Przegląd nowości

Martinů i Szymanowski w jednym domu muzycznym stali

Opublikowano: środa, 08, wrzesień 2021 07:31

Gościnny występ ostrawskich filharmoników zainaugurował II Festiwal „Szymanowski/Polska/Świat”, którego pomysłodawcą był poprzedni dyrektor Filharmonii Krakowskiej, o czym przypomniał obecny Mateusz Prendota. Choć nie wyraził tego expressis verbis, ale wykonanie kantaty Pentesilea op. 18 Karola Szymanowskiego do słów Stanisława Wyspiańskiego uznać można za zadedykowaną Bogdanowi Toszy ze względu na jego reżyserskie związki z tym twórcą, a także przez fakt, że przez wiele lat kierował teatrem jego imienia w Katowicach.

 

Filharmonia Krakowska 46

 

Z kolei otwierający koncert cykl pieśni Czarodziejskie noce Bohuslava Martinů przywołują pamięć jeszcze innego dyrektora, tego sprzed siedemdziesięciu lat, a mianowicie Bohdana Wodiczki, niestrudzonego propagatora twórczości czeskiego kompozytora i to w niesprzyjających temu czasach ze względu na przypisywany mu formalizm oraz status emigranta.

 

Filharmonia Krakowska 47

 

Wspomniane pieśni są stosunkowo wczesnym utworem, kiedy Martinů jeszcze nie wyzwolił się spod wpływów Gustava Mahlera, z którym łączyło go nie tylko morawskie pochodzenie, ale i wykorzystanie chińskiej poezji, a nade wszystko późnoromantyczna, wyszukana instrumentacja, dobarwiana dźwiękiem czelesty, dzwonów orkiestrowych, triangla i tamburyna. W trzeciej, Tajemniczym flecie, pojawiają się, mające przywołać chiński koloryt, motywy pentatoniczne, a całość wieńczy nagle urywające się crescendo orkiestry, nieograniczającej się do akompaniamentu, lecz stanowiącej równorzędną partię z wokalną, a w ostatnim ogniwie wręcz wysuwającą się na pierwszy plan.

 


 

Głos Kateřiny Kněžikovej odznacza się właściwym dla czeskiego kształcenia wokalnego ustawieniem preferującym nośność kosztem barwy, niekiedy spłaszczonej. Jego prowadzenie wszakże, pewność intonacji i płynne portamenta dostarczały słuchaczom prawdziwej satysfakcji, pozwalającej całkowicie zapomnieć o wspomnianych zastrzeżeniach. IV Symfonia op. 60 Karola Szymanowskiego to w istocie zręcznie napisany koncert fortepianowy, sprawiający wrażenie wybitnie wirtuozowskie, mimo że kompozytor pisał go z myślą o sobie, nie będącym wybitnym pianistą, dysponującym rozwiniętą techniką.

 

Filharmonia Krakowska 48

 

Pod palcami Tomáša Vrány instrument przybierał nieco szkliste brzmienie w górnych oktawach, dość płytkie w pozostałych, mieszczące się jednak w estetyce utworu, utrzymanej w znacznej mierze w duchu nowej rzeczowości. A więc wyzbytej z nadmiernej ekspresji oraz kolorystyki na rzecz do pewnego stopnia mechanicznej motoryki.

 

Filharmonia Krakowska 49

 

Takiemu ujęciu wychodziła naprzeciw gra orkiestry, eksponująca przede wszystkim czynnik rytmiczny. Raziła jedynie może pewna twardość tembru puzonów, trąbek i tub w kodzie pierwszej części, co z nawiązką zrekompensowane zostało za sprawą wybornego brzmienia waltorni w lirycznym Andante molto sostenuto, a efektowność finału zapowiadało błyskotliwe wejście wielkiego bębna i kotłów, intonujących utrzymany w rytmie oberka temat Allegra non troppo. W sumie było to błyskotliwe wykonanie, skrzące się efektownymi wejściami solowymi, w tym skrzypiec, ulubionych przez tego kompozytora. Orkiestra śląsko-morawskiej Filharmonii imienia Leoša Janáčka w Ostrawie pod dyrekcją Roberta Jindry swym krakowskim występem potwierdziła renomę czołowego zespołu symfonicznego w Czechach.

                                                                       Lesław Czapliński