Coś Polakom zrobił Chopinie, że na przeciąg miesiąca przestaje istnieć radiowa Dwójka? Od 2 października trwa dopust boży zwany Konkursem Chopinowskim, który w polskiej kulturze usuwa wszystko inne z pola słyszenia. Dzięki pandemii tym razem katastrofa ta nadeszła z rocznym opóźnieniem. Zohydzenie Chopina jest totalne, skoro przywołana Dwójka została całkowicie zdemolowana.
Z ramówki zniknęło wszystko inne: literatura, publicystyka kulturalna oraz życie koncertowe, które nie obraca się wokół jednego kompozytora muzyki salonowej. Oczywiście wiem, że Chopin wielkim kompozytorem był, a zatem dobrzy i prawdziwi Polacy powinni kochać go za to i bez wyjątku wzruszać się jego muzyką, bo był prekursorem rozwiązań, które potem przejęli i rozwinęli Liszt i Wagner, ale znaj proporcję mocium panie.
Dzieje się tak nie tylko za dnia wypełnionego transmisjami z przesłuchań, ale i nocami, kiedy powtórki tychże wyparły transmisje Euroradia, choć z Londynu. Czy w tym celu nie wystarcza antena nomen omen Radio Chopin? Z Warszawskiej Jesieni, będącej przeglądem tego, co aktualnie dzieje się w polskiej i światowej muzyce współczesnej, w tym roku odbyły się tylko dwie transmisje: z otwarcia i zamknięcia.
Wzorem Friedricha Nietzschego i jego ironicznej wyliczanki: gotyk niemiecki, rzesza niemiecka, piwo niemieckie, owczarek niemiecki, można ułożyć podobną, zogniskowaną wokół narodowego kompozytora: dworki Chopina (w Żelazowej Woli i w Dusznikach Zdroju), towarzystwo Chopina, konkurs Chopina, lotnisko Chopina, wódka Chopin. Czy jedynym wyjściem pozostaje wyprawienie się na paryski Père Lachaise z osinowym kołkiem? Co prawda serce i tak znajduje się w kościele św. Krzyża w Warszawie.
Lesław Czapliński