Przegląd nowości

Mozart i Salieri w Teatrze im. Słowackiego stanęli

Opublikowano: czwartek, 14, październik 2021 09:13

W niedzielę 10 października na proscenium Teatru im. Słowackiego w Krakowie, na tle opuszczonej kurtyny Henryka Siemiradzkiego, na zakończenie rozproszonego przez cały rok festiwalu Opera rara stanął wenezuelski sopranista Samuel Muraño. 31 lat temu, 21 stycznia na tej samej scenie po raz pierwszy zetknąłem się z tego rodzaju fenomenem wokalnym w osobie Dariusza Paradowskiego.

 

Samuel Marino 1

 

Za dyrekcji Ewy Michnik w Operze Krakowskiej wcielił się on w Sekstusa w Juliuszu Cezarze George’a Friderica Haendla. Nowością na skalę polską było ponowne powierzenie mężczyźnie w celu scenicznego uwiarygodnienia postaci roli pierwotnie przeznaczonej dla kastrata, następnie przejętej przez kobiety. Dopiero trzy lata później urodził się przywołany na początku wenezuelski śpiewak, a po czterech latach powstał film Gérarda Corbiau Farinelli: ostatni kastrat. Żałować należy, iż z tej okazji nie wykorzystano talentu Dariusza Paradowskiego na ścieżce dźwiękowej, na której sztucznie zmontowano głosy Ewy Godlewskiej-Małas i Dereka Lee Ragina.


Rozpowszechnioną w tamtych czasach praktyką było schodzenie przez falsetystów do swego naturalnego, barytonowego rejestru, by udowodnić, że swoje umiejętności zawdzięczają opanowanej technice, a nie okrutnemu okaleczeniu. Zetknąłem się z tym przygotowując audycję o Dariuszu Paradowskim w Radiu Kraków i w odsłuchiwanej taśmie z przesłuchań nowosądeckiego konkursu im. Ady Sari nagle, spośród zawiłych ornamentów, wyłonił się męski głos.

 

Samuel Marino 2

 

W pierwszej chwili przypisałem to błędnemu zmontowaniu różnych materiałów, później okazało się, że był to celowy zabieg ze strony artysty. Program omawianego koncertu w całości wypełniła muzyka Wolfganga Amadeusa Mozarta, o którym Rossini mawiał, że był on dla niego niedościgłym wzorem w młodości, przedmiotem zazdrości w wieku dojrzałym i pociechą na starość. Do podobnych wniosków można było dojść słuchając w wykonaniu Capellae Cracoviensis pod dyrekcją Jana Tomasza Adamusa jego XXIX Symfonii A-dur KV 201.


Mimo młodego wieku autora, odznacza się ona oryginalnością zastosowanych rozwiązań. Na przykład nieoczekiwane zwroty w przebiegu Allegra moderato, których zaznaczenia nie omieszkali muzycy. Ale największe wrażenie wywarło na mnie w ich ujęciu Andante, w którym przewidziane przez kompozytora efekty brzmieniowe uzyskano za sprawą stłumionej artykulacji.

 

Samuel Marino 5

 

Pomiędzy te ogniwa oraz menuet i finał wstawiono arię Aer tranquillo z opery Król Pasterz KV208, dostarczającej soliście wielu okazji do zaprezentowania technicznej biegłości w zakresie pokonywania licznych ozdobników. Wirtuozowskim popisom służyła również wykonana na początek aria G-dur Voi avete un cor fedele KV 217, zawierająca liczne melizmaty i tryl. Od najlepszej wszakże strony Samuel Muraño dał się poznać w lirycznej, zapowiadającej już belcantową kawatynę arii c-moll Ah, t'invola agl'occhi miei KV 272, z dużym wyczuciem i wrażliwością kształtując kantylenową frazę.


Z kolei w poprzedzającym ją recytatywie Ah, lo previdi jego zmienny wyraz dramatyczny oddał za pomocą zróżnicowanej skali odcieni dynamicznych i barwowych, odpowiednich środków natury artykulacyjnej, a także sięgając po śpiew mezza voce.

 

Samuel Marino 3

 

Motet Exultate jubilate KV 165 to właściwie trzyczęściowy koncert na głos (forma, która popularność zyska w wieku XX, że przywołam utwory Zygfryda Kasserna oraz Reigolda Gliera), z brawurową kadencją pod koniec pierwszej części, deklamacyjno-lirycznym ogniwem środkowym i utrzymanym w formie ronda finałem opartym na słowie Alleluja, którego ostatnia sylaba służy wokalizom, od której zyskały one miano jubilacji.

 

Samuel Marino 4

 

W tej ostatniej części można już mówić o w pełni ukształtowanej technice koloraturowej, której wenezuelski sopranista podołał ze znaczną biegłością. W bisach wyszedł poza repertuar mozartowski i odwołał się do jego rywala Antonia Salieriego oraz poprzednika Christopha Willibalda Glucka i tegoż lamentu Orfeusza Che farò senza Euridice. W pierwszej części pokazał się w wielobarwnym jedwabnym płaszczu spoza którego wyzierał przeźroczysty podkoszulek, w drugiej wystąpił w białej marynarce, założonej na gołe ciało i do czarnych spodni, z czerwonym goździkiem w butonierce, który na koniec ofiarował najgłośniej oklaskującej go damie…

                                                                      Lesław Czapliński