Przegląd nowości

Stuknęło 120 lat!

Opublikowano: środa, 10, listopad 2021 21:43

Bardzo ładny wiek, choć mniej okrągły niż 100-lecie, które miałam szczęście obchodzić jeszcze jako artystka Chóru Filharmonii Narodowej. Teraz byłam świadkiem Koncertu Nadzwyczajnego z tej wspaniałej okazji i byłam zbudowana samym pomysłem. Otóż obecny dyrektor Maestro Andrzej Boreyko zaprosił do prowadzenia także wszystkich żyjących, czyli dwóch, poprzedników na tym stanowisku. Ten akt szacunku dla dorobku i tradycji jest u nas czymś rzadkim, a więc niezwykłym i powinien być jak najczęściej naśladowany.

 

Filharmonia Narodowa 1

 

Zwykle nowy szef jakiejś instytucji (politycznej, administracyjnej, kulturalnej, gospodarczej) zaczyna liczyć jej historię od siebie i podkreślać własny dorobek, a poprzedników w najlepszym razie przemilczać. Dyrektor Andrzej Boreyko zachował się jednak z klasą. W foyer Filharmonii Narodowej znalazły się podobizny i życiorysy wszystkich jego poprzedników, w większości znajdujących się już w Zaświatach.

 

Filharmonia Narodowa 2

 

A było ich 17-tu (nie licząc obecnego), czego dowiadujemy się z okolicznościowego wydawnictwa, z płytą w środku, wręczanego wszystkim słuchaczom koncertu przy wyjściu z gmachu. Wracając do Koncertu Nadzwyczajnego – rozpoczął go Maestro Antoni Wit dyrygując WItolda Lutosławskiego Koncertem na orkiestrę. To wspaniały, bardzo dynamiczny, ale i wysublimowany utwór, dogłębnie polski w swej motywice, wymagający zaangażowania całego, maksymalnie rozbudowanego zespołu symfonicznego, i Antoniemu Witowi, dyrygującemu z pamięci, udało się przekazać wszystkie najważniejsze elementy dzieła.


Orkiestra kilka razy przechodziła od ogromnego (czasem może nawet zbyt głośnego) forte, do zupełnego piano, co niestety dawało okazję tym wszystkim słuchaczom, którzy nie wyłączyli telefonów komórkowych, do trzykrotnego  wzbogacenia dzieła Lutosławskiego melodyjkami ze swych „wypasionych" aparatów. Po przerwie na wypicie szampana i rozładowanie emocji na estradę wkroczył Maestro Jacek Kaspszyk, a także solista – tenor Rafał Bartmiński oraz Chór Filharmonii Narodowej przygotowany przez Bartosza Michałowskiego.

 

Filharmonia Narodowa 3

 

Zabrzmiała niezwykle finezyjna w swych impresjonistycznych barwach III Symfonia Pieśń o nocy Karola Szymanowskiego. To było „drugie danie” wspaniałej uczty muzycznej, choć miejscami można było mieć pretensję do dyrygenta, że nie powstrzymywał grającej forte części „blachy" zagłuszającej kilka króciutkich sekwencji tenora.

 

Filharmonia Narodowa 4

 

Rafał Bartmiński dysponujący bardzo mocnym i nośnym głosem został ustawiony w głębi orkiestry, za fortepianem i przy perkusji; widać było, że robi się czerwony z wysiłku, ale część jego partii ginęła w huku orkestry. Także chór wykazywał słabości zwłaszcza w żeńskich wysokich głosach, ponoć zdziesiątkowanych przez choroby. Po kolejnej przerwie, już bez napojów, koncertem zajął się Andrzej Boreyko. Najpierw poprowadził sam chór a cappella we fragmencie Agnus Dei Polskiego Requiem Krzysztofa Pendereckiego i było to chyba najlepsze wykonanie utworu, który dobrze znam i sama wieloktotnie w nim brałam udział. Następnie, już z orkiestrą i chórem w pełnym składzie usłyszeliśmy Jana A.P. Kaczmarka Kantatę o szczęściu, specjalnie zamówioną przez Filharmonię na tę nadzwyczajną okazję.


Zamawiający, dyrektor Boreyko, miał zapewne świadomość kontrowersyjności tej decyzji, bo kompozytor dotąd znany wyłącznie z muzyki filmowej i nawet nagrodzony Oscarem za swoją twórczość, nie zapisał się czymś znaczniejszym w tzw. muzyce autonomicznej. Ten koncert miał zatem być jego debiutem wśrod „klasyków”. Nie wypadło chyba po jego myśli, bo Kantata z tekstem dosyć banalnym (libretto Maxa Ehrmanna, amerykańskiego prawnika i pisarza) miała zawartość muzyczną jeszcze „cieńszą".

 

Filharmonia Narodowa 5

 

W towarzystwie Lutosławskiego, Szymanowskiego i Pendereckiego te melodyjki mogące być ilustracją dźwiękową do jakiegoś animowanego westernu, prezentowały się dosyć ubogo. Szkoda, że nie przygotowano specjalnego filmu, który wspomógłby tę prościutką kompozycję ze słowami „Siłę miej, ducha miej, bądź uważny”.

 

Filharmonia Narodowa 6

 

Sądzę, że dyrektor Boreyko chciał wywołać głośnie kontrowersje, aby o „nadzwyczajnym koncercie” więcej się mówiło w Warszawie i w Polsce, bo całość była transmitowana na antenie radiowej „dwójki”. Z tzw. loży prasowej odezwały się głośne buczenia, ale zdecydowanej większości słuchaczy utwór się podobał i tytułem sprzeciwu wiele osób na stojąco wołało Brawo! Brawo! Słabością „protestu” było to, że buczeć nie powinni dziennikarze, bo ich rolą jest tylko słuchać. Zwykli słuchacze, także ci, z „wypasionymi komórkami”, nie uznali jednak Kantaty Kaczmarka za dysonans. Dla większości dysonansem okazały się buczenia odzywające się sporadycznie dopiero „po”, a nie „w trakcie”, jak to było np. podczas premiery Święta Wiosny Strawińskiego. Czekamy na następny jubileusz – to już za 5 lat.

                                                                 Joanna Tumiłowicz