Przegląd nowości

Nowe rozdanie w Mozarcie

Opublikowano: czwartek, 22, kwiecień 2021 07:11

Farsa z przebierankami w stylu empire zawsze wypada sztucznie, bo gdy XVIII-wiecznych żołnierzy odziejemy w kostium turecki, musimy być bardzo naiwnymi, by ich nie rozpoznać. Współczesne inscenizacje Cosi fan tutte Mozarta opierają się więc na umowności, a przedstawienie powstałe trzy lata temu w Operze na Zamku w Szczecinie w ogóle zdaje się abstrahować od kwestii identyfikacji bohaterów.

 

Cosi,Szczecin 1

 

Po prostu doklejone wąsy świadczą o przebraniu, ważna jest tylko zabawa. Jednak śpiewanie w tym przedstawieniu zabawą nie jest i trzeba dobrze przygotować odtwórców głównych ról. Mało który tenor jest w stanie udźwignąć partię Ferranda, niejeden sopran spłynie potem po zaśpiewaniu arii Fiordiligi. A jeśli do tego dodamy wymogi sceniczne, potrzebę ruchu, utrzymanie wrażenia lekkości i komediowe gagi, zabawa staje się ekstremalnie trudna.


Przedstawienie w reżyserii Jacka Papisa pomaga wykonawcom przetrwać trudne chwile, bo jesteśmy wciągnięci w intrygę sceniczną i podziwiamy pomysłowość rozwiązania poszczególnych scen. Patrzymy na opalające się na plaży dziewczęta i dostrzegamy, że one nie leżą na piasku, lecz stoją oparte o ściankę. Ten wyimaginowany świat letniej kanikuły został wtłoczony do niewielkiej „klatki" scenicznej, z której bohaterowie mogą, jak w filmie Ucieczka z kina Wolność Wojciecha Marczewskiego, wyjść do normalnego świata.

 

Cosi,Szczecin 2

 

Iluzja scenografii Julii Skrzyneckiej koresponduje z estetycznym szaleństwem kostiumów Martyny Kander i wszystko zdaje się służyć niepohamowanej feście. Tempo, miejscami zawrotne, narzucane instrumentalistom i śpiewakom przez dyrygenta Jerzego Wołosiuka w przypadku partytur Mozartowskich może prowadzić do fuszerki. Na szczęście nikt w nagranym przedstawieniu się „nie wysypał”.

 

Cosi,Szczecin 3

 

Ten kompozytor bardzo lubi rozciągać liryczne frazy i upajać się ich śpiewnością. Tutaj raczej preferowane jest mocne śpiewanie i miejscami sceny zbiorowe z dużym chórem zbliżają się do Wagnera. Ogólnego wrażenia to nie psuje. Skupiamy uwagę na głosach solistów. Zdecydowanie na pierwszy plan wybija się nie postać pierwszoplanowa, ale rola służącej Despiny, która pokazuje zarówno jakość swego głosu, doskonałą szkołę wokalną, urodę i umiejętności sceniczne.


Na tym tle jej charakterystyczne spłaszczenie głosu, gdy przeistacza się w notariusza, może być tylko ciekawostką. Wśród ról męskich prym wiedzie tenor Pavlo Tolstoy jako Ferrando, jego partner Guglielmo – Paweł Konik – ma dużo łatwiejsze zadanie, ale trzyma klasę wokalną. Sprytny i rozwiązły stręczyciel Don Alfonso w wykonaniu Tomasza Łuczaka prezentuje prawie dobrą poprawność (niektóre tony wydają się zbyt niskie) sztukowaną doświadczeniem scenicznym.

 

Cosi,Szczecin 4

 

Ozdobą muzyczną opery jest rola Fiordiligi – tu powierzona Victorii Vatutinie. Trudność tej partii zapiera dech. Jej skoki do dołu wypadają raczej słabo, ale technika prowadzenia głosu wydaje się bez zarzutu. Najbardziej pospolicie zaprezentowała się gwiazda Opery Krakowskiej, urodziwa Monika Korybalska, która zwłaszcza w pierwszym akcie obdarzyła rolę Dorabelli pewnym wysiłkiem w swym ładnym głosie.

 

Cosi,Szczecin 5

 

Wszystkie te uwagi mogą jednak wynikać z niedoskonałości nagrania, bo na prawdziwej scenie i przy dobrej akustyce każdy głos może się wydać lepszy (albo gorszy) niż podczas transmisji na youtube. Wypada jednak podziękować Operze na Zamku za udostępnienie realizacji tak oryginalnej, pomysłowej i wizualnie atrakcyjnej. Nawet w zestawieniu z krążącą po Internecie perłą Mozarta z Edytą Gruberovą i pod dyrekcją Harnoncourta produkcja ze Szczecina nie musi uchodzić za ubogą krewną.

                                                                          Joanna Tumiłowicz