Przegląd nowości

Mikroport zamiast listka figowego

Opublikowano: piątek, 19, marzec 2021 06:37

Nagość na scenie Teatru Studio odeszła już od klasycznego rozbierania „do rosołu”. Coś jednak dla przyzwoitości musi na ciele pozostać. W tym przypadku – a dotyczyło to dwóch panów – była to przepaska podtrzymująca miniaturowy nadajnik mikroportu. Bez tego cudeńka technicznego żaden aktor, goły czy ubrany, nie poradzi sobie na scenie. Nie będzie go słychać.

 

Krasz 1

 

Przedstawienie Krasz w reżyserii Natalii Korczakowskiej jest bardzo bogate – czytaj atrakcyjne wizualnie. Na scenie stoi imponująca metalowa kapsuła, która się otwiera i wtedy widzimy wnętrze pojazdu kosmicznego. W środku feeria świateł – brawa dla Aleksandra Prowalińskiego, który był także odpowiedzialny za multimedia. Resztę scenografii autorstwa Korczakowskiej i Marka Adamskiego stanowią dwa fantomy pojazdów mających brać udział w wypadku drogowym z ofiarami.

 

Krasz 2

 

Wizażystki nie żałowały keczupu by odmalować rany głównych bohaterów, na szczęście niektórym udaje się przeżyć ten straszny krasz. Równolegle z fabułą zasadniczą toczy się akcja jakby na planie filmowym i słyszymy różne komentarze przygłupiego reżysera, który nie wie czego chce. Próbowana jest scena z brytyjską królową, nie wiadomo też z jakiej okazji pojawia się prawie autentyczna Liz Taylor. Może jakiś sens nadała jej wielka strzykawka, która zapewne wypełniona jest szczepionką. Wreszcie zabawna, na wpół symboliczna scena – bez związku z pozostałą częścią przedstawienia – pojawia się na samym początku dosyć długiego spektaklu. Zawodnicy w zielonych koszulkach z numerem „jeden” ćwiczą różne zagrania futbolowe i starają się, by żaden z piłkarzy nie poczuł się urażony. 


Krasz Korczakowskiej jest wykonaną przez reżyserkę adaptacją prozy Jamesa Grahama Ballarda i jako taki okazuje się spektaklem niosącym ambicje kulturowe. Nie chodzi tu tylko o to, że Catherine i James, małżeństwo narcyzów, pragną coś poczuć, zaś nadwrażliwa i zestresowana lekarka Helen oraz kaskader Seagrave im w tym nie pomagają.

 

Krasz 3

 

Przeciwnie, bohaterowie niszczą siebie nawzajem, ale ich rozmowy toczą się niekiedy na dosyć wysokim poziomie erudycji. M.in. wspomina się utwór kameralny Johannesa Brahmsa, którego chętnie słuchał ojciec jednego z bohaterów. Dowiadujemy się też o smutnej historii Roberta Schumanna i platonicznej przyjaciółki Johannesa Klary Schumann, którą Brahms często odwiedzał w czasie choroby i po śmierci męża.

Krasz 4

 

Mamy więc tutaj odniesienie do tzw. muzyki poważnej, która cicho sączy się z głośników – brawa dla zajmującego się oprawą dźwiękową Jacka Sienkiewicza. Inna scena odwołuje się do nieco surrealistycznej fotografii, na której Marcel Duchamp, ojciec modernizmu w sztukach plastycznych, zasiadł do stolika szachowego z nagą modelką. Zrozumiałe, że bohaterowie występujący w przedstawieniu zechcieli pójść tym śladem, choć nie miało to już tak zaskakującego sensu, jak w przypadku francuskiego artysty. Odgrzewane kotlety, ale jednak przypomnienie dzieła liczącego się w historii sztuki. Można wynieść coś ważnego ze spektaklu.

                                                                     Joanna Tumiłowicz