GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościKult chałtury z Jasnej Góry
Strona 2 z 2
Niczym zgoła nie tłumaczył się stojący na estradzie chór zespołu „Śląsk” w paradnych kostiumach regionalnych, pomrukujący tylko czasem pobożne refreny. W finale jego solistka (nie zdążyłem zapamiętać nazwiska, bo lista płac przeleciała przez ekran szybciej niż Archanioł Gabriel ze Zwiastowaniem) pięknym głosem zaśpiewała pieśń, której tytułu z tego samego powodu też już nie pomnę.
Nad rozbrykaną i nierytmicznie podrygującą dzieciarnią pod przewodnictwem leciwego gitarzysty nie będę się natrząsał, zwłaszcza że podobała mi się piosenka Święty uśmiechnięty, choć nie bardzo pasowała do całości programu. Jego autorzy znali zapewne teatralne porzekadło, że „dziecko i pies na scenie, to murowane powodzenie”. Tego drugiego na szczęście nie było, bo to jednak kościół… W jego klimacie nie zupełnie mieściła się sztuka wokalna (jeśli można to tak nazwać) Krzysztofa Cugowskiego. Jeśli jeszcze jako tako wypadły oklepane „Chwalcie łąki umajone”, to już Ave Maryja podobna do Gounoda wykrzyczana przez Cugowskiego na chórze w drugiej części, porysowała jasnogórskie witraże i kryształowe żyrandole. U występujących mężczyzn przeważały brody i wąsy zakrywające ich uduchowione oblicza. Nawet przemawiający Ojciec Samuel Pacholski, nowy przeor Paulinów demonstrował kilkudniowy zarost.
Kierownikiem muzycznym koncertu był Marcin Pośpieszalski, o którym w komentarzu napisano, że jest wybitnym kompozytorem. Zadumałem się. Kim że są – także związani w różny sposób z Jasną Górą – Wojciech Kilar, Krzysztof Penderecki, Mikołaj Górecki, nie mówiąc już o Szymanowskim, Moniuszce i Chopinie. Całość prowadził, przeplatając to wymyślnymi komentarzami Krzysztof Ibisz. Miny jakie przy tym robił sugerowały, że usiłuje przed obrazem Częstochowskiej zawalczyć dla siebie o beatyfikację jeszcze za życia.
Sugeruję, aby w przyszłych tego rodzaju przedsięwzięciach sięgać do olbrzymiego, wspaniałego i niewyeksploatowanego muzycznego repertuaru kultu maryjnego. Natomiast w dziedzinie wykonawstwa powinno się raczej zapraszać wybitnych polskich śpiewaków i wirtuozów instrumentalnych, a nie przedstawicieli nachalnie wypromowanej chałtury.
Jak by tego było jeszcze mało, na końcu z taśmy zabrzmiał głos Krzysztofa Krawczyka. Na ekranie zamiast Matki Boskiej pojawił się jego własny konterfekt. Wielu uważa, że to przykre dla Zenka Martyniuka, któremu z okazji 3 Maja też się przecież coś od Jasnej Góry należało! Sławomir Pietras |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |