Przegląd nowości

W Państwie Środka jest ciasno i tłoczno – „Turandot“ z MET

Opublikowano: środa, 11, maj 2022 21:52

A przynajmniej takie wrażenie można wynieść z inscenizacji Franco Zeffirellego Turandot Giacomo Pucciniego w nowojorskiej Metropolitan Opera, która przeżyła swego twórcę i liczy już okrągłe ćwierćwiecze (transmisja 7 maja, obejrzana w krakowskim kinie Kijów, należącym do sieci Apollo-Film). Przez znaczną część pierwszego aktu nie ma na scenie wolnego skrawka przestrzeni.

 

Turandot,MET 10

 

Wśród chórzystów przewijają się wywijający salta akrobaci, w czym dopatrzyć się można inspiracji ze strony reżysera chińskimi widowiskami cingcü, w Europie niezbyt precyzyjnie opatrywanymi mianem opery pekińskiej. Nawiązaniem do nich jest także ustawienie postaci trzech komicznych figur – mandarynów: Pinga, Panga i Ponga (same ich imiona stanowią humorystyczne skrzyżowanie europejsko-chińskich skojarzeń brzmieniowych). W ich przypadku dotyczy to kolorystycznej symboliki kostiumów i charakterystycznych rekwizytów – wachlarzy, a w trzecim akcie nakryć głowy. W drugim dołączają do nich trzy maski z proporcami, a w następnym pojawiają się symboliczne gesty, zapożyczone z indyjskich znaków mudra.

 


W przypadku Herolda są to długie nakładki na palce – w tej epizodycznej roli Jeongcheol Cha, który za sprawą wyszukanego operowania swym basowym głosem przydał jej znacznie większego ciężaru gatunkowego niż wynika to z partytury. Dużą urodą wokalną odznacza się koreański tenor Yonghoon Lee w partii Kalafa, choć reprezentuje bardziej odmianę lirico spinto tego głosu niż dramatyczną. Wyróżnia się poza tym nienaganną, wyrównaną emisją, i ani przez moment nie nadużywa dynamiki.

 

Turandot,MET 11

 

W pełni zatem można zastosować wobec niego tradycyjne kryterium kunsztu we wspomnianych widowiskach cingcü, którym jest metafora „braku pocenia się pod pachami“. Formę turnieju dwóch tenorów przybrał natomiast dialog pomiędzy nim a cesarzem Altumem w drugim akcie, nie potraktowanym tym razem ulgowo, a więc nie obsadzonym przez emeryta jak to bywa w zwyczaju. Albanka Ermonela Jaho jako Liù śpiewa z wielką kulturą, z delikatnością intonując wysokie tony oraz stosując fil di voce czyli ściszanie głosu.

 

 Turandot,MET 12

 

Postacią Turandot kieruje lęk przed defloracją i wynikający z niego kompleks hymenu, a wraz ze zdobyciem jej przez Tatara Kalafa koło się zamyka, skoro jej przodkini padła ofiarą najeźdźcy tej właśnie narodowości, w czym dopatrzyć się można symbolicznego zapisu odwiecznego konfliktu pomiędzy osiadłymi Chińczykami i mongolskimi koczownikami, przed którymi odgrodzono się Wielkim Murem niczym Turandot od mężczyzn zagadkami. Jej odtwórczyni Liudmyła Monastyrśka dysponuje zbyt lekkim sopranem jak na tę partię. Poza tym zbyt często wkrada się do jej śpiewu nadmierna wibracja, ale w ustępach wykonywanych mezza boce brzmi całkiem ponętnie. 


Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z żywionego przez Pucciniego upodobania do tortur, jeśli zważy się te, którym jest Cavaradossi w Tosce czy psychiczne znęcanie się nad Cho-cho-san w Madama Butterfly, kiedy Pinkerton, porzuciwszy ją, przyjeżdża z nową żoną, by odebrać dziecko. Śmierć kompozytora, która zbiegła się z tą scenicznej postaci Liù, powinna była podpowiedzieć pozostawienie takiego zakończenia, przekonującego również z punktu widzenia psychiki, a więc ostatecznego zniechęcenia Kalafa okrucieństwem Turandot.

 

Turandot,MET 13

 

Co prawda prowadzącemu spektakl w Met włoskiemu dyrygentowi Marco Armiliato udało się wydobyć, zwłaszcza z orkiestry, zalety dopisanego przez Franco Alfano finału opery, w tym impresjonistyczną fakturę w zakresie instrumentacji. 

 

Turandot,MET 14

 

PS. Niedawno zetknąłem się z opinią, że dziś czymś nie do wyobrażenia jest odtwarzanie murzyńskich postaci przez białych artystów, choć na scenach operowych bardzo częstym zjawiskiem jest odwrotna praktyka, nawet wobec osób historycznych, co uzasadniają konkretne warunki wokalne do danej partii i w znacznym stopniu umowny charakter tego rodzaju artystycznego. Ale dlaczego zdecydowano się na obsadzenie niemej roli Księcia perskiego przez czarnoskórego Jonathana Burwella, tego nie rozumiem. Na balkonie widowni pojawiła się ukraińska flaga, a po spektaklu rozwinęła się jeszcze druga, a także widać było chorągiewki trzymane w rękach widzów, zapewne przez wzgląd na występ śpiewaczki z tego kraju Liudmyły Monastyrśkiej, która do oklasków wyszła przepasana w narodowych barwach. Ponadto w nowojorskiej Metropolitan Opera nosi się maseczki. Poczynając od muzyków orkiestrowych, poprzez dyrygenta, a na scenicznych maszynistach kończąc. Oby się na nas nie zemściło przedwczesne zniesienie tego rodzaju zabezpieczeń.

                                                                            Lesław Czapliński