Przegląd nowości

Rendez vous, ale w niezbyt odpowiednio dobranej operze

Opublikowano: wtorek, 12, lipiec 2022 20:51

Opera Krakowska wystąpiła ze wznowieniem Trubadura Giuseppe Verdiego, wystawionego przez Laco Adamika i Barbarę Kędzierską. W ten sposób uczczono pięćdziesięciolecie ich pracy artystycznej. Twórcy ci od wielu lat związani są z krakowską sceną, a etatowo od czasu otwarcia w 2008 roku nowego gmachu. Omawiana inscenizacja w znacznym stopniu osadzona jest w realiach historycznych ujętych w libretcie.

 

Trubadur,Krakow 1

 

Wskazują one na średniowiecze, ale miejsce jest już trudniejsze do zlokalizowania. Ja stawiam na Gruzję, na którą wskazywałby zarys świątyni z charakterystyczną kopułą na okrągłym tamburze, wyświetlany na opuszczonym ekranie w odsłonach z aktów drugiego i trzeciego.

 

Trubadur,Krakow 2

 

Z kolei kołpak Ferranda świadczyłby, że hrabia Luna korzysta z usług połowieckich najemników (wspomniana para ma na swym koncie dwukrotne wystawienie Kniazia Igora). W jego wrocławskiej inscenizacji wystąpiła Jadwiga Postrożna jako Kończakówna. Tym razem wcieliła się w Cygankę Azucenę. Artystka, laureatka konkursu Ady Sari, szczególnie predestynowana jest do wykonywania dramatycznych partii w operach słowiańskich oraz włoskiego weryzmu. Nie do końca odnajduje się natomiast w kantylenowym frazowaniu pożądanym w repertuarze belcantowym. W ogóle odtwórcy głównych bohaterów do pewnego stopnia śpiewali przeciw naturze swych głosów i niezbyt korzystnie dobrani zostali do tej konkretnej pozycji repertuarowej.

 


 

Dominik Sutowicz to par exellence tenor bohaterski w dolnym rejestrze wręcz o barytonowym brzmieniu i zabarwieniu. A zatem wymarzony Verdiowski Otello, znakomicie sprawdzający się jako Jontek, Kalaf czy Hoffmann, ale nieco za ciężki do partii Manrica. Wykazywał się wszakże znaczną muzykalnością, różnicując plany dynamiczne.

 

Trubadur,Krakow 3

 

Stąd w interpretacji przywołanej pary śpiewaków szczególnie ujmująco zabrzmiał duet Ai nostri monti ritorneremo z czwartego aktu. Najbardziej do wspomnianej stylistyki przybliżył się Mikołaj Zalasiński, do pełni sukcesu zabrakło jednak staranniejszego wykończenia fraz.

 

Trubadur,Krakow 4

 

Również Ferrando w ujęciu Wołodymyra Pańkiwa odznaczał się znaczną biegłością w pokonywaniu ozdobników, choć nie do końca zadowalał sam tembr głosu. W tej sytuacji na pierwszy plan wysunęła się prowadzona przez Tomasza Tokarczyka orkiestra. Jej partii nadał monumentalnych znamion symfonicznych, tuszując zarazem nie zawsze najwyższej próby rozwiązania instrumentacyjne. W związku z tym mam pretensję do reżysera, że narastającym tremolom kotłów w intradzie towarzyszy zatupywanie ich przez wspinającego się po schodach chórzystę, jakby to zadanie wnosiło szczególne ważkie treści do samej akcji.  Niektórym obrazom scenicznym nie sposób jednak odmówić znacznej urody plastycznej jak na przykład cygańskiemu taborowi skąpanemu w purpurowej poświacie.

                                                                                                Leslaw Czapliński