Piotr Beczała w „Aidzie“

Opublikowano: poniedziałek, 12, wrzesień 2022 06:38
Pietras Sławomir

Dotychczas miałem pecha do operowych spektakli na Festiwalu w Salzburgu. Nie podobał mi się Czarodziejski flet (2012), Faust (2016), a inscenizacją Normy (2015) byłem wręcz oburzony. Zdecydowałem się więc obejrzeć tegoroczną Aidę tylko dlatego, że partię Radamesa przyjął Piotr Beczała. Jechałem z duszą na ramieniu, aby ewentualnie móc wytłumaczyć moim czytelnikom, dlaczego lirycznego głosu naszej pierwszej operowej wielkości wręcz szkoda dla dramatycznego interpretowania roli operowego egipskiego bohatera.

 

Jakże się pomyliłem! Głos Beczały – zrazu lekki, liryczny – z upływem czasu i śpiewania coraz mocniejszego repertuaru staje się silniejszy w średnicy, a zarazem dźwięczniejszy w rejestrach górnych. Po repertuarze mozartowskim, belcantowskim i lirycznym francuskim w młodości, przyszedł czas na Bal maskowyCarmenTrubadura, od niedawna ToscęLohengrina, a obecnie Aidę, co wydawało mi się wyczynem ryzykownym i niebezpiecznym. 

 

Już od czasów Verdiego tenorzy narzekali, że Radames przy swojej urodzie i muzycznej piękności napisany został niewygodnie, zwłaszcza jeśli chodzi o arię „Celeste Aida…”, którą tenor śpiewa zaraz na początku I aktu bez scenicznego rozśpiewania się i wokalnego rozpędu. Tenor, ale nie Piotr Beczała! Rozpoczął spokojnie, lirycznie, zademonstrował świetnie brzmiące dźwięki średnicowe, wzniósł się na niezawodne tony górnej skali i zakończył mistrzowskim piano na dwukreślnym si b-moll. Potem była już tylko wokalna rozkosz. Porywająca scena w świątyni, duet z Aidą nad Nilem, dialog z Amneris, scena sądu i wyciszająca rozpacz w grobowcu.

 

Jan Kiepura otrzymał niegdyś propozycję zaśpiewania Aidy w Liric Opera w Chicago. Postawił jednak kuriozalny warunek: Aria Radamesa ze względu na niewygodę wokalną ma być przeniesiona do III aktu. Któż mógł sprzeciwić się Kiepurze ? – Przeniesiono! Ale potem nikt już mu nie zaproponował występów w Aidzie.

 

To nie grozi Piotrowi Beczale. Spektaklem który oglądałem udowodnił, że posiada finezyjną umiejętność rozkładania sił głosowych, śpiewania swobodnie i z umiarem, a jednocześnie wyrazowo i ekspresyjnie, stosując przekonywującą i wyważoną grę aktorską. Zdaję sobie sprawę jak kuszące jest zmierzenie się z mocnym tenorowym repertuarem po takim sukcesie, jaki Piotr Beczała odniósł na Festiwalu w Salzburgu śpiewając Radamesa sześciokrotnie bez dublera, między 12, a 30 sierpnia.


Towarzyszyła mu w roli tytułowej Elena Sikhina, młody rosyjski sopran o karierze światowej, z głosem zniewalającym, mistrzowsko prowadzonym i aktorstwem na najwyższym poziomie. To samo można powiedzieć o Eve Maud Hubeaux – mezzosopranie w roli Amneris, śpiewaczce szwajcarskiej występującej niemal w całej Europie. Spektaklem dyrygował paryżanin Alain Antinoglu, do niedawna dyrektor muzyczny Teatru La Monnaie, a obecnie szef symfoników frankfurckich.

 

Warto zapamiętać nazwisko Shirin Neshat, irańskiej artystki związanej karierą z Nowym Jorkiem, zajmującej się dotąd filmem, wideo i fotografiką. W roku 2017 zadebiutowała jako reżyser operowy spektaklem Aidy na salzburskim Festiwalu i w tym właśnie spektaklu oglądaliśmy debiut Beczały jako Radamesa. Ta niezwykła artystka zrezygnowała z antycznego, egipskiego „folkloru”, zainscenizowała spektakl nowocześnie, sprawnie z atrakcyjnym wykorzystaniem video, sekwencji filmowych, sceny obrotowej i kolorystyki odbiegającej od naszych dotychczasowych wyobrażeń. Zrezygnowała przy tym z jakichkolwiek popisów baletowych, z których dotąd słynęła Aida na wszystkich scenach świata. Przenosząc akcję w czasy niemal współczesne zerwała z egipskością na rzecz islamistyki, zwłaszcza w kostiumie autorstwa Tatyany van Walsum, która w programie chwali się, że współpracowała z Krzysztofem Pastorem. Poważną i precyzyjną rolę w przebiegu spektaklu odgrywały światła, których autorką jest Felice Ross, znana nam również dobrze z szeregu realizacji w Polsce. 

 

Mnie – piętnującemu dotychczas wszelkie nieodpowiedzialne zabiegi reżyserskie tzw. „postępowych” ulepszaczy repertuaru operowego – wizja Shirin Neshat bardzo się spodobała. Niecierpliwie będę czekał na jej następne reżyserie operowe. Późny debiut (urodziła się w roku 1957) nakazuje pośpiech, bo lata lecą… Mówiliśmy o tym następnego dnia w salzburskiej kawiarni Sahera nad rzeką Salzach (Saher ma swe kawiarnie nie tylko w Wiedniu) w gronie doświadczonym i obytym ze sztuką operową (dr Wera Skalski Kisiel z Białegostoku, dr Magdalena Matysek z Los Angeles, dr Barbara Dziewulska z Warszawy i prezes Urszula Gocał z Łodzi). Zdania były podzielone. Tylko w jednym trwaliśmy zgodnie: Piotr Beczała jako Radames był rewelacyjny!

                                                                    Sławomir Pietras