Przegląd nowości

Grecki Olimp na wesoło

Opublikowano: poniedziałek, 04, październik 2021 22:40

Paryska prapremiera Orfeusza w piekle Jakuba Offenbacha, która odbyła się 21 października 1858 roku, wywołała spore poruszenie, można wręcz powiedzieć, że rozpętała wojnę prasową między zwolennikami nowego dzieła i jego przeciwnikami. To ona sprawiła, że publiczność waliła do teatru drzwiami i oknami, bo każdy chciał się przekonać o tym jak wygląda parodia antycznego świata, w której bez trudu dopatrzono się odniesień i aluzji do ówczesnej arystokracji i sfer rządowych.

 

Orfeusz w piekle 1

 

Przez 227 wieczorów pod rząd owacyjnie oklaskiwano każdą dowcipną sytuację, zabawną postać oraz towarzyszącą akcji muzykę ujmującą temperamentem, pięknem melodii i wdziękiem. Największy aplauz budził oczywiście piekielny kankan w II akcie. Wiele arii i kupletów stało się autentycznymi przebojami. I tak już pozostało do dzisiaj, Orfeusz w piekle jest jedną z najpopularniejszych klasycznych operetek. Każda jej nowa inscenizacja może liczyć na powodzenie u publiczności, która z zachwytem obserwuje perypetie bogów greckiego Olimpu.


Polska premiera tej operetki miała miejsce w Teatrze Wielkim w Warszawie w 1862 roku, i od tego czasu Orfeusz bywał częstym gościem na naszych scenach. Do historii warszawskiej sceny przeszły kreacje Wiktorii Kaweckiej (Eurydyka) i Rufina Morozowicza (Orfeusz). Po II wojnie światowej pierwszego Orfeusza wystawiono w 1951 toku Operetce Łódzkiej. Jednak najgłośniejsze przedstawienia zrealizowano w Operetce Warszawskiej w 1960 z librettem w adaptacji Stanisława Dygata i Janusza Minkiewicza.

 

Orfeusz w piekle 2

 

Głośny sukces odnieśli w tej realizacji Beata Artemska – Eurydyka i Mieczysław Wojnicki – Pluton. Dziesięć lat później 21 maja 1970 roku wystawiono Orfeusza w piekle w Teatrze Wielkim w Łodzi, z udziałem m.in. Delfiny Amboroziak, Tadeusza Kopackiego, Teresy May-Czyżowskiej i Romualda Spychalskiego. Kolejne premiery przygotowały: Teatr Wielki w Poznaniu (1965), Opera Wrocławska (1971), Opera Bałtycka (1984), Opera i Operetka w Szczecinie (1996), Teatr Muzyczny w Gliwicach (1998). 

 

Orfeusz w piekle 3

 

Premiera Orfeusza w piekle Jakuba Offenbacha, w reż. Włodzimierza Nurkowskiego w Operze Krakowskiej planowana była już na 27 marca 2020 roku, jednak wybuch pandemii spowodował kilkukrotne przesunięcie terminu. Wreszcie się udało, 30 września mogliśmy to długo wyczekiwane przedstawienie obejrzeć. Radość tym większa, że tą urokliwą operetkę wystawiono w Krakowie po raz pierwszy. Generalnie można powiedzieć, że krakowska inscenizacja Włodzimierza Nurkowskiego, odwołująca się do nowoczesnej formy teatralnej, pozostawia korzystne wrażenia. Mimo, że przedstawienie ma wartkie tempo akcji, właściwą dynamikę scen zbiorowych oraz w miarę wyraziście nakreślone postaci i sytuacje, nie brakuje mu również dowcipu i humoru w dobrym gatunku.


Do tego należy dodać liczne scenki taneczno-baletowe opracowane przez Violettę Suską, z tym słynnym „diabelskim galopem’ (kankan) na czele. Ten ostatni pozostawia jednak lekki niedosyt. Wszystko to rozgrywa się w interesującej scenografii Anny Sekuły, która jest również projektantem potraktowanych z przymrużeniem oka barwnych kostiumów.

 

Orfeusz w piekle 4

 

Przez scenę maszerują spiskując, konspirując i załatwiając swoje pokrętne interesy, Eurydyka z Orfeuszem, Jowisz z Junoną, Diana, z Merkurym, Kupido z Wenus, do tego jest jeszcze Pluton i jego sługa John Styx oraz Mars i Minerwa. Bez większego trudu można się w ich zabawnych poczynaniach (oj, chciałoby się napisać – szalonych) doszukać odniesień do naszej aktualnej rzeczywistości. A jednak o słuszności rozwiązań kilku detali można by jeszcze podyskutować.

 

Orfeusz w piekle 5

 

Podobnie zresztą jak w przypadku licznej obsady, w której jest kilkoro solistów kreślących losy swoich bohaterów z dystansem i przekonaniem. W tej grupie znaleźli się: Anna Lubańska w roli rewelacyjnej Opinii Publicznej, Przemysław Rezner jako gromowładny Jowisz, oraz Michał Kutnik w roli demonicznego Johna Styxa i Dominik Sutowicz w roli nieco ciapowatego Orfeusza. Udaną kreację Plutona stworzył Adam Sobierajski. Niestety, nie brakuje też kilku, którzy nie do końca potrafili zejść z operowego koturnu, przez co zabrakło w ich wokalnych i scenicznych poczynaniach swobody i naturalności. Muzyce Offenbacha prowadzonej batutą Tomasza Tokarczyka też przydałoby się większa jeszcze lekkość i finezja, a w kilku miejscach również bardziej zdecydowane tempa.

                                                                                                Adam Czopek