Strzelano w La Scali

Opublikowano: poniedziałek, 06, marzec 2023 06:48
Pietras Sławomir

Było to podczas spektaklu I Vespri Siciliani (Nieszpory sycylijskie) Verdiego, kolejnej premiery tego sezonu po Borysie Godunowie, którą – zdaniem wielu – mogła La Scala sobie odpuścić, solidaryzując się z Ukrainą, co wiele scen na świecie zamanifestowało rezygnując z repertuaru rosyjskiego. Poparcie dla Ukrainy – wydaje się – zostało zawarte w sposobie zainscenizowania Nieszporów sycylijskich z librettem w oryginale toczącym się w Palermo w XIII wieku, opartym na historycznych wydarzeniach z powstaniem Sycylijczyków przeciwko Francuzom w tle.

 

Nic z tego nie ujrzeliśmy na scenie, po której biegali żołnierze z karabinami i we współczesnych mundurach. Na środku najpierw stała armata, która po pewnym czasie wystrzeliła w prawą stronę sceny, czyli – patrząc na mapę – w kierunku Rosji. Wkrótce wjechał czołg, nie podaję marki , bo się na tym nie znam. Siedząca obok mnie  comtessa jęknęła tylko: „Trzeba było te pojazdy wysłać na Ukrainę” i zaczęła żądać zwrotu pieniędzy za bilety (siedzieliśmy w 7 rzędzie parteru za 252 euro), po czym usnęła, a obudziła ją dopiero  cisza podczas antraktu. Za czołgiem na scenie pojawiły się jeszcze inne wozy bojowe takie o dużych kołach, nie wiem jak to się nazywa.

 

Wkrótce przestałem śledzić akcję sceniczną, bo przedstawiane realistycznie działania bojowe nijak się miały do libretta francuskiego pisarza Eugenè Scriba, opiewającego konflikt zbrojny między Sycylijczykami, a armią francuską, okupującą tę piękną wyspę w roku… 1283 (stąd Nieszpory sycylijskie).

 

Reżyserem tego nieporozumienia jest niejaki Hugo De Ana, który tylko w tym sezonie widnieje na afiszach w Madrycie (Aida), Bari (Traviata Cyganeria), Sofii (Norma), Zagrzebia (Traviata), Palma de Mallorca (Traviata), Verony (Cyrulik sewilski Toska) i Bolonii (Toska Hrabia Ory). Gdybym nie sprawdził aktualnej aktywności reżyserskiej naszego Michała Znanieckiego, to byłbym skłonny mniemać, że to włoski pseudonim tego płodnego jak królik przedstawiciela reżyserskiej tandety.W programie napisano, że Hugo De Ana był  również autorem scenografii i kostiumów, co trudno tak określać, skoro mundury wojskowe wyglądały na wypożyczone z koszar, a pojazdy wojskowe pochodziły zapewne z demobilu.


Zjawiskiem, które ratowało to całe nieporozumienie był wysoki poziom muzyczny wykonania pod dyrekcją Fabio Luissiego, którego kariera najpierw pianisty - korepetytora, ucznia Adama Harasiewicza, a potem dyrygenta prowadziła przez Graz, Wiedeń, Lipsk, Szwajcarię, Drezno,  następnie debiut w Metropolitan (2005), Kopenhagę, Zurych, Florencję i Dallas. Wielka kariera, wybitna kompetencja i wspaniały talent. 

 

Gorzej było z obsadą. Marina Rebeka, aktualnie pierwsza gwiazda La Scali posiada głos o za małym wolumenie, aby śpiewać księżniczkę Helenę, tu zdegradowaną do postaci jakiejś wojennej ofiary, przypominającej mi sylwetkę filmową naszej młodej Teresy Lipowskiej. W roli tej w roku 1951 triumfalnie debiutowała w La Scali sama Maria Callas, grając księżniczkę z prawdziwego zdarzenia. Rebeka swym chłodnym i szklistym głosem zaśpiewała ujmująco tylko słynne Bolero, otwierające akt V i otrzymała zasłużoną porcję braw. Simon Lim jest bardzo dobrym śpiewakiem, ale basem o zbyt lirycznym brzmieniu dla wokalnego wyrażenia partii Procidy. Najlepiej wypadł w roli Guido de Monforte baryton Roman Burdenko, solista Teatru Maryjskiego w Petersburgu, który swym pięknym głosem pokonał – mimo wszystko – silną międzynarodową konkurencję.

 

W partii Arriga obsadzony został interesujący młody tenor Matteo Lippi, swą sylwetką i ubiorem do złudzenia przypominający Wladymira Zełenskiego. Obok scen batalistycznych, żołnierzy w mundurach gotowych na III wojnę światową, armaty, czołgu i pojazdów pancernych, była to jeszcze jedna aluzja do tego, co świat obecnie przeżywa na jawie. Ale odgrywanie tego na scenie operowej jest po prostu sporą niestosownością.

 

W Polsce Nieszpory sycylijskie grane były tylko jeden raz w marcu 1935 roku w Poznaniu (jedynie pięć spektakli). Młody Bernard Ładysz zaśpiewał Procidę w Palermo po wygraniu Konkursu w Vercelli, a Wiesław Ochman poprzez Paryż przebojowo wdarł się rolą Arriga do Metropolitan. Ze strony polskiej to byłoby wszystko.

 

Dodam jeszcze, że po ostatniej Carmen, Nabucco Traviacie kolejnym wybrykiem reżyserskim w La Scali są właśnie Nieszpory sycylijskie. W ten sposób rozpoczął swą kadencję nowy dyrektor Alexander Pereira, przybyły do Mediolanu z Zurychu. Na Zachodzie dyrektorzy scen operowych zmieniają się zbyt często. U nas dyr. Waldemar Dąbrowski od lat pozwala na wybryki reżyserskie, ale trzyma się mocno. Mnie to cieszy. Oczywiście to drugie, nie to pierwsze.

                                                                     Sławomir Pietras