Przegląd nowości

Taniec psychoaktywny

Opublikowano: środa, 15, czerwiec 2022 08:56

Teatr Wielki w Łodzi siłami swego zespołu baletowego i zaprzyjaźnionych choreografów przygotował trzyczęściowy spektakl na trzy różne tematy. Choć taniec nie musi przemawiać w pełni zrozumiałym językiem, ale z pewnością powinien swoim przekazem artystycznym dostarczać przeżyć wizualnych, estetycznych, nawet zajmować stanowisko w kwestiach społecznych.

 

Tryptyk 2

 

Taki cel przyświecał twórcom Tryptyku baletowego zrealizowanego z udziałem całego zespołu tanecznego, orkiestry, dwojga solistów, pozostałych twórców widowisk teatralnych. Najwyżej poprzeczkę umieścił Joshua Legge, twórca baletu o angielskiej nazwie Displaced, co oznacza przesiedlonego lub przesiedlonych. Legge znalazł odpowiedni materiał muzyczny w postromantycznym Koncercie wiolonczelowym Edwarda Elgara, który z pasją i talentem zagrała Agnieszka Kołodziej, koncertmistrzyni Orkiestry Teatru Wielkiego grającej pod batutą Adama Banaszaka.

 

Tryptyk 1

 

Emocjonalne kulminacje pięknie brzmiącego instrumentu zestrojono ze zbiorowymi reakcjami zespołu tanecznego, który nierzadko zbity w ściśle do siebie połączoną gromadę zachowywał się jak sporych rozmiarów wieloręki i wielonogi żywy organizm. Wyciągnięte dłonie tancerzy przyparte do szarych, porysowanych ścian dekoracji robiły wrażenie bezsilności tłumu, który nie może się pogodzić z przemocą doprowadzającą ludzi do przymusowego przemieszczania.

 


 

Nie było tutaj żadnych elementów wskazujących, że chodziło o uchodźców z objętej wojną Ukrainy, a może także wcześniejszych przybyszów na granicy polsko-białoruskiej, ale przecież wystarczającym sygnałem był zagrany jeszcze przy opuszczonej kurtynie utwór Myrosława Skoryka Melodia na tle barw narodowych błękitno żółtych. W balecie Displaced, zgodnie z konstrukcją kompozycji Elgara podzielonym na cztery części, były też partie wykonywane przez pary solistów, których taneczne ewolucje ukazywały skomplikowane, nierzadko tragiczne losy jednostek, nie zawsze mogących liczyć na pomoc osób postronnych.

 

Tryptyk 3

 

Równolegle z ruchami grup tancerzy przesuwały się po scenie mobilne elementy scenografii w postaci sześciennych konstrukcji zaprojektowanych przez Mariusza Napierałę, raz służących za schronienie owym przesiedleńcom czy uciekinierom, innym razem tworzących trudny do pokonania, nieczuły na dotknięcia ludzi mur. Ten rozpoczynający wieczór spektakl robił największe wrażenie. Drugim członem tryptyku baletowego była pantomima do muzyki Karola Szymanowskiego Mandragora, pierwotnie skomponowana jako wstawka do komedii Moliera.

 

Tryptyk 4

 

Roślina, z której kwiatów można wyrabiać silne substancje psychoaktywne zainspirowała choreografa Grzegorza Brożka do zaprezentowania spektaklu w sposób humorystyczny ukazującego życie pracowników nowoczesnej korporacji. Wszyscy wykonawcy odziani w jednakowe, zielone kostiumy – garnitury pod wpływem dostarczonego do biura napoju wpadają w narkotyczny trans, mnożą sytuacje na granicy dobrych obyczajów, odkrywają być może głęboko poukrywane instynkty i obsesje. 

 


 

Środkami pantomimiczno-tanecznymi, korzystając nawet z figur baletu klasycznego (taniec na puentach), artyści odtwarzają udział w dosyć kontrowersyjnych zabawach naśladujących dowcip trochę z przedszkola. Sekwencje połączone z barwną muzyką Szymanowskiego, wzbogacone też o śpiewaną przez tenora Dawida Kwiecińskiego pieśń neapolitańską, miały w środku tego widowiska segment bez muzyki – scena ta wypełniona klaśnięciami i westchnieniami była zresztą najbardziej zabawna.

 

Tryptyk 5

 

W tym spektaklu wyróżnić trzeba dobrze zestrojoną z tańcem multimedialną projekcję wideo przygotowaną przez Ewelinę Ostrowską. Trzecią częścią tryptyku był orkiestrowy hit, poemat choreograficzny Maurycego Ravela Bolero. Przygotował go renomowany twórca baletowy Jacek Przybyłowicz, jednak nie udało mu się stworzyć wrażenia narastającej wraz z muzyką fali szału tanecznego.

 

Tryptyk 6

 

Były natomiast bardzo interesujące epizody z użyciem efektownych pomponów używanych zwykle przez czirliderki. W jednej ze scenek widzieliśmy tancerkę, która znalazła się jakby w automatycznej myjni samochodowej, w finale natomiast wszystkie pompony zdołały się połączyć w jedną fontannę. Poszczególne powtórzenia tego samego rytmicznego tematu robiły jednak wrażenie bałaganu i bezładnego przebiegania artystów przez scenę. Na szczęście sama muzyka żywiołowo zagrana przez orkiestrę zrekompensowała niedostatki koncepcji choreograficznej. Ale najważniejsze – zespół baletowy Teatru Wielkiego w Łodzi pokazał wysoki kunszt w tańcu wykonując niekiedy piekielnie trudne ewolucje absolutnie swobodnie. Brawo! 

                                                                     Joanna Tumiłowicz