Przegląd nowości

Ostatnia droga Krzysztofa Pendereckiego

Opublikowano: poniedziałek, 18, kwiecień 2022 07:50

Przeszedł nią ulicami Krakowa dopiero dwa lata po śmierci, w dodatku skremowany w porcelanowym wazoniku. Patrząc na to myślałem, że wprawdzie jak dotąd nie grozi mu beatyfikacja, ale co zrobić w wypadku, gdyby potrzebne były relikwie? Wdowy po kompozytorach zachowywały się różnie. Konstancja Mozart w ogóle nie poszła na pogrzeb i wkrótce powtórnie wyszła za mąż. Stefania Ludomirowa-Różycka pilnie dbała o tantiemy. Elżbieta Nowowiejska i Stanisława Szeligowska siedziały na Wszystkich Świętych tyłem do siebie przy sarkofagach swych mężów (sam widziałem!), bo się nie lubiły. A żona Paula Hindemitha zamiast autografów po koncercie, waliła stempel z nazwiskiem, aby nie fatygować Mistrza własnoręcznymi podpisami. O zachowaniach wdowy po Krzysztofie Pendereckim nie będę teraz wspominał, bo się boję, a poza tym jest chora. Do zjadliwych komentarzy na jej temat w internecie nie przyłączam się, w poczuciu chrześcijańskiego miłosierdzia.

 

Tylko Beethoven i Czajkowski nie mieli kłopotów z żonami, bo – zresztą z różnych powodów – nie byli żonaci. Na pogrzebie trudno było dojrzeć kompozytorów. Równie wybitni jak Baird, Lutosławski, Kilar czy Górecki odeszli już wcześniej, a młodsi anonimowo posuwali się za trumną (pardon: urną), rozmyślając zapewne, jak prześcignąć Pendereckiego. Kondukt przemieszczał się z bazyliki Św. Floriana, przez Barbakan, Floriańską, Rynek, aż do kościoła Św. Piotra i Pawła.

 

Śmiem sugerować, że Polak tak wybitny jak Krzysztof Penderecki powinien spocząć na Skałce, pośród równych sobie Długosza, Lenartowicza, Asnyka, Malczewskiego, Kraszewskiego, Wyspiańskiego, Szymanowskiego i Miłosza, a nie w podziemiach pięknego kościoła przy ul. Grodzkiej, gdzie – jak znam życie – będą wkrótce chować coraz bardziej byle kogo, byle zapełnić krypty.

 

Na pustawych ulicach mało kto zwracał uwagę na kondukt, bo po dwóch latach prawie nikt nie kojarzył go z ostatnią drogą Kompozytora tej wielkości co Chopin, Moniuszko czy Szymanowski. Nie wiedzieć czemu tuż za czarnymi limuzynami z urną i rodziną podążał wóz policyjny, a dopiero za nim żałobnicy w ilości nie większej, niż na pogrzebie mojej ciotki Babczyńskiej w Będzinie. Dopiero przed kościołem tłum zgęstniał, przybyła kompania honorowa, pojawili się duchowni dostojnicy (brakowało arcybiskupa Marka Jędraszewskiego), a w ławach kościelnych zasiedli znani reprezentanci byłej i aktualnej władzy. Wśród nich Jolanta i Aleksander Kwaśniewscy i Barbara i Bogdan Zdrojewscy.


 

W ławach siedziało mnóstwo przyjaciół Mistrza i osób, które mu wiele zawdzięczało. Egzekwie odprawiał Prymas Polski arcybiskup Wojciech Polak, wygłaszając wspaniałą homilię, znamionującą postać wybitnego hierarchy. Głos zabierali również prezydent Andrzej Duda (jedno z najlepszych przemówień, jakie kiedykolwiek wygłosił), minister kultury Piotr Gliński (podobnie), prezydent Krakowa Jacek Majchrowski i rektor UJ Wojciech Widłak.

 

W imieniu środowisk artystycznych głos zabrał Waldemar Dąbrowski, najlepszy za mojej pamięci były minister kultury, a jeszcze lepszy mówca. Na chórze zagrała od lat zaprzyjaźniona z Kompozytorem wybitna skrzypaczka Anna Sofia-Muter.

 

Słuchając muzyki Krzysztofa Pendereckiego zawsze czuję, że przynależę do wielkiego narodu. Podczas uroczystości pożegnalnej zabrzmiały strofy De ProfundisLacrimosaAgnus Dei i fragment Serenady na smyczki. Po kres życia będę wracał do Pasji wg. Świętego ŁukaszaTrenuKosmogoniiPolskiego RequiemPowiało na mnie morze snów, oraz innych dzieł w nagraniach Henryka Czyża, a zwłaszcza Antoniego Wita (wdzięcznego ucznia Obydwu).

 

Teatralnie wychowałem się na wczesnej operze Najdzielniejszy, którą niedawno pięknie wystawił Teatr Dzieci Zagłębia. Potem dwukrotnie wyprodukowałem Diabły z Loudun w Łodzi i Poznaniu oraz polską prapremierę Raju utraconego w Operze Narodowej. Wszystko to w mistrzowskiej reżyserii Marka Grzesińskiego. Wyznaczyłem trójkę młodych choreografów do zrealizowania w Teatrze Wielkim w Poznaniu Wieczoru Baletowego, w skład którego wchodziły Koncerty altówkowy skrzypcowyIII SymfoniaStrofy na sopran Przebudzenie Jakuba. W międzyczasie nie ustawałem w namawianiu Kompozytora do dalszej twórczości operowej. Chętnie wymieniał projekty FedryAusterii, a nawet Dziadka do orzechów. Kiedy zauważyłem, że Dziadka skomponował już Czajkowski, a Medeę Cherubini, Krzysztof odpalił tylko krótko: Słyszałem, tak – słyszałem –… 

 

W ostatniej drodze do wieczności wspominam wszystkie Jego mądre refleksje, celne uwagi, uroczy, umiarkowany dowcip, życzliwość dla otoczenia i fascynującą, emanującą wielkość, zamkniętą w naturalnej skromności. Wśród najwybitniejszych ambasadorów naszej ojczyzny w niebie mamy już Kopernika, Chopina, Curie-Skłodowską, Jana Pawła II… a teraz Krzysztofa Pendereckiego… 

 

Czekajmy na następnych!

                                                                            Sławomir Pietras