Przegląd nowości

Festiwal w Salzburgu 2021: „Cosi fan tutte”

Opublikowano: poniedziałek, 23, sierpień 2021 15:18

Na pytanie, która z oper Mozarta do tekstów Lorenza da Ponte jest najpiękniejsza – Wesele Figara, Don Giovanni czy Cosi fan tutte – odpowiedź jest jedna: to ta, której właśnie słuchamy. Wszystkie trzy są absolutnymi arcydziełami.

 

Salzburg,Cosi fan tutte 1

 

Dlatego pojąć nie mogę, że w nowej inscenizacji festiwalowej (premiera odbyła w ubiegłym roku) brakuje aż trzech arii w II akcie: obu arii Ferranda („Ah lo veggio, quell’anima bella’ i „Tradito, schernito dal perfido cor”) oraz arii Guglielma („Donne mie, la fate a tanti”). Burzy to przemyślaną i wyrafinowaną konstrukcję dzieła, zarówno muzyczną jak dramatyczną. Miałem wrażenie, że przenieśliśmy się w czasie do lat 50-tych ubiegłego stulecia i do teatru na prowincji. A to Salzburg! Najważniejszy i najbardziej prestiżowy Festiwal na świecie. I w dodatku miasto urodzin Mozarta. Gdy zabrakło pierwszej arii Ferranda, uszczypnąłem się w policzek. Czyżbym zasnął? Ale oczywiście nie.


A potem przy kolejnych dziurach w muzyce ogarnęła mnie irytacja. Śpiewacy byli w dobrej formie, więc chyba nie chodziło o oszczędzanie ich. Po prostu kolejna arbitralna decyzja reżysera (w zgodzie z dyrygentką albo bez), któremu czas sceniczny w operze się dłuży albo nie wie, co i jak w trakcie tych arii pokazać. Albo chce za wszelką cenę udowodnić, że jest ważniejszy niż kompozytor i librecista.

 

Salzburg,Cosi fan tutte 2

 

Spektakl na największej scenie (Grosses Festspielhaus) ma minimalistyczną scenografię: biała ściana, odcinająca chyba dwie trzecie lub trzy czwarte głębi sceny, z dwojgiem drzwi, a na początku II aktu, który rozgrywa się w ogrodzie, z dużym otworem pośrodku ukazującym drzewo. Scenograf Johannes Leiacker się nie napracował, ale umożliwił koncentrację widza na grze aktorów-śpiewaków. A ci byli aktorsko wręcz fenomenalni. Młodzi (z wyjątkiem don Alfonsa – i  słusznie), urodziwi, żywiołowi i w każdym momencie przekonujący.

 

Salzburg,Cosi fan tutte 3

 

Szczególnie wtedy, gdy ukazywali budzącą się fascynację erotyczną do swoich-nie swoich partnerek-partnerów. Po tym co się zdarzyło między Dorabellą i Guglielmem oraz między Fiordiligi i Ferrandem każde zakończenie wydawało się możliwe, czyli również trwała wymiana par. Ale reżyser Christof Loy słusznie zdecydował, że Ferrando powraca do Dorabelli, a Guglielmo do Fiordiligi z morałem, że w życiu wszystko może się zdarzyć, należy wybaczać grzechy i akceptować ludzi takimi, jakimi są biorąc pod uwagę wszystko co wcześniej budowało związek. Kostiumy autorstwa Barbary Drosihn są współczesne, czarne, eleganckie.


Tylko  Ferrando i Guglielmo po przemianie w rzekomych Albańczyków pokazali się w zabawnych krótkich spodniach, ubrani cali kolorowo: jeden na czerwono-brązowo, drugi na niebiesko-zielono. Wokalnie wszyscy reprezentowali wysoki poziom, chociaż panie były o klasę lepsze. Elsa Dreisig o korzeniach francusko-duńskich ma kremowy sopran w typie Kiri Te Kanawa i zaśpiewała brawurowo obie niezwykle trudnie arie Fiordiligi: „Come scoglio” oraz „Per pieta”. Równie piękny i bogaty jest mezzosopran Francuzki Marianne Crebassa.

 

Salzburg,Cosi fan tutte 4

 

Zachwyciła mnie szczególnie w figlarnej arii Dorabelli „E amore un ladroncello”. Ukraiński tenor Bogdan Volkov (Ferrando) ma ładną barwę głosu, bardzo lirycznego, i pięknie cieniował jedyną pozostawioną mu arię: „Un’aura amorosa”. Pochodzący z Południowego Tyrolu baryton Andre Schuen ma timbre głosu nieco – nazwijmy to – rustykalny, raczej nie w moim guście, ale śpiewał bez zarzutu.

 

Salzburg,Cosi fan tutte 5

 

Świetni zarówno Despina – Lea Desandre,  jak Don Alfonso – Johannes Martin Kraenzle. Niezwykle ważne i liczne w tej operze ansamble wykonane zostały z godną najwyższego podziwu precyzją. Wszyscy stworzyli pełnokrwiste postacie. Odtwórcy ról czworga młodych bohaterów wyrażnie zróżnicowali ich osobowości, a nawet je skontrastowali, zgodnie zresztą z duchem przypisanej im przez Mozarta muzyki. Na największe pochwały zasługuje dyrygentka Joana Mallwitz. Prowadziła spektakl raczej w szybkich tempach, ale pozwalała na szeroki oddech we fragmentach lirycznych. No i oczywiście niezrównana orkiestra Wiener Philharmoniker.

                                                                                     Piotr Nędzyński