Przegląd nowości

Białostockie „Verbum nobile“

Opublikowano: poniedziałek, 15, marzec 2021 06:54

Verbum nobile Stanisława Moniuszki jest jednoaktówką, którą od 160 lat teatry operowe usiłują przyczepić do innych jednoaktówek, aby wypełnić treść całego wieczoru. Od przeszło półwiecza oglądam to piękne, jakże polskie dzieło, któremu niektórzy przypisują muzyczne natchnienie mozartowskie. Zwykle grane jest razem z Rycerskością wieśniaczą (Gdańsk), Pajacami (Kraków), Śpiewnikiem domowym (Wrocław), Harnasiami (Poznań), Na kwaterunku (Bytom). Wszystkie te zestawienia odwracają uwagę od moniuszkowskiej perełki, wykonywanej zwykle w pierwszej części spektaklu, a później przytłaczane hałaśliwością weryzmu, lub popisami baletu.

 

W moich czasach poznańskich namówiłem Conrada Drzewieckiego, aby zainscenizował w ramach jednego wieczoru Verbum nobile Flisa, który również traktowany jest po macoszemu, choć piękny, dowcipny i wzruszający, ale mało grany tylko dlatego, że to jednoaktówka. Powstało przedstawienie prześliczne, naznaczone wielkim talentem Conrada, pięknym śpiewem i grą aktorską poznańskich solistów, ale niestety nie budzące większego zainteresowania publiczności, która zawsze – od dzieciństwa do późnej starości – adoruje Halkę Straszny dwór.

 

Aż tu przychodzi list od dyr. Violetty Bieleckiej z Opery Podlaskiej, do którego dołączono CD z nagraniem Verbum nobile w wykonaniu białostockich artystów i prośbę o recenzję tego przedsięwzięcia. Wprawdzie się tym zwykle nie zajmuję, ale czasem tylko w ramach felietonu komentuję różne operowe, baletowe i koncertowe wykonania. Tym razem robię to tym chętniej, że na odwrocie płyty drobnym drukiem poinformowano iż „pomysłodawcą projektu jest Ewa Iżykowska-Lipińska”. Tej wybitnej śpiewaczce, obdarowanej charyzmatyczną osobowością nie udała się misja pokierowania Operą Podlaską, na co oczekując, wysyłaliśmy liczne fluidy i oznaki nadziei.

 

Przypadek Ewy Iżykowskiej jest jeszcze jednym przykładem jak trudna, skomplikowana i pełna niebezpieczeństw jest profesja dyrektora teatru operowego. Jej widoczne gołym okiem błędy to projektowanie przyszłego repertuaru w oparciu o dwóch reżyserów; jednego zgranego cynika, drugiego spryciarza, tandetnie pozorującego światową karierę. Z własnego doświadczenia wiem, że zaczynanie od Oniegina Wdówki, zamiast od ambitnych pozycji wyznaczających drogę i rodzaj dążeń artystycznych, to prosta droga donikąd. Liczy się również tempo działań. Niedoprowadzenie co najmniej do kilku premier w pierwszym sezonie osłabiło uwagę otoczenia, dynamikę pracy zespołów i atmosferę wokół teatru.

 


 

Zaskakujące mianowanie Opery Podlaskiej imieniem Stanisława Moniuszki może tłumaczyć się ewentualnie tylko bliskością Ubiela, gdzie kompozytor urodził się na Białorusi. Moniuszkowski patronat posiada już od dawna Teatr Wielki w Poznaniu, Festiwal w Kudowie, konkursy wokalne w Warszawie i Łodzi (dla młodzieży), szereg szkół muzycznych, zespołów chóralnych i … wdów po Moniuszce, w większości już na cmentarzach.

 

Ale ten pomysł z Verbum nobile w Białymstoku? Posłuchałem nagrania. Orkiestra pod dyr. Wojciecha Semerau-Siemianowskiego uwerturę zagrała wzorowo, a potem akompaniowała solistom non plus ultra! Wśród nich dwa młode basy Roman Chumakin (Serwacy Łagoda) i Krzysztof Szyfman (Bartłomiej) obsadzone w partiach starszych jegomościów brzmią młodzieńczo, a więc niechże poczekają, aż im głosy dojrzeją, że nie powiem, aż się zestarzeją. Natomiast Maciej Nerkowski interesująco nagrał partię Stanisława swym ładnym barytonem z brawurową arią „Zakaż niech ożywcze słonko…” włącznie.

 

Ozdobą całości wykonania jest Leszek Skrla w roli Marcina Pakuły, mistrzowsko interpretujący tę postać, łącząc urodę głosu z wokalnym aktorstwem i brzmieniem, którą zawsze porównuję – gdy go słyszę – z wybitnym ongiś włoskim barytonem Gino Bechim. Wreszcie Zuzią była liryczna sopranistka Marta Antkowiak, która wciąż widnieje w spisie chórzystów. Należy natychmiast przenieść ją do grona solistów, proszę o to Panią Dyrektor Bielecką, która na śpiewaniu zna się przecież jeszcze lepiej, niż mianowany niedawno jej zastępca, podobno absolwent Szkoły Policyjnej w Szczytnie. Jeśli pięknogłosa Marta Antkowiak na scenie będzie śpiewać, jak czyni to w tym nagraniu, nie trzeba będzie do Białegostoku ściągać niezbędnych posiłków sopranowych.

 

Życzę temu pięknemu miastu i jego zespołowi operowemu w jakże imponującym nowym gmachu, aby doszło do scenicznej premiery Verbum nobile, koniecznie z drugim jednoaktowym moniuszkowskim klejnotem – Flisem. Jeśli będzie trzeba, podpowiem kto to powinien wyreżyserować, a nawet zasugeruję obsadę.

 

Niechże duch Stanisława Moniuszki krążąc nad Ubielem zawadzi swą opieką również nad operowym Białymstokiem.

                                                                           Sławomir Pietras