Przegląd nowości

Dostig ja wyszej własti

Opublikowano: poniedziałek, 27, grudzień 2021 21:15

– Osiągnąłem najwyższe stanowisko – tak w wolnym tłumaczeniu śpiewał polski bas Rafał Siwek na specjalnym koncercie poświęconym pamięci zmarłego przed rokiem innego basa Leonarda Andrzeja Mroza. Scena z Borysa Godunowa Modesta Musorgskiego to popisowy fragment monologu cara – coś najważniejszego i najbardziej reprezentacyjnego dla głosu basowego, w czym specjalizowali się zawsze rosyjscy śpiewacy.

 

Leonard Mroz 1

 

Rafał Siwek nie zląkł się konkurencji i „pojechał z własnym drewnem do lasu”, czyli ustawił się na scenie moskiewskiego Teatru Bolszoj w szeregu z innymi znakomitymi rosyjskimi śpiewakami. Był Carem Borysem w Moskwie, jak Szalapin, Nestierenko, Pirogow, Pietrow i dziesiątki innych. I wrócił z tarczą. Echo tego sukcesu wybrzmiało w sali Filharmonii Narodowej z udziałem Chóru Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus im. Jerzego Semkowa pod batutą Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego. Siwkowi towarzyszył na scenie Aleksander Teliga, także znakomity bas, który jednak nie zdobył się na śpiewanie roli Borysa w Rosji – o czym opowiedział w rozmowie z Adamem Rozlachem – i wystąpił „tylko” z ariami mnicha Pimena z tej samej opery.


W scenie koronacji Borysa Godunowa dał głos na chwilkę tenor Sylwester Kostecki, którego nie zaangażowano jednak w tym koncercie do partii Dymitra Samozwańca. Odzywkę carewicza, syna Borysa, wypełniła w scenie śmierci jakaś osoba z chóru. Dawno nie słuchaliśmy na polskich scenach i estradach arcydzieła rosyjskiej klasyki, więc te fragmenty z Borysa były sporym wydarzeniem muzycznym. A jako dopełnienie finałowej Sceny śmierci zaprezentowano publiczności nagranie audio-wideo tego samego fragmentu w wykonaniu Leonarda Andrzeja Mroza. Zaiste ten dawno nie słyszany głos brzmiał (co prawda z głośników) znakomicie, czysto, głęboko, bez jakichkolwiek skaz i przydźwięków. To dawało pojęcie o wielkiej stracie. Leonard Andrzej Mróz niestety nie rozwinął dostatecznie imponująco swej kariery wokalnej, bo w którymś momencie z jego wspaniałym głosem zaczęło się dziać coś niepokojącego. Artysta więc poświęcił się pedagogice i tu także osiągnął znaczące sukcesy. 

 

Leonard Mroz 2

 

O swoich związkach z Profesorem i Mistrzem opowiadali w pierwszej części wieczoru jego uczniowie, przyjaciele i znajomi, którzy przygotowali także po kilka pozycji z repertuaru pieśniarskiego, także ulubionej specjalności Leonarda Andrzeja Mroza. Dodano więc na zachętę przykład z nagrania pieśni Rachmaninowa Jak dobrze tu w jego wykonaniu. Później pokazał się dyrygent i pomysłodawca zorganizowania koncertu Marcin Nałęcz-Niesiołowski. Okazało się, że Maestro pod kierunkiem L. A. Mroza kształcił również swój głos i wyszedł z tego bas-baryton, a raczej baryton. Ze znaczną estradową swobodą zaprezentował publiczności pieśń Czajkowskiego Na balu i  jeszcze dwie inne, w tym Glinki – (Anna Marchwińska przy fortepianie). Trochę wycisnął wysoki dźwięk, ale niejednemu barytonowi takie rzeczy się zdarzają. Później pokazał się tenor Adam Zdunikowski w dobrej dyspozycji śpiewający Moniuszki Znasz-li ten kraj oraz dwie pieśni Mieczysława Karłowicza. Opowiedział też o swoich kontaktach z Mrozem odnoszących się głównie do pracy pedagogicznej. Jako trzeci zaśpiewał i opowiedział, głównie o sobie, Aleksander Teliga. Zaprezentował znakomite basowe „doły”, którymi popisywał się w Jutrzni Krzysztofa Pendereckiego, jako bas-profondo. Wcześniej zaśpiewał też Czajkowskiego Błogosławię was lasy oraz Pieśń Don Juana i jeszcze smutną, wręcz tragiczną pieśń Nie odchodź Sergiusza Rachmaninowa. Była też mowa o tym, że rosyjska liryka wokalna zawiera szczególnie głębokie uczucia wypływające z natury ludzkiego ducha. Jest to piękne, ale zarazem trudne do wyrażenia w formie artystycznej, dostępne tylko najwybitniejszym wykonawcom. 

                                                                         Joanna Tumiłowicz