Przegląd nowości

Ciężko być Hrabiną

Opublikowano: środa, 22, grudzień 2021 20:15

W typowych przebierankach scenicznych zdarza się sytuacja kłopotliwa, gdy jedna osoba jest gruba a druga chuda, lub gdy jedna wysoka a druga niska. Patrzymy wtedy na scenę z niedowierzaniem, jak to możliwe, że osoba przebrana za inną pozostaje nierozpoznana. Taka sytuacja miała miejsce przy drugiej premierze Wesela Figara w Teatrze Wielkim w Łodzi. Hrabina w osobie Patrycji Krzeszowskiej przebrała się za wyższą o głowę Zuzannę – Hannę Okońską i własny mąż – Hrabia Almaviva czyli Arkadiusz Anyszka, jej nie rozpoznał.

 

Wesele Figara,TW Lodz 1

 

Rozpoznał natomiast swoją narzeczoną – jak wynika z tekstu libretta – sam Figaro – Artur Janda, ale po głosie, a nie po wyglądzie. Okońska w istocie miała cieplejszy i czystszy głos od Krzeszowskiej. Można się zastanawiać, czy głos Jandy był lepszy od Anyszki – obaj byli dobrzy. Nieźle też wypadł Michał Sławecki w roli Cherubina, choć głos miał momentami zbyt ostry.

 

Wesele Figara,TW Lodz 2

 

Sebastian Mach w podwójnej roli Basilia i Don Curzia wykazywał się niezłym tenorem i dobrą dykcją, co w tym przypadku miało szczególne znaczenie, bo wszystkie recitatiwy czyli operowe dialogi, były podawane po polsku, bez podpowiedzi na tablicy świetlnej. Robert Ulatowski, Rafał Pikała stanęli na wysokości zadania, natomiast Agnieszka Grabowska jako Barbarina i Olga Maroszek jako Marcelina miały znakomite wejścia aktorskie i wokalne. Tyle o obsadzie, choć w tym przedstawieniu operowym bodaj ważniejsza była strona reżysersko-wizualna oraz tekstowa. Stronę muzyczną wypełniła energiczna batuta Adama Banaszaka, ale scenografia, misternie naśladująca hiszpańskie wzornictwo była autorskim dziełem Pawła Dobrzyckiego. Całością zajął się reżyser – wizjoner Roberto Skolmowski, któremu Wesele Figara skojarzyło się z Pałacem w Alhambrze, sylwetkmi rozjuszonych byków i tańczeniem fandango przy akompaniamencie kastanietów.


Mozart, jak to Mozart, nie został naruszony, nawet wzbogacono go o jedną arię, ale inwencja twórców przedstawienia poprowadziła fabułę w bardzo poetyckim kierunku. Wykorzystano bowiem tłumaczenie włoskiego libretta Lorenzo Da Ponte dokonane przez wciąż niedocenianego Stanisława Barańczaka. Autor ten nie tylko dokonał bardzo eleganckiego poetyckiego, rymowanego spolszczenia tekstu, ale tak rozplanował słowa, głoski, akcenty, aby dało się to Mozartowskie Wesele Figara w całości śpiewać po polsku.

 

Wesele Figara,TW Lodz 3

 

W dzisiejszej dobie taki zabieg byłby potraktowany jako świętokradztwo, więc od pewnego czasu opery śpiewa się w języku oryginału, nastąpiło jednak „uwolnienie” recytatywów i tu możliwe jest wprowadzenie rodzimej mowy, co też w łódzkim przedstawieniu się dokonało. W sumie więc mieliśmy festiwal natchnionych twórców: Mozarta, Barańczaka, Skolmowskiego, Dobrzyckiego. Soliści śpiewali arie po włosku, ale na tablicy pokazywano tekst Barańczaka.

 

Wesele Figara,TW Lodz 4

 

Gdy przychodziły recytatywy, soliści starali się wymawiać jak najbardziej wyraźnie polskie słowa (też Barańczaka), ale tutaj pewne reguły wokalne utrudniały niekiedy zrozumienie słów, nieraz dosyć zabawnie skojarzonych. Nie pomagała w tym tablica świetlna, która podczas recytatywów miała przerwę. A szkoda. Czekamy też na odważnego twórcę, który zdecyduje się choćby tylko w formie prowokacji artystycznej zrealizować całego Mozarta – Barańczaka – po polsku. Na razie tylko nasz znakomity bas Tomasz Konieczny objeżdża świat z recitalem Schubertowskiej Podróży zimowej z autonomicznym polskim tekstem Stanisława Barańczaka – i to jest wspaniałe.

                                                                   Joanna Tumiłowicz