Przegląd nowości

Henryk Konwiński – jubileusz w Operze Śląskiej w Bytomiu

Opublikowano: czwartek, 25, listopad 2021 22:16

Jubileusze bywają różne. Zdarza się, że nudne. Wiadomo: trzeba uczcić zasłużonego artystę. Tym razem to było wydarzenie niebywale piękne i wzruszające! Bo i Jubilat wyjątkowy. W istocie to był mały festiwal, który Opera Śląska zorganizowała dla człowieka będącego jednym z największych twórców współczesnych. Współczesnych to mało powiedziane, skoro chodzi o 65-lecie pracy artystycznej i 85-lecie urodzin. A więc właściwie artysty, który współtworzył całą epokę w historii polskich realizacji baletowych i operowych.

 

Konwinski 2

 

Bo Henryk Konwiński zapisał się w pamięci co najmniej trzech pokoleń miłośników tych dziedzin sztuki  jako świetny tancerz, a potem choreograf i reżyser. Pozwoliłem sobie już całkiem prywatnie zaraz po uroczystościach, na których ze sceny padło wiele pięknych słów uznania i uwielbienia, powiedzieć Henrykowi, z którym znamy się od prawie pół wieku: promieniejesz szczęściem spełnienia, ale Twój łagodny i serdeczny uśmiech daje nam do zrozumienia, że jeszcze nieraz nas wzruszysz tym, co pokażesz na scenie.

 

Konwinski 3

 

Dyrektor Łukasz Goik wymyślił piękną triadę: pierwszego wieczoru Zemsta nietoperza Straussa w reżyserii Jubilata, drugiego uroczysty koncert złożony z fragmentów baletów i najpiękniejszych operowych hitów w wykonaniu artystów, których bohater zaprosił, trzeciego Don Kichot Minkusa w jego choreografii. Zemsta nietoperza to była feeria humoru i wdzięku. Wszystko niby tradycyjne: precyzyjnie poukładane zgodnie z intencjami kompozytora i librecistów.


Henryk Konwiński udowadnia jednak, że nie trzeba burzyć żadnych tradycji, aby wprowadzić świeżość i bogactwo oryginalnych pomysłów w rozwiązywaniu szczegółów akcji, a przede wszystkim umiejętnie budować pełne życia postacie, które bawią nas i wzruszają. Pomogła świetna scenografia Jana Bernasia oraz przepyszne stylowe kostiumy tegoż autora i Małgorzaty Słoniowskiej.

 

Konwinski 1

 

Śpiewacy wszyscy na wysokim poziomie: Anna Wiśniewska-Schoppa (Rozalinda), Maciej Komandera (Eisenstein), Adam Sobierajski (Alfred), Adam Wożniak (dr Falke), Anna Borucka (Książę Orłowski), Bogdan Kurowski (Frank), Julian Ursyn-Niemcewicz (Dr Blind). Wyróżniali się: urocza Adela o perlistym głosie i aktorskim wdzięku, Maria Rozynek-Banaszak oraz świetny aktorsko Frosch (dozorca więzienia), Witold Dewor. Dyrygował solidnie Franck Chastrusse Colombier. Drugiego wieczoru Jubilat był cały czas na scenie (od 18.00 z małą przerwą do 22.45). Kondycja niebywała! Mówił dużo: mądrze i pięknie. Opowiadał głównie o wybitnych artystach, z którymi się zetknął podczas długiej kariery i którzy wywarli wpływ na jego własną twórczość, nie szczędząc smakowitych anegdot, ale zawsze ze wzruszającym ciepłem i serdecznością.


Rozmowy prowadziły z nim dwie panie. W pierwszej części – baletowej – rewelacyjna Joanna Sibilska, dziekan Wydziału Baletu Uniwersytetu Muzycznego im Fryderyka Chopina w Warszawie, której kompetencja, elegancja i wdzięk dorównywały klasą bohaterowi (w dodatku było to „nagłe zastępstwo” wobec choroby przewidzianego w programie Sławomira Pietrasa). W drugiej – operowej – niestety nieco nieporadna, chociaż pełna dobrych chęci i mająca w dodatku niewdzięczne zadanie zapowiadania przemówień licznych gości składających gratulacje, redaktorka lokalnej telewizji, Violetta Rotter-Kozera.

 

Konwinski 4

 

Nie będę wymieniał wszystkich utworów i wykonawców, których nie bez powodu zaprosił Henryk Konwiński. Ale muszę napisać, że wśród księżnych i książąt opery i baletu pojawiła się KRÓLOWA: Grażyna Brodzińska, która pieśnią o Wilii z Wesołej wdówki, a potem zaśpiewanym z Feliksem Widerą duetem Usta milczą, dusza śpiewa z tejże operetki Lehára porwała publiczność do istnego szału owacji, jak najbardziej zasłużonych.

 

Konwinski 5

 

I niemożliwe byłoby nie wspomnieć o wspaniałym, pełnym pikanterii i wdzięku występie aktorsko-wokalnym, niby improwizowanym, ale świetnie przemyślanym, Joanny Kściuczyk-Jędrusik, zwieńczonym „arią ze śmiechem” z operetki Perichola Offenbacha z odpowiednio dowcipnie dostosowanym do okoliczności tekstem. Istne cudo! Dyrygował mistrz Tadeusz Kozłowski. Trzeci wieczór: balet Don Kichot Ludwiga Minkusa w choreografii Henryka Konwińskiego z udziałem Liliany Kowalskiej, która opracowała choreografię Driad (snu Don Kichota) oraz przekaz pas de deux według Mariusa Petipy, mnie osobiście dostarczył największych wzruszeń.


Spodziewałem się oczywiście, że będzie to perfekcyjnie zespolona z muzyką a zarazem pełna finezji i fantazji realizacja sceniczna. Tak było. W dodatku cudowna scenografia i przepyszne kostiumy Ireneusza Domagały. Ale poziom techniki tańca klasycznego i nadzwyczajny wyraz artystyczny solistów i zespołu baletowego Opery Śląskiej kompletnie mnie zaskoczył. Oczekiwałem bardzo dobrego wykonania. A było rewelacyjne.

 

Konwinski 6

 

Czuło się, że przeważnie bardzo młodym artystom taniec sprawia radość, że nie ma dla nich granic, których nie byliby w stanie przekroczyć. Przeżyłem chwile obcowania z pięknem, które daje poczucie radości życia. Nie sposób nie zachwycić się niezawodną i pełną wdzięku odtwórczynią roli Kitri: Japonką Kurara Ushizaka, a jeszcze bardziej jej partnerem, młodziutkim Maciejem Pletnią, który w zastępstwie chorego kolegi praktycznie bez pełnych prób olśniewająco wykonał pierwszy raz w życiu rolę Basilia.

 

Konwinski 7

 

Może trochę na wyrost powiedziałem jego profesorowi, Kazimierzowi Cieśli, że tak właśnie narodziła się gwiazda. Ale mam nadzieję, że się nie zagalopowałem. Zachwycający był urodziwy Włoch Alberto Pacetto jako Espada, a także dwie piękne dziewczyny: Sara Guarnieri (Mercedes) i Mitsuki Noda (Uliczna tancerka oraz Królowa Driad). Tańczyli perfekcyjnie. Dyrygowała z niesamowitym wyczuciem koordynacji muzyki z tańcem, a do tego z niebywałym wdziękiem Agnieszka Nagórka. To były piękne dni…

                                                                       Piotr Nędzyński