Przegląd nowości

Kto lepszy? Hugenoci czy katolicy?

Opublikowano: czwartek, 30, czerwiec 2022 12:33

Brukselska La Monnaie po jedenastu latach zrekonstruowała swoją inscenizację rzadko wystawianej ze względu na szalone trudności wykonawcze opery Hugenoci Giacomo Meyerbeera. Opłaciło się z nawiązką, bo sala w dniu kolejnego już przedstawienia 26 czerwca, była wypełniona do ostatniego miejsca. Obecność polskiej grupy operowych melomanów wożonej po świecie przez łódzkie biuro podróży Grand Tour musiała być poprzedzona bardzo usilnymi staraniami Pani Dyrektor Marzenny Jezierzańskiej i ideowego patrona tych wypraw Sławomira Pietrasa, aby zdobyć 19 biletów w najlepszej tzw. I strefie.

 

Hugenoci,Bruksela 1

 

Przedstawienie było znakomite pod względem wokalnym i muzycznym, wysmakowane wizualnie i plastycznie, przejmujące, choć miejscami kontrowersyjne reżysersko. W sumie jednak owe pokrętne poczynania inscenizacyjne, brak konsekwencji co do stylu kostiumów i różnych innych akcesoriów scenicznych – choćby typów karabinów maszynowych – i wreszcie wprowadzenie wątku homoseksualnego podczas bankietu u hrabiego Nevers, było pozostawione decyzji panującego nad całością wystawy Oliviera Py. Być może u nas spotkałoby się to z krytyką, w Brukseli przeszło właściwie niezauważone. Bo to jest spektakl o nietolerancji religijnej, która doprowadziła do rzezi w Noc Św. Barłomieja w 1572 roku i o nietolerancji w ogólności.


Opera jednak nie jest historyczną rekonstrukcją wydarzeń, bo doświadczony librecista Eugène Scribe, który pisał też dla takich kompozytorów jak Boieldieu, Auber, Halévy a nawet Verdi, wiedział, że sceniczne dramaty trzeba ku uciesze publiczności podlać melodramatycznym sosem, i wprowadzał do fabuły także osoby fikcyjne, zaplątane w intrygi miłosne. To oczywiście daje spore pole do popisu współczesnym inscenizatorom i w Brukseli taki popis był. Swobodnie i dosyć libertyńsko potraktowano wszelkie rozkosze ciała.

 

Hugenoci,Bruksela 2

 

W scenie u hrabiego Neversa prawie wszyscy panowie z chóru obnażają się do pasa i ruszają w niedwuznaczne pląsy. Na dworze Małgorzaty de Valois (siostry naszego Henryka Walezjusza) kompletnie gołe panny zalecają się do królowej, ale i do przybyłego Raoula. Sama królowa odbywa stosunek z zakochanym w Walentynie Raoulem, a tańczące Cyganki gdzieś zapodziały biustonosze.

 

Hugenoci,Bruksela 3

 

Jest jeszcze alegoryczna scena baletowa wykonywana przez zupełnie nagą parę mieszaną. Jednak te wizualne atrakcje nie zmieniają tragicznej wymowy dzieła, gdzie są uwidocznione akty przemocy, rozstrzeliwania, zbiorowe egzekucje – ta scena w finale opery zdaniem miejscowego krytyka nawiązywała do Holokaustu, ale w naszym, polskim odbiorze kojarzyła się z wydarzeniami na Ukrainie. I wszystko co złe wynika z ambicji kościołów, co również znalazło wyraz w inscenizacji. Wydaje się, na początku, że więcej winy spoczywa po stronie katolików, a protestanci są bardziej moralnie wstrzemięźliwi.


Później jednak to właśnie oni swoimi surowymi wypowiedziami zaostrzają konflikt, który prowadzi do ostatecznego dramatu. Choć królowa Małgorzata i hrabia Nevers są zwolennikami zgody i zbratania – temu mają służyć dwa mieszane małżeństwa – tu jednak wszystko się kończy krwawą jatką, którą reżyser przedstawia brutalnie choć symbolicznie. Poprzeczka artystyczna spektaklu została postawiona bardzo wysoko. Dekoracje i kostiumy są właściwie w dwóch kolorach, złotym i czarnym.

 

Hugenoci,Bruksela 4

 

Protestanci mają czarne stroje i czarne cylindry, katolicy złote zbroje rycerskie. Złoto-czarne są też ściany pałaców – to projekt Pierre-André Weitza. Absolutnie wzorcowo pełni swoją rolę dyrygenta Evelino Pido (11 lat temu batutę dzierżył Marc Minkowski). Oryginalną, mechanistyczną choreografią zainteresował w tańcu cygańskim Daniel Izzo. Wspaniałymi, mocnymi głosami dysponuje chór, zwaszcza jego męska część (kierownik chóru Emmanuel Trenque), ale to oczywiście nie zmienia faktu, że wszystko opiera się muzycznie na głosach solistów.

 

Hugenoci,Bruksela 5

 

Tutaj królują głosy żeńskie, trzy bardzo dobre, elastyczne, dobrze sobie radzące z koloraturami soprany. Najbardzie popisową rolę kompozytor powierzył Małgorzacie de Valois, którą wykreowała urodziwa Holenderka Lenneke Ruiten. Zaledwie jeden czy dwa wysokie tony można było określić jako zbyt forsowne. Ważną, choć mniej forsowną rolę pełni paź królowej Urbain – Ambroisine Bré, która w internecie jest prezentowana jako mezzosopran, jednak wolumen głosu wskazywał raczej na bogatszy sopran.


Wreszcie Walentyna – Karine Deshayes, której nie obciążono popisowymi koloraturami, musi jednak pokazać trochę łagodności i powagi w dramatycznych scenach obdarzona bogatym, ciepłym sopranem. Bez dobrego tenora, który wykona swobodnie najbardziej karkołomne ewolucje głosowe i prawie cały czas jest na scenie nie ma Hugenotów. W Brukseli skorzystano z możliwości głosowych, włoskiego śpiewaka Enea Scala znanego z ról Rossiniowskich.

 

Hugenoci,Bruksela 6

 

Partia jaką kompozytor napisał dla Raoula, niesamowicie długa i wycieńczająca nie osłabiła tego artysty, który tylko raz posłużył się falsetem, a wszystkie wysokie tony brał zgodnie z dobrą szkołą bel-canta. Solidnie przygotowani byli do swych partii przedstawiciele katolickiej arytstokracji bas-barytony książę de Saint-Bris (Nicolas Cavallier) oraz  Hrabia De Nevers (Vittorio Prato).

 

Hugenoci,Bruksela 7

 

Bardzo dobrze spisał się właściciel basso profondo, Rosjanin Alexander Vinogradov. Jego popisowe najniższe tony były dobrze słyszalne, także dzięki dyrygentowi, który żelazną ręką przytrzymywał orkiestrę. Operę wykonywano niemalże w pełnej wersji, ponad czterogodzinnej z dwiema przerwami. Wszak to gatunek Grand Opera, w późniejszych czasach trochę pomijana i nawet wyśmiewana. Znany polski krytyk i muzykolog Karol Stromenger pisał wręcz, że Hugenoci to przykład złego gustu XIX wieku. Mnie się wydaje, że jednak tkwi w niej duży potencjał, no i Chopinowi muzyka Meyerbeera bardzo podobała się.

                                                                           Joanna Tumiłowicz