Przegląd nowości

„Cena władzy” Władysława Gomułki

Opublikowano: poniedziałek, 28, grudzień 2020 07:07

Zrealizowanie telewizyjnego spektaklu teatru faktu w pięćdziesiąt lat po wydarzeniach grudniowych na Wybrzeżu jest dla mnie zaskoczeniem. Bo to wcale nie jest o tym. Robert Miękus (60) i Sławomir Koper (57) nazywając siebie scenarzystami, opowiadają o upadku Władysława Gomułki. Stworzyli pełen napięcia dramat, opierając się na dokumentach i wspomnieniach, ale stosując również odautorskie sugestie zwłaszcza tam, gdzie źródła pisane i zeznania świadków wykazują rozbieżności, a wiarygodne dokumenty zostały zniszczone.

 

W tym sensie są autorami interesującego literackiego przedsięwzięcia, zręcznie wyreżyserowanego przez Arkadiusza Biedrzyckiego (40), no może poza niepotrzebnymi wstawkami filmowymi z okrucieństwem PRL – owskich siepaczy, rozmydlającymi kwintesencję rozgrywającego się w gabinetach ówczesnej władzy dramatu. Wszyscy twórcy spektaklu z racji wieku nie mogli pamiętać z autopsji, jak wyglądali, jak się poruszali i jak się wysławiali uczestnicy rozgrywających się zdarzeń. Oczywiście można było posłużyć się tu zachowanymi materiałami filmowymi i telewizyjnymi. Ale to nie to samo.

 

Od lat obserwuję jak trudne i ryzykowne jest dla warsztatu aktorskiego odgrywanie postaci historycznych. Wprawdzie w tym przypadku chodzi o figury mocno skompromitowane, ale tym bardziej dobór wykonawców i ich możliwości adaptacyjnych w sferze fizycznej i mentalnej stanowi nie lada problem. Bodaj najlepiej poradził sobie z tym Wojciech Kalarus, kreujący postać Władysława Gomułki. Będąc aktorem o dobrych warunkach zewnętrznych (nawet przystojniejszym od odgrywanego autentyku), podawał tekst bez - łatwej w przypadku Gomułki - tendencji do parodiowania i zręcznie podpatrzonym i zapamiętanym sposobie poruszania się. 

 

Z większym lub mniejszym fizycznym podobieństwem do odtwarzanych postaci, ale z rzetelną prezentacją aktorskiego rzemiosła wystąpili Zbigniew Stryj (archetypiczny Gierek), Rafał Królikowski (bardzo dobry Cyrankiewicz), Jacek Król (niemal autentyczny płk. Szlachcic), Wojciech Skibiński (podobny do Moczara), Marcin Bosak (charyzmatyczny Jaruzelski), a poza tym cała plejada bardzo dobrych aktorów w takich epizodycznych rolach jak Kania, Korczyński, Tejchma, Kiszczak, Babiuch, Kliszko, czy żony tych ówczesnych przywódców.


Dla wielu odbiorców z mojego pokolenia urodzonych za Bieruta, chodzących do szkoły za Gomułki, studiujących za Gierka, a potem przeżywających kolejne etapy politycznych przemian, oglądanie spektaklu o kulisach upadku Władysława Gomułki i stojącej za tym politycznej kuchni (co spowodowało w konsekwencji tragiczną rzeźnię) było przeżyciem mocnym, wywołującym własne wspomnienia i konfrontacją z pamięcią tamtego czasu.

 

Po zakazie interesowania się w sensie historycznym, publicystycznym i literackim Polską międzywojenną (właściwie przez cały okres PRL – u) nadszedł czas na relacje, wspomnienia, utwory literackie, teatralne i filmowe dotyczące międzywojnia, jego klimatu politycznego, wybitnych postaci kształtujących oblicze naszej ojczyzny, wreszcie sylwetki narodowych przywódców, o których w mojej młodości nie uczono, a nawet nie mówiono, bo się po prostu bano.

 

Natomiast rozległą przestrzenią dla twórczych opracowań, dociekań refleksji i tłumaczenia występujących zjawisk, jest bogata faktografia problemów politycznych i społecznych występujących w Polsce drugiej połowy XX w. Komentując telewizyjny spektakl Cena władzy wyemitowany w ubiegły poniedziałek w programie I TVP pragnę zachęcić twórców i realizatorów do dalszego podejmowania problematyki oblicza władzy okresu Polski Ludowej. Będzie to zapewne interesujące nie tylko dla mojego pokolenia, któremu przyszło żyć w tamtych czasach. Powinniśmy również zadbać o rzetelny przekaz i interpretacje tych zjawisk na użytek kolejnych, coraz młodszych generacji, aby jak najwięcej pozostawić im refleksji i przemyśleń z naszej wiedzy, a więc z pierwszej ręki, zanim nas braknie, a pozostaną już tylko historyczne badania, dociekania i uogólnienia.

 

Autorzy Ceny władzy wywodzący się przecież z czasów już popeerelowskich, nie zaniechali aluzji i analogii w tekstach i wykrzykiwaniach Gomułki na posiedzeniach biura politycznego KC PZPR tuż przed swą abdykacją, co z całą wyrazistością pokazano w spektaklu. Podobne zachowania i groźby oglądamy przecież z trybuny sejmowej współcześnie, kiedy to zdesperowany ich głosiciel - jako żywo - przypomina Władysława Gomułkę tuż przed upadkiem.

 

Zastanawiam się, kto tę postać zagra w przyszłym wydaniu Ceny władzy równie celnie, jak uczynił to wcielony w Gomułkę - dorównujący autentykowi - aktor Wojciech Kalarus.

                                                                               Sławomir Pietras