Przegląd nowości

Kto się zajmie muzyką w telewizji

Opublikowano: poniedziałek, 22, luty 2021 07:03

Dotychczas dowiadywaliśmy się z telewizji kto strajkuje, protestuje, jest przeciw i apeluje o poparcie. Ale w ubiegłą środę zastrajkowała sama telewizja. Na większości kanałów (poza telewizją rządową) ukazał się napis „Tu powinien być Twój ulubiony serwis informacyjny”. I dalej: „Dziś wydajemy specjalną wersję serwisu w związku z akcją Media bez wyboru”Co to za akcja, wyjaśnią zapewne otaczający mój tekst z góry i z boku wybitni koledzy – felietoniści od polityki. Mnie pozostaje się zająć tym, czym jest Wejście dla artystów.

 

Załatwianie swoich interesów w drodze telewizyjnego strajku jest konceptem nowym, ale mało przekonywującym i zrozumiałym dla szerszego kręgu odbiorców. Co najważniejsze, niechcący eksponuje nadającą bez przerwy telewizję publiczną, w której nie wszystko nadaje się do skrytykowania. Ponieważ tym zajmować się nie chcę i nie zamierzam popatrzę – choćby fragmentarycznie – na muzykę w telewizji niestrajkującej.

 

Pisząc o muzyce mam na myśli to, co jest klasyką gatunku i twórczością współczesną prezentowaną w filharmoniach i teatrach operowych, a nie piosenkami, jazzem, musicalem (czasem robię wyjątek) i wszelkimi rodzajami muzycznej rozrywki. Niestety bardzo często w relacjach telewizyjnych miesza się te pojęcia, wrzucając do jednego worka Beethovena i Zenka Martyniuka oraz Callas i Violettę Villas. Toteż z punku widzenia edukacyjnego trudne do przecenienia pozostają symfoniczne z komentarzami Leonarda Bernsteina, czy cykl Jeden z dziesięciu, w którym Christian Thielemann dyskutuje o detalach beethovenowskich symfonii, fenomenalnie dyrygując ich fragmentami w wykonaniu wiedeńskich filharmoników z udziałem zasłuchanej publiczności w przepięknym wnętrzu Musikverein.

 

Te dwa cykle przypomniała ostatnio TVP – Kultura. Natomiast strajkujące stacje, po zwycięskim zakończeniu protestu niechby przystąpiły do realizacji szeregu podobnych, atrakcyjnych polskich programów edukacji muzycznej. Mamy przecież wiele orkiestr symfonicznych, zespołów operowych, świetnych dyrygentów i solistów różnych specjalności. Nie widać tylko muzycznych komentatorów, jak choćby niegdyś na wizji Henryk Czyż czy Bogusław Kaczyński. 

 

Wdzięczność operomanów wywołało wyemitowanie filmu Metopolitan – Legenda Nowego Jorku, w którym uwieczniono wnętrza starego gmachu, budowę i otwarcie nowego, wspaniałe fragmenty ról młodej Grace Bumbry i również wspaniale nagrane współcześnie jej wspomnienia.


 

Mnie szczególnie wzruszyły sceny z Rudolfem Bingiem, legendarnym dyrektorem MET z okresu budowy i pierwszych sezonów Lincoln Center, któremu mnie przedstawiono gdy byłem gościem Departamentu Stanu w roku 1994, a On dożywał swej chwały, cierpiąc na Alzheimera w luksusowym Domu Opieki, mając już ponad 90 lat. Interesującymi polonikami tego filmu były informacje, że potężny protest przeciwników burzenia starego gmachu odbywał się pod przywództwem naszego dyrygenta Leopolda Stokowskiego, a jednym z architektów nowego gmachu był również Polak – Tadeusz Łęski, o czym ani ja, ani nawet mój przyjaciel Bogusław Kaczyński dotąd nie wiedzieliśmy.

 

Ciekawostką po latach był program Amerykańskie tournée z 1960 roku z odnalezionych taśm po Stanisławie Wisłockim, który na zmianę z Witoldem Rowickim, dyrygował orkiestrą Filharmonii Narodowej podczas tej historycznej muzycznej podróży. Zorganizował ją największy amerykański impresario Sol Hurok, solistami były Wanda Wiłkomirska i Regina Smendzianka, a muzycy warszawscy grali, jak nigdy przedtem, ani potem. Wszyscy byli młodzi, elokwentni, pełni zapału, a dieta dzienna na trasie obejmującej blisko 30 koncertów w największych miastach i salach Stanów Zjednoczonych wynosiła 8 dolarów, ale płatne co pięć dni.

 

Nie wdając się w dalsze szczegóły, a uważnie obserwując programy, TVP – Kultura można odnieść wiele satysfakcji z prezentowanych tam tematów muzycznych. Gdyby jednak protesty prywatnych stacji telewizyjnych zakończyły się sukcesem (w co wątpię!), będziemy oczekiwać znacznego zwiększenia nakładów na produkcje muzyczne, transmisję z polskich filharmonii i teatrów operowych, atrakcyjnych programów popularyzatorskich oraz promowania licznych przecież polskich gwiazd i talentów muzyczno-wokalnych, zwłaszcza w najmłodszych – jakże urodziwych dla potrzeb kamery – generacjach.

 

Ale co będzie, jeśli protesty, których jesteśmy świadkami nie przyniosą skutku? Kto się zajmie muzyką w polskiej telewizji, niezależnie od tego czy rządowa, czy prywatna? To ważny problem w panoramie zjawisk kultury narodowej, którym powinna zajmować się również jak najczęściej nasza publicystyka, ponieważ właśnie to obchodzi szerokie kręgi odbiorców.

                                                                   Sławomir Pietras