Przegląd nowości

Koncertowa „Moc przeznaczenia” w Théâtre du Capitole w Tuluzie

Opublikowano: sobota, 05, czerwiec 2021 17:14

Jedną z prestiżowych i najbardziej dynamicznie działających placówek operowych we Francji jest Théâtre du Capitole w Tuluzie, mieście szczycącym się bogatymi tradycjami muzycznymi. Ważną pozycją w programie bieżącego sezonu miała być tutaj nowa realizacja Mocy przeznaczenia Giuseppe Verdiego, który to projekt ze względów pandemicznych niestety nie mógł zostać zrealizowany.

 

Verdi,Tuluza 1

 

Głównym utrudnieniem okazały się rozbudowane sceny chóralne, których nie da się odpowiednio przeprowadzić przy jednoczesnym zachowaniu wymaganych norm sanitarnych. Dyrekcja teatru nie chciała jednak zawieść oczekiwań swojej publiczności i zaprosiła ją na koncertowe wykonanie słynnego arcydzieła. Z jednej strony umożliwiło to wznowienie działalności rzeczonej placówki, z drugiej zaś pozwoliło artystom – od wielu miesięcy pozbawionym kontraktów - wystąpić wreszcie przed żywo reagującymi słuchaczami, a nie przed zimnym okiem filmującej kolejny streaming kamery.

 

Verdi,Tuluza 2

 

Trzeba przy okazji zauważyć, że koncertowe wykonania oper zyskują w ostatnich latach coraz większą popularność, wzbudzając zarazem protesty części - rozczarowanej brakiem inscenizacji - publiczności. Oczywiście koncert nie zastąpi pełnego spektaklu, natomiast nie można nie dostrzegać, że taka forma odkrywania dzieła operowego posiada też pozytywne strony. Przede wszystkim pozwala skupić się na warstwie muzycznej i delektować często niezauważalnymi podczas przedstawienia detalami i subtelnościami orkiestracji oraz partii wokalnych, które niekiedy umykają naszej uwadze, rozpraszanej akcją sceniczną.


Jeszcze inny problem stanowią realizacje nietrafione i niepozostające w żadnym związku z przebiegiem muzycznym opery. Wreszcie podczas wykonania koncertowego, zwolnieni z realizowania niekiedy bardzo skomplikowanych - czyli wymagających szczególnej koncentracji i zmobilizowania energii - działań aktorskich soliści mogą się poświęcić jedynie wokalnej stronie swoich ról, co nie pozostaje przecież bez wpływu na poziom ich śpiewu. Warto w tym miejscu podkreślić jeszcze inny i niezwykle istotny aspekt wzmiankowanego zagadnienia.

 

Verdi,Tuluza 3

 

Otóż niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z wersją sceniczną czy koncertową opery, prawdziwy artysta musi już wcześniej utożsamić się ze swoją postacią, niejako zapraszając ją do swej osobistej przestrzeni wyobraźni. To z kolei powoduje, że nawet podczas koncertu może zbudować w pełni wiarygodną kreację, nie chowając się za sztucznością scenografii i umownością wizji reżysera. Pod tym względem przygotowane w Tuluzie przedsięwzięcie artystyczne spełnia wszystkie pokładane w nim nadzieje i zachwyca doskonałym poziomem muzycznym, nad którym czuwa włoski dyrygent Paolo Arrivabeni, absolwent Konserwatorium w Parmie, wieloletni dyrektor muzyczny Opéra Royal de Wallonie w Liège. Międzynarodowe uznanie przyniosły mu osiągnięcia z zakresu repertuaru operowego z XIX wieku, w tym przede wszystkim właśnie interpretacje dzieł Verdiego. O tym, że twórczość tego kompozytora jest mu szczególnie bliska przekonuje już na samym wstępie błyskotliwie pod jego batutą brzmiąca uwertura, paradoksalnie nie zawierająca jeszcze dramatycznych akcentów zwiastujących nadchodzące nieszczęście, pomimo eksponowanego już tematu „przeznaczenia”. Umieszczona w kanale Orchestre national du Capitole, o nieco uszczuplonym składzie, gra z rozmachem i dużą klasą, balansując pomiędzy rygorystycznym pulsem i płynnym nurtem muzycznej narracji, kreśląc wyraziste kulminacje i cudownie dbając o różnicowanie kolorystyczne dźwięków.


Wewnętrzne napięcie oraz dopracowane frazy, dynamika i dbałość o szczegóły interpretacyjne mogą zadowolić nawet najbardziej wymagającego słuchacza. W głębi przestrzeni scenicznej porozstawiano krzesła, przeznaczone dla odpowiednio rozsadzonych chórzystów, którzy - w przeciwieństwie do solistów - śpiewają wszystkie zbiorowe epizody z pamięci. Ten przygotowany przez Alfonso Caianiego chór daje popis kolektywnej muzykalności, doskonale się także sprawdzając w epizodach, w których jego poszczególni członkowie przyjmują na siebie drobne role przedstawicieli ludu oraz w pasażach będących muzycznym kontrapunktem dla partii solistów.

 

Verdi,Tuluza 4

 

W pamięci pozostaje na przykład modlitwa szukającej w klasztorze schronienia i spokoju Leonory: Son giunta - Madre, pietosa vergine z drugiego aktu, śpiewana na tle przeszywająco brzmiących głosów męskich. Zupełnie inny wydźwięk ma natomiast Rataplan, Rataplan markietantki Preziosilli z trzeciego aktu, z rytmicznym akompaniamentem często wtórujących jej a cappella chórzystów. Celnym pomysłem jest przełamywanie statycznego charakteru koncertu namiastką gry scenicznej, drobnymi gestami, pozami, wymienianymi ukradkiem spojrzeniami, co skutecznie ożywia całe wykonanie. Podobną funkcję pełnią też zmieniane w trakcie wieczoru stroje, zwłaszcza w przypadku pstrokatych ubiorów Cyganki-markietanki i zamieniającej czerwoną suknię na błyszczącą kreację Leonory, co sugestywnie symbolizuje ewolucję psychologiczną bohaterki. Tym bardziej, że wygląd tych protagonistek ciekawie kontrastuje z czarnymi kostiumami pozostałych członków zespołu wykonawczego. Niemalże wszyscy soliści debiutują w swoich rolach i czynią to w stylu zaiste imponującym. Dysponująca dramatycznym sopranem Catherine Hunold dała się w ostatnim czasie poznać jako wybitna interpretatorka partii wagnerowskich, ale niejednokrotnie wyrażała już chęć zanurzenia się w świecie dźwięków Verdiego, co dyrektor Théâtre du Capitole Christophe Ghristi właśnie teraz jej umożliwił.


W roli Leonory Hunold potrafi wzruszyć fascynującym ukazaniem rozdarcia tej postaci pomiędzy niemożliwą do spełnienia miłością i poczuciem winy. Przy czym nie ma u niej nawet cienia powierzchownego efekciarstwa ani narcystycznego rozkoszowania się własną perfekcją. Wręcz przeciwnie, dzięki szerokiej palecie wykorzystywanych środków wokalnych wszystko brzmi tutaj naturalnie i przekonująco. Swoim gęsto nasyconym barytonem Verdiowskim uwagę przykuwa wcielający się w Carlosa (brata Leonory) Gezim Myshketa, który obok motywującej działania jego bohatera żądzy zemsty potrafi także w nim dojrzeć – i przed słuchaczem odsłonić – bardziej ludzkie odruchy i uczucia.

 

Verdi,Tuluza 5

 

W roli znienawidzonego przezeń kochanka jego siostry Don Alvaro podziw wzbudza pochodzący z Tunezji tenor Amadi Lagha o jasnym brzmieniu ekspresyjnie prowadzonego - choć niekiedy zbyt hojnie nadużywającego skądinąd imponującego wolumenu - głosu. Nasycone ekstremalnymi emocjami starcia tych dwóch protagonistów stanowią kluczowe momenty omawianego wieczoru. Gorące owacje publiczności przypadają również w udziale Roberto Scandiuzziemu, którego głęboki i niezawodnie prowadzony bas oraz emanująca autorytetem i niewzruszona postawa sceniczna zapowiadają tragiczne i nieubłagane przeznaczenie głównych bohaterów. Z entuzjastycznym przyjęciem spotyka się żywiołowy występ amerykańskiej mezzosopranistki Raehann Bryce-Davis, bez zarzutu odnajdującej się w roli Cyganki-markietanki Preziosilli. Oprócz nich warto jeszcze wspomnieć o oscylującym pomiędzy akcentami komicznymi i tragicznymi Sergio Vitale, w partii naburmuszonego braciszka Melitone, wcielającym się w pociesznego poganiacza mułów Trabuco Roberto Covatta oraz Cécile Galois (Curra) i Barnaby Rea (Chirurg). Verdiowskie arcydzieło miało zostać w Tuluzie wznowione w inscenizacji zmarłego w zeszłym roku Nicolasa Joëla, byłego dyrektora Théâtre du Capitole, a pandemiczne okoliczności sprawiły, że rzeczony koncert dedykowano właśnie jego pamięci.

                                                                                 Leszek Bernat