Przegląd nowości

Missa pro defunctis albo Muzyczne wypominki

Opublikowano: sobota, 30, październik 2021 20:22

Dalmatyński kompozytor Franz von Suppé, przez większą część twórczego życia związany z austriacką kulturą muzyczną, kojarzy się przede wszystkim jako autor lżejszej Muzy (zresztą jedna z jego popularniejszych operetek nosi tytuł Lekka kawaleria). Pisał wszakże również utwory religijne, w tym Missa pro defunctis czyli owa Requiem d-moll powstałe w związku ze śmiercią Franza Pokornego, dyrektora Theater an der Wien, wspierającego go u progu kariery. I po to właśnie dzieło sięgnęła Filharmonia Krakowska 29 października w przededniu pierwszolistopadowego Święta Zmarłych.

 

Filharmonia Krakowska 103

 

Obejmuje ono pełny cykl mszalny towarzyszący żałobnym ceremoniom, choć, jak na muzykę, jest bardzo rozbudowane. Jest to wartościowa kompozycja, godna znalezienia dla siebie trwałego miejsca w repertuarze koncertowym. Może nie największego ciężaru gatunkowego, ale zręcznie i pomysłowo napisana, a odznaczająca się znaczną inwencją melodyczną, a przy tym pozbawiona żałobnego patosu i wymykająca się konwencjonalnej retoryce.

 

Filharmonia Krakowska 104

 

Gdy potrzeba przybiera uczone tony, a więc czterokrotnie sięga do sztuki fugi, tyleż imponującej, co nieco schematycznej: podwójnej w Kyrie eleison, a ponadto na słowach Quam olim Abrahæ po Domine Jesu i Hostias oraz w ustępie cum sanctis tuis następującym po Agnus Dei. Do chóru należą ponadto przejmujący lament Domine Jesu, a także Confutatis Agnus Dei z medytacyjnymi ustępami a cappella. Spośród kwartetu solistów największa rola przypada basowi, który samodzielnie występuje w dwóch numerach: Tuba mirum oraz HostiasPłynne prowadzenie frazy przez Wojciecha Tabisia, zwłaszcza w kantylenowej natury Hostias, na długo pozostanie w pamięci.


Godny odnotowania jest także pietyzm z jakim artysta odnosi się do łacińskiego tekstu, przywracając jego niemiecką wymowę, tradycyjnie występującą w Polsce, w przeciwieństwie do ostatnio coraz bardziej modnej na włoską modłę. Z kolei na alt przeznaczona jest Lacrimosa, zwyczajowo w muzycznych opracowaniach odznaczająca się największą siłą lirycznego wyrazu. Takim też był wolno płynący śpiew Joanny Święszek-Przeliorz, którego ekspresja wzmocniona została przez niski tembr o ciepłym zabarwieniu.

 

Filharmonia Krakowska 105

 

Pozostałe głosy: sopran (Lidia Sosnowska) i tenor (Tomasz Świerczek) tylko na moment wyodrębniają się z ansambli, które jako całość nie zestrajały się w jednolite brzmienie w zakresie barwy. Interesująca jest instrumentacja: trzy puzony, w tym jeden tenorowy, towarzyszą basowi w Tuba mirum, by powracać jeszcze kilkakrotnie na przestrzeni utworu, a obój tenorowi w Rex tremendæ.

 

Filharmonia Krakowska 106

 

Z kolei przenikliwe dźwięki fletu rozlegają się na wstępie Confutatis, przywołując grozę unicestwienia potępionych. Tremolo smyczków otwiera złowieszczą wizję Sądu Ostatecznego w sekwencji Dies iræ, odznaczającej się na ogół największym dramatyzmem, choć w tym przypadku wszystko pozostaje w granicach dobrego smaku. Wiedeńczyk Sascha Goetzel jest niewątpliwie w pełni predestynowany do poprowadzenia dzieła kompozytora, który związał swoje artystyczne losy z tym miastem. Zadbał ze swej strony o należyte wyważenie proporcji pomiędzy solistami, chórem i orkiestrą, a także nadanie spoistości przebiegowi muzycznemu poprzez utrzymanie dramatycznego napięcia, pomimo podziału na poszczególne ogniwa – muzyczne numery. Nie przesadzał też z nadmiernym ich kontrastowaniem, dzięki czemu całość nabrała jednolitości pod względem wyrazu i klimatu zadumy nad ludzkim przeznaczeniem.

                                                                     Lesław Czapliński