Przegląd nowości

„Guillaume Tell” Rossiniego w Opéra de Marseille

Opublikowano: czwartek, 14, październik 2021 21:07

Literacki mit Wilhelma Tella zrodził się pod koniec piętnastego wieku i od tamtej pory funkcjonuje w zbiorowym imaginarium, zachowując jednak szczególne znaczenie dla Szwajcarów. Stanowi on dla nich punkt odniesienia w poczuciu tożsamości narodowej, symbolizując niezależność, obronę podstawowych wolności i gwarancję jedności ich kraju, chociaż nie sposób nie zauważyć, że postać ta zyskała też dużą popularność za granicą.

 

Guillaume Tell 1

 

Dzieje się tak zresztą niezależnie od tego, że wielu historyków prowadziło - i prowadzi nadal - ożywioną dysputę na temat wiarygodności rozmaitych źródeł i autentyczności przypisywanych Wilhelmowi Tellowi czynów. W dodatku, tak jak to się zazwyczaj dzieje, tak i w tym przypadku, owi historycy nie potrafili wyzwolić się od ideologicznych, politycznych i kulturalnych uwikłań i uprzedzeń. Jakkolwiek by się wszakże sprawy miały, należy nadmienić, że funkcjonują dwa wizerunki tego bohatera.

 

Guillaume Tell 2

 

Szwajcarski naród widzi w nim wyzwoliciela spod okupacji najeźdźcy, czyli Napoleona, zaś mające bardziej polityczną wizję klasy rządzące dostrzegają w nim gwaranta wspomnianej wyżej jedności Konfederacji. Nic dziwnego, że to właśnie w osiemnastym wieku popularność Tella znacznie wzrosła, bo to wtedy napoleońskie oddziały, pod pretekstem krzewienia idei rewolucyjnych, zanurzyły Europę we krwi.


Mit słynnego łucznika zainspirował wielu artystów i pisarzy, wśród których na pierwszym miejscu znajduje się Schiller z jego opublikowanym w 1804 roku dramatem. Wspomnieć też należy wystawioną w 1791 roku w paryskiej sali Favarta operę André Grétry’ego Wilhelm Tell, do libretta Michela-Jeana Sedaine’a według tragedii Antoine’a-Marina Lemierre’a. I wreszcie w roku 1829 przyszedł czas na mającą miejsce również w Paryżu, tym razem w Salle Le Peletier, prapremierę dzieła Gioachino Rossiniego (będącą jego ostatnią operą), z librettem Victora-Josepha Etienne de Jouy i Hippolyte’a-Louisa-Florenta Bisa, która zresztą została wówczas przez publiczność przyjęta dosyć chłodno. 

 

Guillaume Tell 3

 

Sytuacji nie poprawił fakt, że bardzo szybko dzieło to stało się też ofiarą wykonawczej samowoli, gdyż niektórzy wykonawcy dobierali niektóre arie według własnego uznania, bezceremonialnie pomijając inne, burząc w ten sposób konstrukcję całości. Na szczęście pomimo tych perypetii rzeczona opera powoli torowała sobie miejsce w repertuarze i dzisiaj zajmuje w nim należne jej miejsce. Nie oznacza to jednak, że pojawia się często na światowych scenach, toteż każda jej nowa inscenizacja, jak to teraz ma miejsce w Operze w Marsylii, wzbudza uzasadnione zainteresowanie. Trzeba w tym momencie jednak uczciwie przyznać, że wystawianie tej pozycji sprawia inscenizatorom niemały problem ze względu na jej rozchwiane proporcje, rozbudowane rozmiary i nadmierne wymagania obsadowe. Pochylający się nad Wilhelmem Tellem reżyser nie może też abstrahować od faktu, że ów monumentalny fresk historyczny zerwał, za sprawą zawierającego się w nim przesłania patriotyczno-wolnościowego, z operową tradycją belcanta, wpisując się tym samym w szczytowy etap rozwoju francuskiej grand-opéra. Jeszcze inną trudnością do pokonania jest niezręcznie skonstruowany przez librecistów scenariusz i niejasno sformułowany tragiczny konflikt, w którym główny protagonista odgrywa w dodatku niedoprecyzowaną rolę - wszak na cztery godziny przedstawienia kompozytor przypisał mu zaledwie jedną arię, a jako przywódca manifestuje się on głównie w scenach zespołowych.  


Powiedzmy zatem od razu, że reżyser Louis Désiré z tymi wszystkimi problemami nie do końca sobie poradził i że jego niespójna, niekiedy ocierająca się wręcz o niezamierzony komizm koncepcja nie ułatwia publiczności zrozumienia treści opery. Wymyślona przez dekoratora i zarazem kostiumologa Diego Méndeza-Casariego scenografia składa się przede wszystkim z dużych drewnianych sześcianów, które początkowo przykryte są wielką płachtą materiału, symbolizując góry Tyrolu. Następnie zostają ułożone jedne na drugie, mając pewnie ilustrować mury obronne pałacu Gesslera, aby wreszcie - po ich rozrzuceniu na scenie - przywoływać teren zmagań wojennych obu skonfliktowanych obozów. Dość naiwną rolę odgrywa pojawiająca się już na początku przedstawienia zielona roślina, która w miarę upływu czasu powiększa swoje rozmiary, tak jakby chodziło o sygnalizowanie nam idei upływającego czasu.

 

Guillaume Tell 4

 

Pojawia się jeszcze urna z prochami zamordowanego Melchtala, ojca Arnolda, będąca symbolem poświęcenia życia w obronie ojczyzny i groteskowo się prezentujący, przenoszony z miejsca na miejsce model statku, którym Guillaume Tell zmierza do czekającego nań więzienia, a który ostatecznie, z pomocą morskiego żywiołu, niesie go do upragnionej wolności. Irytację wzbudzał spuszczany na linie, lub na niej podciągany, blok jakiejś skały, co pewnie miało nam uświadamiać - jakby ktoś na to sam nie wpadł -  jak ciężki los jest udziałem tytułowego bohatera. Prawdziwą „wisienką na torcie” okazały się jednak być sceny baletowe, niechlujnie opracowane, bałaganiarskie i chaotyczne, których oglądanie wywoływało konsternację i szczere zdziwienie. Na szczęście tę przygotowaną z dużym wysiłkiem, zangażowaniem i entuzjazmem nową inscenizację opery Rossiniego w Marsylii ratuje jej wysoki, a niekiedy wręcz porywający poziom muzyczny. Największe zasługi w tym zakresie należy przypisać młodemu, ale już bardzo doświadczonemu dyrygentowi Michele Spottiemu, który tajniki twórczości kompozytora zgłębiał w Pesaro u boku legendarnego już Alberto Zeddy. Stojąc na czele rozmieszczonej na części widowni (ze względu na sanitarne obostrzenia) Orkiestry Opery Marsylii, Spotti porwał publiczność już w trakcie prowadzonej z polotem, lekkością i ogniem uwertury, w której każda z czterech części sugestywnie symbolizowała obecne w operze żywioły.


Na początku ujawniła się zatem natura pogodna i życzliwa człowiekowi, następnie natura złowieszcza (z imitacjami odgłosów burzy), po czym pojawił się ton ludowy, nawiązujacy do typowego szwajcarskiego śpiewu pasterskiego i wreszcie zagrany z werwą finałowy galop, zwiastujący triumf słusznej sprawy. Nic dziwnego, że po ostatnim dźwięku owej uwertury rozległy się gorące owacje, które w szczególny sposób wyróżniły mającą tutaj duże pole do popisu grupę instrumentów dętych. Wszakże w innych sekcjach również nie brakowało popisów solowych, zaś cały zespół imponował szlachetnym brzmieniem (choć ze względu na usytuowanie muzyków, miejscami zbyt potężnym), żywym reagowaniem na każdy gest kapelmistrza i dramaturgicznym nerwem. Doskonale też się zaprezentował miejscowy chór operowy - odgrywający tutaj ważną rolę bohatera zbiorowego - imponujący dużą rozpiętością skali dynamicznej, stopliwością głosów, homogeniczną barwą, a także wyrównaną intonacją, co przecież nie jest rzeczą powszechną.

 

Guillaume Tell 5

 

Tytułową postać kreował dysponujący pięknie nasyconym barytonem Alexandre Duhamel, przekonująco budujący wizerunek tego bohatera narodowego, który odmawia poniżenia się przed nieprzyjacielem i ryzykuje nawet życie własnego syna, aby ostatecznie zabić tyrana. Dzięki Duhamelowi dostrzegliśmy w Tellu ponurego, a zarazem niezwykle wymagającego w stosunku do siebie i swoich towarzyszy przywódcę, który z przekonaniem nawołuje do oporu przeciwko ciemiężcy. Partię rozdartego pomiędzy miłością do Matyldy i miłością do ojczyzny Arnolda śpiewał z powodzeniem włoski tenor Enea Scala, o głosie bezbłędnie prowadzonym technicznie i wyrazowo, starannej dykcji i nieprzeciętnej muzykalności. U jego boku wiarygodną Matyldą, od początku stającą po stronie prześladowanych,  była ujmująca plastycznym frazowaniem i wrażliwie przekazująca miłosne uniesienia swej bohaterki Angélique Boudeville. Czarny charakter jej brata, okrutnego austriackiego gubernatora Gesslera, porażająco oddał Cyril Rovery, a ciemny bas Patricka Bolleire doskonale pasował do postaci Waltera Fursta, towarzysza broni Guillaume’a Tella. Ponadto pozytywnych wrażeń dostarczyły sopranistka Jennifer Courcier (Jemmy), mezzosopranistka Annunziata Vestri (Hedwige) i bas Thomas Dear (Melchtal). 

                                                                               Leszek Bernat