Przegląd nowości

Wykonanie „Toski” Pucciniego – Aula UAM – Teatr Wielki w Poznaniu

Opublikowano: poniedziałek, 11, kwiecień 2022 22:28

Dyrektor Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu, Renata Borowska-Juszczyńska, pozyskała do zespołu swojej opery wspaniałych artystów. Dyrektorem muzycznym jest od obecnego sezonu Marco Guidarini, świetny włoski dyrygent o światowej renomie, znany z występów m.in. w La Scali i Metropolitan Opera. Pod koniec ubiegłego sezonu poprowadził brawurowo premierę Strasznego dworu Stanisława Moniuszki.

 

Tosca,Poznan 1

 

Nowym sopranem liryczno-dramatycznym (lirico spinto) jest Iwona Sobotka, spadkobierczyni na tym miejscu m.in. Antoniny Kaweckiej, Krystyny Kujawińskiej i Barbary Kubiak. W stałym zespole znalazł się też tenor Dominik Sutowicz, podobnie specjalizujący się w repertuarze liryczno-dramatycznym. Iwona Sobotka zachwyciła mnie pod koniec ubiegłego sezonu jako Magda w Jaskółce (La rondine) Giacoma Pucciniego na scenie Opery Śląskiej w Bytomiu. Pisałem wtedy, że to głos idealny do Toski. I spełniło się. Brzmiała świetnie w całym rejestrze sopranu dramatycznego śpiewając ciepłym, pełnym i wyrównanym dźwiękiem o urzekającej barwie kości słoniowej. Głos jędrny, skoncentrowany, ale o gładkich konturach. Jej wysokie „b”, „h” i „c” wypełniały salę przepięknej Auli UAM takim blaskiem, że miało się wrażenie, iż nawet żyrandole drżą z wrażenia.

 


 

Potrafiła przy tym mistrzowsko cieniować frazy, więc i subtelnego piana nie brakowało. Interpretacyjnie była wzruszająca zarówno w momentach dramatycznego wzburzenia (sceny ze Scarpią w II akcie) jak lirycznych uniesień (duety z Cavaradossim). Aria „Vissi d’arte, vissi d’amore” zachwycała rzeżbą nieskazitelnych fraz i zarazem poruszała głębią uczuciowego wyrazu. Dominik Sutowicz – przepraszam za szczerość – nie dorównuje moim zdaniem partnerce urodą głosu, ale to kwestia  gustu. Brzmiał jednak solidnie i pewnie w całej skali.

 

Tosca,Poznan 2

 

Brakowało mu nieco wyrafinowania w prowadzeniu głosu oraz – jakby to powiedzieć – subtelności w momentach wymagających lirycznego natchnienia. Ale to samo można powiedzieć  o takich gigantach w historii wykonań partii Cavaradossiego jak Mario del Monaco czy Gianni Poggi, a nawet Roberto Alagna w nagraniu sprzed dwudziestu lat. W Poznaniu podobnie śpiewał przed laty niezapomniany Stanisław Romański, obdarzony tenorem typowo dramatycznym, skądinąd pierwszy Tristan w Polsce w latach 60-tych i 70-tych XX wieku. Scarpią był pochodzący z Baku Evez Abdulla, dysponujący barytonem pełnym blasku i imponującymi środkami wyrazu dramatycznego.

 

Tosca,Poznan 3

 

Mam wrażenie, że partię Scarpii śpiewał już nieraz. A jednak zapomniał krótkiej frazy (nie zaśpiewał jej) w scenie, gdy Toska prosi o pokazanie jej Cavaradossiego po torturach. Tosca: „Assassino! Voglio vederlo”, Scarpia: „Portatelo qui”. Tosca poprosiła, a Scarpia jej tym razem nie odpowiedział. Niestety, to może być okrutne dla wykonawców, o których piszę, ale znam około setki a może więcej oper na pamięć, więc takie rzeczy zauważam. Ale to drobiazg.

 


 

Pozostali śpiewacy: Rafał Korpik (Angelotti), Jaromir Trafankowski (Zakrystian), Piotr Friebe (Spoletta), Damian Konieczek (Sciarrone oraz Strażnik) i Lucyna Białas (Pastuszek) byli bardzo dobrzy w swych niewielkich rolach. Imponująco brzmiał Chór (kierowany przez Mariusza Otto) oraz grała Orkiestra Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu. 

 

Tosca,Poznan 4

 

Na najwyższe pochwały zasługuje dyrygent Marco Guidarini, który spowodował, że nie widząc akcji na scenie (bo jej przecież nie było, skoro to wykonanie koncertowe) mogliśmy dać pole własnej wyobrażni, a ta dzięki jego interpretacji muzyczno-dramatycznej pozwalała nam tworzyć pełne barw obrazy kościoła Sant’Andrea della Valle, Palazzo Farnese i Castello Sant’Angelo w Rzymie oraz śledzić działania i uczucia postaci, które przecież zawarte są w pełni w genialnej muzyce Pucciniego. Dodam jeszcze jako największy komplement, że pod jego batutą orkiestra „śpiewała” razem ze śpiewakami, zgodnie z najlepszą tradycją takich włoskich dyrygentów jak Tullio Serafin, Carlo Maria Giulini czy Claudio Abbado. Nie mogę się oprzeć na marginesie tej recenzji od wyrażenia pewnej refleksji.

 


 

Otóż bardzo wielu, jeśli nie większość, współczesnych recenzentów operowych skupia się prawie wyłącznie na scenicznym obrazie, czyli w gruncie rzeczy reżyserii, ewentualnie także scenografii i grze aktorskiej wykonawców, doszukując się jakichś głębokich znaczeń w tak prostych opowieściach jak np. libretto Trubadura Verdiego czy Halki Moniuszki. Oczywiście są pod hipnotyzującym wpływem samozwańczych władców współczesnego teatru operowego, czyli tzw. „inscenizatorów”.

 

Tosca,Poznan 5

 

Pisze się już zatem o Don Giovannim nie Mozarta tylko jakiegoś XX-a, o Tristanie i Izoldzie nie Wagnera tylko jakiegoś YY-a albo o Carmen nie Bizeta tylko ZZ-ta. Strona muzyczna, a szczególnie wokalna prawie w recenzjach nie istnieje. Tymczasem ja powiem jasno: dla mnie opera to dzieło kompozytora i librecisty. Reszta to tylko odtwórcy, co nie ogranicza oczywiście pola do różnych interpretacji (mam w domowej kolekcji ponad 70 nagrań Toski, w tym 9 z Marią Callas – dwa studyjne, reszta z przedstawień – i  9 z Renatą Tebaldi – tak samo dwa studyjne i reszta „live” – i każde jest inne).

 


 

Najważniejsi są śpiewacy, bo bez nich nie ma opery. Potem dyrygent i orkiestra. Na końcu reżyser ze scenografem. Dlatego często zamiast oglądać dziwactwa szalonych inscenizatorów poprawiających kompozytora (przykład: Straszny dwór bez arii Hanny, bo reżyserce tekst nie pasuje do jej koncepcji) wolę wykonania koncertowe albo po prostu słuchanie oper w nagraniach płytowych.

 

Tosca,Poznan 6

 

Skłoniła mnie do tych uwag krótka „recenzja” osoby, którą bardzo szanuję, Doroty Szwarcman – w „Polityce” – z wystawienia opery Turandot Giacoma Pucciniego na scenie Opery Krakowskiej. Rozumiem, że redakcja dała jej bardzo mało miejsca. Ale żeby najważniejszymi, a praktycznie jedynymi (innych tylko wzmiankuje) osobami, o których pisze, były panie reżyserka i scenografka z ich „wizją” planety Arrakis z filmu „Diuna”, a nazwiska dyrygenta nie poznajemy nawet ze stopki pod tytułem, bo tam obok kompozytora jest tylko reżyserka!

 

Tosca,Poznan 7

 

A śpiewacy są jedynie wymienieni i wyłącznie w kontekście tego, jak wpisali się w inscenizację. Czyżby w Turandot, jednej z najpiękniejszych oper, z piekielnie trudną partią tytułową, efektowną tenorową Kalafa (aria „Nessun dorma”) i drugą sopranową, cudownie liryczną Liu, byli tak fatalni, że lepiej o tym nic nie napisać, żeby ich i dyrekcji opery nie urazić? Czy może nie śpiewali, tylko mówili? A może zdaniem autorki artykułu śpiewacy w operze już są zupełnie nieważni? I tą autorką jest wykształcona muzycznie Dorota Szwarcman! Naprawdę mi smutno.

                                                                                  Piotr Nędzyński