Przegląd nowości

„Otello” dopłynął do Barcelony

Opublikowano: wtorek, 20, kwiecień 2021 07:23

W przeciwieństwie do bogatej Polski, w której żaden z teatrów (poza Wielkim, ale to ze względu na osobę dyrektora Mariusza Trelińskiego i jego inscenizacje, a niegdyś Operą Wrocławską za dyrekcji Ewy Michnik) nie zniży się do rozkładającej koszty koprodukcji. Za to „biedni“ Katalończycy nie gardzą przejęciem nieco „przechodzonego“ już spektaklu z Londynu, po drodze zatrzymującego się w Mnichowie, Wiedniu i Monte Carlo. I tak na reprezentacyjnej scenie Gran Teatre del Liceu 27 marca odbyła się premiera Verdiowskiego Otella (na tej samej scenie 6 lutego 2016 oglądałem swego czasu ujęcie tego wątku przez Rossiniego, z alternatywnym zakończeniem z happy endem).

 

Otello,Liceu 1

 

Inaczej niż w sąsiedniej Hiszpanii, w Barcelonie, stolicy Republiki Katalonii, spektakle odbywają się z udziałem publiczności. W tytułowej roli wystąpił Gregory Kunde (kreował on zarazem tego samego bohatera w wersji Rossiniego przed pięciu laty), którego zapamiętałem z przedstawienia sprzed laty oryginalnej, carskiej jeszcze wersji Życia za cara Michaiła Glinki, w przeciwieństwie do radzieckiej, zatytułowanej Iwan Susanin, zawierającej w tenorowej partii Sobinina utrzymaną we włoskim stylu kawatynę z dźwiękami wielokrotnie szybującymi w rejony oktawy dwukreślnej.

 

Otello,Liceu 2

  

Odtąd z zainteresowaniem śledziłem karierę tego śpiewaka, choć nigdy już nie wywarł na mnie takiego wrażenia jak za pierwszym razem. Tak było do omawianego występu w Barcelonie. W jego wykonaniu imponująco zabrzmiała już inwokacja Esultate! L'orgoglio musulmano sepolto è in mar na wejście tytułowego bohatera, wymagająca mocnego i pełnego blasku tembru prawdziwie dramatycznej odmiany tego rodzaju głosu. Z kolei w wielkim i przejmującym monologu człowieka, któremu właśnie rozpadł się cały dotychczasowy świat Dio! mi potevi scagliar tutti i mali z trzeciego aktu, z równym powodzeniem brzmiały ustępy wymagające rozległego diapazonu i wyrazistej dynamiki, jak i te oczekujące bardziej subtelnej palety środków wyrazu. A więc odcinki śpiewane mezza voce, a także falsetem dla oddania targających postacią wątpliwości. 


Tu się liczy nie tylko sam materiał głosowy i jego uroda, ale przede wszystkim muzykalność i wrażliwość, a co za tym idzie umiejętność posługiwania się nim dla wyrażenia całej gamy uczuć, od niepewności do niepowstrzymanej furii zazdrości. Godną siebie partnerkę znalazł w osobie bułgarskiego sopranu Krassimiry Stojanowej jako Desdemony. Autentycznym pięknem odznaczał się w ich interpretacji wielki duet miłosny Già nella notte densa s'estingue ogni clamor na zakończenie pierwszego aktu. 

 

Otello,Liceu 5

 

Głos artystki urzeka krystalicznie czystym i wyrównanym brzmieniem, a jej śpiew ani przez moment nie wykazuje najmniejszych nawet oznak wysiłku. Jagonowi w ujęciu Carlosa Álvareza najwyraźniej nie dostawało demoniczności. Także w słynnym Credo w Boga okrutnego jako on, nie występującym w Szekspirowskim pierwowzorze, ale dopisanym przez Arriga Boito, w którym wyznaje swą nienawiść do świata, choć interesującym może byłoby ukazanie pobudek jego działania jako osoby głęboko zranionej niesprawiedliwym pominięciem przy awansie.

 

Otello,Liceu 4

 

Gustavo Dudamel (właśnie został dyrektorem artystycznym Opery Paryskiej), jak na mój gust, za mało poszalał w wielkich scenach zespołowych, chociażby w otwierającej operę morskiej nawałnicy (podczas mediolańskiej prapremiery sam kompozytor obsługiwał maszynę imitującą wichurę). Nie starał się wychodzić przed śpiewaków, zadowalając się towarzyszeniem im ze znacznym wyczuciem, choć w tym późnym dziele Verdiego czynnik symfoniczny odgrywa istotną rolę w przebiegu jego dramaturgii. Inscenizacja niemieckiej reżyserki Amélie Niermeyer przenosi akcję w umownie współczesne czasy, na co niezbyt nachalnie zdają się wskazywać dekoracje i kostiumy. Jedynie spotkanie Desdemony i Kasja w otoczeniu świty w drugim akcie, niczym Ogrody Semiramidy w niegdysiejszym wystawieniu przez Waldemara Zawodzińskiego Nabuchodonozora w Operze Krakowskiej, nabrało cech sceny pasterskiej z nieco orgiastycznym podtekstem, wykraczającej poza realia głównej akcji. Dla polskich czytelników interesującym może być, że artystka już w niedalekiej przyszłości planuje zmierzyć się z Moniuszkowską Halką.

                                                                    Lesław Czapliński