Przegląd nowości

Polski pejzaż muzyczny z ukraińskim akcentem w tle

Opublikowano: poniedziałek, 23, maj 2022 20:37

Piątkowy i sobotni koncerty Filharmonii Krakowskiej wypełniła dwudziestowieczna muzyka polska, ale na początek zabrzmiała kompozycja z ogarniętej wojną Ukrainy, zastępując dotąd odgrywany hymn sąsiadów. Uwertura ukraińska Bohdana Krywopusta zakorzeniona jest w muzyce połowy ubiegłego stulecia. Operuje schromatyzowaną harmoniką i gęstą fakturą orkiestrową. W jedynym ustępie bardziej melodycznej natury pojawiają się motywy orientalnej proweniencji. Gdyby może zdjąć nieco dynamiki, to kompozycja ukazałaby bardziej zróżnicowane oblicze.

 Filharmonia Krakowska 158

Zaliczyć ją można do nurtu polistylistycznego elegancko rzecz ujmując, a bardziej dosadnie eklektycznego. Bez wątpienia nie jest to utwór, który zapełniłby lukę po skazanych na banicję z estrad rosyjskich kompozytorach. Początkowo mogło się wydawać, że przepaść dzieli poprzednią pozycję od Koncertu wiolonczelowego zmarłego przed czterema laty Stanisława Moryty.  

Filharmonia Krakowska 159 

Orkiestra zredukowana do smyczków bynajmniej nie sprawiała wrażenia zubożonej, operując zarazem interesującą artykulacją, w interakcjach z którą solowy instrument rozwija wirtuozowskie figuracje i płynnie przechodzi do dwóch rozbudowanych kadencji. Środkowe ogniwo oznaczone jako Lugubre (Ponure) utrzymane jest w trójdzielnej postaci z ożywionym epizodem przechodzącym w kadencję, przy czym w skrajnych odcinkach dochodzi do głosu śpiewna natura tego instrumentu. Finał zgodnie z oznaczeniem Agressivo posiada wybitne tego rodzaju znamiona, stanowiąc zwięzłą konkluzję tradycyjnej pod względem konstrukcji formy koncertowej. 


Tomasz Strahl włożył wiele wysiłku, by zarówno sprostać technicznym wyzwaniom zawrotnych pasaży, jak i wydobyć urodę brzmieniową w ustępach o bardziej melodycznym zacięciu, choć momentami dawały znać o sobie szmerowe przydźwięki przy stykaniu smyczka ze strunami. Po tak wyczerpującym utworze artysta nie zdecydował się na bis. Dyrygent w pełni odnalazł się w swoim żywiole w wypełniającym drugą część Koncercie na orkiestrę Witolda Lutosławskiego, śmiało mogącym stawać w jednym rzędzie z wcześniejszym dziełem tego rodzaju Beli Bartóka.

 Filharmonia Krakowska 160

Co prawda kompozytor niezbyt chętnie przyznawał się do tego utworu, stanowiącego owoc kompromisu z obowiązującą wówczas urzędową doktryną estetyczną, to ironia losu sprawiła, że właśnie on stał się jego wizytówką w świecie. Zgodnie z dawną praktyką, część bez wyjątku należącą do dyrygenta Antoni Wit poprowadził z pamięci. Momentami natłok dźwięków wynikający z forsowanej dynamiki zagłuszył i zepchnął na dalszy plan kolorystykę, a przecież partytura ta stanowi feerię orkiestrowych barw.  

Filharmonia Krakowska 161 

Więcej zwiewności w skrzypcach było na początku Capriccia notturno. Przy okazji kapelmistrz odkrył przed słuchaczami, że figuracje drzewa w jego drugiej połowie zapowiadają już aleatoryczne odcinki z Gier weneckich czy interludiów z Livre pour orchestreDuże wrażenie wywierało też uporczywe, suche pizzicato kontrabasów otwierające Passacaglię.  Strategią interpretacyjną Antoniego Wita było postawienie na zewnętrzną efektowność i okazałość koncertu, co niekiedy prowadziło do wrażenia pewnej wykonawczej przesady.

                                                                            Lesław Czapliński