierć wieku wykładałem historię tańca w Szkołach Baletowych Łodzi, Warszawy i Poznania. Zorganizowałem i poprowadziłem ponad 100 tournée, a dowodzone przeze mnie zespoły wzięły udział w kilkudziesięciu międzynarodowych festiwalach. Byłem inicjatorem wielu krajowych festiwali, a od kilkunastu lat programuję i otaczam opieką artystyczną comiesięczne wyjazdy czołowych polskich melomanów na najciekawsze wydarzenia operowe i baletowe na całym świecie.

 

Mam na koncie kilka książek i ponad tysiąc cotygodniowych felietonów, z których dzisiejszy – powielkanocny – kończę cytatem Piłata: „Com napisał, napisałem”!

 

P.S. Kiedy kończyłem ten tekst, zadzwonił telefon. Załzawiona Joanna Woś zawiadomiła mnie, że godzinę temu umarł Maciej Prus. Przeżył 85 lat. Wielokrotnie opowiadał mi, jak będąc małym chłopcem był wieziony z mamą i babką na pogrzeb dziadka Franciszka. W pewnym momencie samochód gwałtownie zahamował. Babka wysiadłszy zakwefiona zaczęła lamentować: „Franciszku, Franciszku, dlaczegoś mnie opuścił!” – Mamo! – odezwała się córka. – To jeszcze nie cmentarz, to tylko pękła opona w samochodzie. Na co rozkrzyczana Babka odsłoniła kwef i oświadczyła: „Ale się wygłupiłam!”. 

 

Wspominając to zabawne, tragiczno-komiczne zdarzenie próbuję sobie złagodzić ból po stracie Przyjaciela. On by na pewno nie miał nic przeciw temu!

                                                                            Sławomir Pietras