Przegląd nowości

Pełnoletnie Sacrum Profanum

Opublikowano: wtorek, 12, październik 2021 11:45

Krakowski festiwal muzyki współczesnej Sacrum Profanum obchodziło w tym roku swoją „pełnoletniość”, będąc organizowanym po raz dziewiętnasty. Zarazem nieparzysty jubileusz „czterdziestosiedmiolecia i pół” obchodzili kameraliści z brytyjskiego Arditti Quartet. Z tej okazji w niedzielę 3 października przedstawili utwory stanowiące trzon i istotę swego repertuaru.

 

Sakrum profanum 1

 

Przede wszystkim dotyczyło to dwóch klasyków muzyki nowoczesnej. II Kwartet smyczkowy György Ligetiego oddziałuje na słuchacza przede wszystkim swoją filigranową fakturą, uzyskaną między innymi dzięki zastosowaniu techniki mikrotonowej. Jądrem pięcioczęściowej kompozycji jest grane pizzicato środkowe ogniwo, stanowiące daleki odpowiednik scherza. Tetras Iannisa Xenakisa to sonorystyczne studium rozszerzonej artykulacji smyczkowego instrumentarium, czego ostatecznym efektem jest drapieżna brzmieniowość.

 

Sakrum profanum 2

 

Kompozytor uzyskuje wszakże tego rodzaju rezultaty ekspresyjne na drodze spekulatywnej, wykorzystując w procesie twórczym formuły matematyczne. Obydwu kompozytorów, przy całych różnicach stylistycznych, łączy fakt, że urodzili się na terenie obecnej Rumunii: Ligeti w siedmiogrodzkim Târnăveni (węg. Dicsőszentmárton, niem. Sankt-Martin), Xenakis w mołdawskiej Brajli nad Dunajem. III Kwartet smyczkowy Helmuta Lachenmanna, mimo tytułu Krzyk (Grido) daleki jest od dźwiękowego brutalizmu, unikając w swym przebiegu muzycznym gwałtownych zwrotów czy agresywnych brzmień, miejscami odwołując się za to do techniki punktualistycznej.


Kompozycja Olgi Neuwirth w sferze nierzeczywistości oscyluje pomiędzy wyszukaną aurą dźwiękową, a wyłaniającymi się od czasu do czasu motywami marszowymi czy tanecznymi, pochłanianymi wszakże przez gęstą materię dźwiękową zanim na dobre zaistnieją. Brytyjscy kameraliści posiadają znaczne doświadczenie w zakresie wykonawstwa nowej muzyki. Osiągnięta swoboda techniczna w tym zakresie pozwala im skupić się na problemach interpretacyjnych niekiedy bardzo skomplikowanych partytur.

 

Sakrum profanum 3

 

Pewną słabością programu omawianego koncertu było jego zestawienie z utworów jednorodnych stylistycznie, a co za tym idzie małe skontrastowanie w tym względzie. Głównym punktem programu późnowieczornego koncertu sobotniego 2 października było wykonanie monodramu Lo firgai. Maska Aleksandra Nowaka na motywach opowiadania Stanisława Lema.

 

Sakrum profanum 4

 

To w tej chwili najwybitniejszy polski kompozytor operowy. W przeciwieństwie do wielu innych przedstawicieli uprawiających obecnie ten rodzaj artystyczny na świecie, w jego utworach w znacznym stopniu pozostaje obecny zarys fabularny oraz dająca się uchwycić akcja. Kobiecy podmiot przywołanych w monodramie zdarzeń, powodowany poszukiwaniem ideału, trafia do bliżej nieokreślonej krainy, a następnie na dwór jej władcy, gdzie spotyka osobę, którą obdarza uczuciem. Po jej zniknięciu wyrusza na poszukiwania, w trakcie których na jej drodze staje buddyjski mnich, wyjaśniający, że wszystko to stanowi próbę inicjacyjną.


Sprawę komplikuje do pewnego stopnia fakt, że śpiewany tekst ułożony jest w sztucznym języku lożbańskim, stworzonym na potrzeby komunikacyjne ze sztuczną inteligencją. A zatem stanowi on dla odbiorcy wyłącznie czysty materiał dźwiękowy, mimo że tłumaczenie wyświetlane jest symultanicznie na ekranie. Na mniej radykalną skalę Nowak postąpił podobnie w operze ahat-ilī – siostra bogów, częściowo rozgrywającej się w martwych językach: akadyjskim, grece, łacinie i azteckim, przydających tej mitologicznej historii znamion archaiczności.

 

Sakrum profanum 5

 

Zabieg ten i tym razem wprowadza brechtowski efekt obcości, który w tym przypadku lepiej przetłumaczyć jako dziwności, która przekłada się na niepokojącą aurę dźwiękową. Muzyka ściśle podąża nie tyle za tekstem, ile przywoływanymi przezeń sytuacjami, nie stroniąc od czasu do czasu od dosłownej ilustracyjności, kiedy ostinato wiolonczeli naśladuje kroki.

 

Sakrum profanum 6

 

Kiedy indziej pojawia się stylizacja – w scenie dworskiej dają znać o sobie pierwiastki powściągliwej archaizacji. Solowa partia obejmuje zarówno śpiew, jak i melodyczną deklamację, a także mniej konwencjonalne środki artykulacji jak karykaturalne obniżanie głosu graniczące z charczeniem. Jej odtwórczyni – Joanna Freszel - w wirtuozowski sposób operuje tymi różnymi środkami wyrazu, płynnie przechodząc pomiędzy nimi. Z kolei orkiestra wchodzi z nią w bardzo zróżnicowane relacje, zawsze jednak pozostając na drugim planie i nie wysuwając się przed śpiewaczkę.


Program koncertu uzupełniły, poprzedzając monodram Nowaka, trzy kompozycje również przekraczające pod względem formalnym granice gatunkowe, stanowiąc raczej rodzaj muzycznych akcji lub instalacji. W To my stars Żanety Rydzewskiej pojawiają się pierwiastki teatru instrumentalnego, polegające na udramatyzowaniu sytuacji kontaktu muzyków z ich instrumentami, a batutą w przypadku dyrygenta, co stanowi kulminację przebiegu muzycznego, rozładowującego się następnie w działaniach przestrzennych.

 

Sakrum profanum 7

 

Z kolei Fiasco Mikołaja Laskowskiego czynnik akcji wyprowadza z rozmaitych sposobów artykulacji dźwięku: zarówno z instrumentów, jak i wydobywanego bezpośrednio przez artystów i poddawanego następnie elektronicznej amplifikacji. Tym razem zmierza to do wyczerpania obezwładniającego muzyków, którzy opadają i zastygają w półskłonach.

 

Sakrum profanum 8

 

Multimedialne Musikalisches Opfer #2 Piotra Peszata łączy muzykę akustyczną z elektroniką, element performensu w wykonaniu kompozytora grającego na wiolonczeli z projekcjami wideo, kiedy kamera transmituje na umieszczony w tle ekran to, co rozgrywa się na estradzie, a także desperacko powtarzającym się przesłaniem, by w przewrotny sposób wyładować się w wygłaszanym chóralnie przez muzyków słowie „Amen”, skoro mamy do czynienia z Muzyczna ofiarą, zastępując w ten sposób tradycyjną kodę. Na omawianym koncercie wystąpiła Spółdzielnia Muzyczna, biorąca zaledwie przed kilku dniami udział w spektaklu Złotego smoka Pétera Eötvösa, tym razem pod dyrekcją Pawła Riessa.

                                                                      Lesław Czapliński