Przegląd nowości

Leningrad, miasto istniejące wyłącznie w muzyce

Opublikowano: sobota, 15, styczeń 2022 11:30

Przetrwało bowiem pod tą nazwą w partyturze VII Symfonii C-dur op. 60 Dmitrija Szostakowicza, nazywanej właśnie leningradzką. Jawi się ono w niej bardzo barwnie, zwłaszcza pod batutą Paolo Bortolameollego, który 13 stycznia poprowadził ją z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach, kładąc nacisk na ten właśnie aspekt muzyki leningradzkiego kompozytora, bardzo szybko ewakuowanego z rodziną z oblężonego miasta (jego słynne zdjęcie w stroju strażaka w znacznej mierze uznać można za prawdopodobnie ustawione). I tak w pierwszej części – Allegretto – ograniczył efekt crescenda w przeważającym stopniu wypełniającego ją marszowego motywu inwazji (skompilowanego z kupletu Daniła z Wesołej wdówki Lehára oraz autocytatu z własnej Lady Makbet mceńskiego powiatu).

 

 

Szostakowicz

 

 

Czyżby chciał w ten sposób uniknąć skojarzeń i porównań z Ravelowskim „Bolerem”, co często podnosili niechętni temu dziełu. Ale przecież i Bach wykorzystywał materiał zaczerpnięty z koncertów Vivaldiego, a do wspomnianego efektu nawiąże jeszcze Wojciech Kilar w swoim Exodusie. Za to przeniósł punkt ciężkości z dynamicznego natężenia na zróżnicowane brzmienie podejmujących go kolejnych sekcji instrumentalnych. Dzięki temu można było podziwiać świetną dyspozycję brzmieniową fletów, obojów, klarnetów, puzonów i trąbek, tych ostatnich bliskich radzieckiemu, przenikliwemu dźwiękowi, na co zwraca uwagę Łukasz Borowicz. Druga część, Moderato (poco allegretto), na sposób Brahmsowski, jest czymś pośrednim pomiędzy scherzem a intermezzem, a co za tym idzie niezbyt rozpędzona i utrzymana kiedy niekiedy w bardziej lirycznej tonacji. Przejmująco zabrzmiało Adagio, a zwłaszcza lamentacyjny temat skrzypiec unisono. W końcu pierwotnie symfonia miała nosić podtytuł „requiem”, nie rozstrzygając czyim ofiarom, hitlerowskim czy wcześniejszym stalinowskim miało być ono poświęcone? W pewnym momencie w narrację wdziera się epizod o wyjątkowo dramatycznym przebiegu. Chilijski kapelmistrz stonował ponadto nieco fałszywie brzmiącą optymistyczną wymowę finału, Allegro non troppo, a zwłaszcza jego nieco przesadny i pospolity pod względem orkiestracji (czynele) patos, przydając tym samym zakończeniu niejednoznacznej, a zarazem szlachetniejszej wymowy.

                                                                                    Lesław Czapliński