Przegląd nowości

„Turandot” Giacoma Pucciniego w Teatrze Wielkim w Łodzi

Opublikowano: czwartek, 12, maj 2022 22:01

Z reguły, i jest to oczywiste, recenzje ukazują się z premier. Ale może równie a nawet bardziej interesujące i świadczące o poziomie teatru są zwykłe, repertuarowe przedstawienia. Miałem okazję będąc w Łodzi obejrzeć taki właśnie spektakl 8 maja 2022 roku. Premiera odbyła się parę lat temu pod innym kierownictwem muzycznym i z innymi śpiewakami. Było to zatem tzw. „szeregowe” przedstawienie.

 

Turandot,Lodz 3

 

Wiadomo wszystkim artystom jak i bywalcom opery, że każdy spektakl jest inny, bo zależy od wielu czynników. Poniekąd stała jest inscenizacja, ale dyrygent, śpiewacy bywają w różnej formie. Przedstawienie operowe to przedsięwzięcie najbardziej złożone i skomplikowane ze wszystkich dzieł sztuki, więc stosunkowo rzadko się zdarza, że wszystko „zadziała”  tak jak powinno. To niemal cud. Taki cud właśnie zdarzył się tego wieczoru w Łodzi. Zacznę od dyrygenta. Tomasz Tokarczyk, który niedawno przygotował premierę Turandot w Operze Krakowskiej, dyrygował jak natchniony.


Muzyka Pucciniego płynęła pod jego batutą szerokimi falami urzekających dźwięków (brawa dla orkiestry !) cudownie zespolona z głosami śpiewaków, którzy mieli pełny komfort przy tak wspaniale wyczuwającym ich intencje i potrzeby mistrzu batuty. Przypomniałem sobie słuchając muzyki Pucciniego pod dyrekcją Tomasza Tokarczyka mój własny komentarz sprzed prawie półwiecza do nowego wówczas (1972 rok realizacji, 1973 wydania) nagrania pod dyrekcją Zubina Mehty, które przedstawiałem w Polskim Radiu: to więcej niż czar dźwięków, to także zapach egzotycznych kwiatów i barwy najpiękniejszej przyrody.

 

Turandot,Lodz 4

 

Partia tytułowa napisana została przez kompozytora dla śpiewaczki o wyjątkowych właściwościach dramatycznego sopranu. Miała niezwykle efektowne wysokie dźwięki, więc poprosiła Pucciniego, żeby nie szczędził wysokiego „c”. Spełnił jej życzenie.  Była to pochodząca z Białegostoku Rosa Raisa. W ciągu niecałego stulecia (prapremiera w La Scali w 1926 roku) najsłynniejszą Turandot stała się Birgit Nilsson, specjalistka od Wagnera oraz – tylko w nagraniu płytowym – Joan Sutherland (pod dyrekcją Mehty).

 

Turandot,Lodz 5

 

Można odnotować jeszcze pewne sukcesy Inge Borkh, Montserrat Caballe i Evy Marton. Podobno przymierza się do tej partii Anna Netrebko. Znalezienie Turandot na odpowiednim poziomie graniczy z cudem. W Łodzi się udało. Monika Cichocka śpiewała głosem potężnym i giętkim zarazem, bogatym w alikwoty. Dźwięcznym i wibrującym, ale pewnie osadzonym. Jej wysokie „b”, „h” i „c” miały blask srebra. Dorota Wójcik jako Liu czarowała cieniowaniem dźwięku. Jej „messa di voce” w takich frazach jak „Perche un di nella reggia m’hai sorriso” w pierwszej scenie, następnie w zakończeniu arii „Signore ascolta” w I akcie, w całej arii „Tanto amore segreto”  i w następnej „Tu, che di gel się cinta” w akcie III to absolutne mistrzostwo.


Dominik Sutowicz jest wspaniałym artystą obdarzonym rzadkim dzisiaj głosem tenora lirico spinto, może nawet dramatycznego. Przypomina mi trochę zapamiętanego z mojego dzieciństwa i lat licealnych Wacława Domienieckiego. Bogaty, gęsty timbre głosu, wspaniała góra skali, siła i blask to jego atuty. Wraz z Moniką Cichocką dali wręcz karnawał wysokich dźwięków fortissimo. Jego wysokie „c” (opcjonalne, nieczęste na przedstawieniach, obecne w niektórych nagraniach płytowych) po scenie zagadek we frazie: „No, no principessa divina, ti voglio ardente d’amor!” było długo wytrzymane i olśniewające.

 

Turandot,Lodz 8

 

Jestem już raczej stary i naprawdę znam sztukę wszystkich tenorów, którzy cokolwiek nagrali, więc pozwolę sobie na nieśmiałą uwagę: zauważyłem pewien brak równowagi między lśniącym, wręcz złocistym wysokim rejestrem a resztą skali, w której głos czasem brzmiał płasko. Ale to da się pewnie łatwo skorygować korzystając z uwag takich tenorów jak Wiesław Ochman, Kałudi Kałudow czy Ryszard Karczykowski.

 

Turandot,Lodz 7

 

Świetni byli Ping, Pang i Pong, czyli trzej ministrowie dworu cesarza: Jaromir Trafankowski, Aleksander Zuchowicz i Dawid Kwieciński. Na dobrym poziomie pozostali soliści. Znakomity Chór. Inscenizacja jest fascynująca. Adolf Weltschek i Małgorzata Wolińska stworzyli sugestywny baśniowy świat, delikatnie inspirowany chińską sztuką. W pamięć zapadają tak poszczególne obrazy, o wręcz malarskiej urodzie, jak dramatyczne kulminacje o symbolicznym wyrazie: n.p. przemiana Turandot pod wpływem szoku po samobójczej ( z miłości i oddania) śmierci Liu, gdy do głębi wzruszona otula jej ciało swoim czerwonym płaszczem, a potem w tym samym miejscu ulega namiętnemu, zmysłowemu czarowi Nieznanego Księcia, czyli Kalafa. Który wreszcie wyjawia swoje imię ponownie ryzykując śmierć, ale zdobywając miłość.

                                                                             Piotr Nędzyński